wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 61.

Tobias
Głowa opada mi na bok, policzkiem ląduję na czymś wyjątkowo ciepłym i miękkim. Macki snu co chwila łapią mnie w objęcia, ale ja uporczywie się im wykręcam.
- Tobias – delikatny szept dociera do moich uszu. Czuję jak kogoś palce suną po mojej szyi. Raptownie otwieram oczy. – Zaraz tutaj będą. – Tris mówi dziwnym głosem, przez zaciśnięte zęby. Odrywam policzek od jej włosów.
- Przepraszam – mamroczę – Musiało Ci być niewygodnie.
- Nie chciałam Cię budzić. – przechyla głowę na boki, rozluźniając ramiona i prostuje się. – Chciałabym umieć tak szybko zasypiać. – uśmiecha się do mnie lekko. – Co Cię tak zmęczyło?
- Nie jestem zmęczony. Tylko w dobrym nastroju. – również przekrzywiam głowę na lewo i prawo. Tris krzywi się jak słyszy trzask moich kości. Czuję się o wiele lepiej w ostatnich dniach. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Mam wrażenie, że Tris również jest zadowolona. Częściej się uśmiecha. Ja chyba też. Chociaż wolę nie okazywać zbytnich emocji. Głupi nawyk tłumienia w sobie wszystkiego co odczuwam.
- Mam tylko jedno pytanie… - odzywa się niepewnym głosem.
- Tylko jedno?
- Na razie jedno. – poprawia się na pustaku i zaczyna dłubać przy paznokciach. Łapię ją ze rękę i zamykam dłoń Tris w szczelnym uścisku. Nie chcę żeby znowu zdzierała sobie paznokcie. – Dlaczego zwróciłeś się do mnie po imieniu?
- Ach to… - wzdycham i przewracam oczami. – Pomyśl tylko. Istnieje pewna dziewczyna, której imię znane jest w całym Chicago, ponieważ ujawniła prawdę o naszym społeczeństwie, mieszka w Nieustraszoności. Jest drobną blondynką, o której nastolatkowie rozmawiają między sobą i ma więcej odwagi niż setka Nieustraszonych. Tylko ostatni idiota nie powiązałby faktów. – milknę, patrzy na mnie w ciszy przez parę sekund i kręci głową w zamyśleniu.
- Naprawdę tak to wygląda?
- Może nie mówią o Tobie jak o żywej legendzie, ale zdecydowanie nieraz pojawiłaś się na ich ustach. Powinnaś się cieszyć. Jesteś jedną z najpopularniejszych osób w mieście. – patrzę na nią, próbując pohamować śmiech. Popularność to ostatnia rzecz, którą Tris chciałaby mieć.
- Z chęcią podzielę się z tobą tą popularnością. – w jej oczach kryje się strach. Śmieję się i obejmuję ramieniem. Tris zerka na zegarek. – Jest już druga.
- Dobrze, że jeszcze nikogo nie ma. – nachylam się w jej stronę i całuję w usta. Tris kładzie dłoń na moim policzku i przedłuża ten zdecydowanie delikatny, leniwy pocałunek. Opieram rękę o jej biodro i przysuwam do siebie odrobinę.
- Co mamy robić? – mocny głos wyrywa mnie z błogiego stanu. Z największym spokojem na jaki mogę się zdobyć powoli odsuwam się od Tris. Z obojętnym wyrazem twarzy patrzę na chłopaka. Bujna czupryna opada mu na czoło. Zielone oczy wpatrują się we mnie, tańczą w nich iskierki rozbawienia. Rozciąga usta w szerokim uśmiechu.
- Brian. – odchrząkuję, rozglądam się po jamie. – Gdzie reszta?
- W Pire. – przesuwa wzrok na zaczerwienioną Tris.
- A gdzie kazałem Wam się zebrać? – pytam chłodno.
- Czekaliśmy tutaj, ale jakimś cudem nikt nie miał odwagi tu podejść. – chucha do góry żeby odegnać zabłąkane kosmki włosów. – Ciekawe dlaczego.
- Jeśli chcesz zaimponować, to Ci się nie udało. – kłamię. – W tej chwili ich tutaj zawołaj. – chłopak natychmiast się odwraca i rusza w stronę kolegów. Patrzę za nim przez chwilę i odwracam się do Tris. 
- Miły. – rzuca i zeskakuje z kamieni.
- Naprawdę fajny chłopak. Chyba najbardziej mi się podoba. – odpowiadam.
- Mogłeś pozwolić im jeszcze chwilę tam zostać. Moim chyba trochę to zajmie.
- Jak zacznie się im nudzić to zawsze pozostają ćwiczenia. Pompki i tak dalej. – pokazuję zęby w uśmiechu. Tris kręci głową ze śmiechem i zaczyna patrzeć w stronę głównego wejścia do Jamy. Słyszę tupot butów i automatycznie patrzę w tamtą stronę. Piętnastka chłopaków i dziewczyn na czele z Brianem biegnie w moją stronę.
- Dziękujcie koledze. Gdybym ja po was poszedł byłoby o wiele gorzej. – patrzę na nich z powagą. – Znacie nasz teren, więc żadnego oprowadzania nie będzie. Gdy przybędą transfery przejdziemy się na salę treningową. Pokażę Wam parę chwytów i sztuczek. Teraz grzecznie czekać i być gotowym do wyruszenia. Wszyscy zrozumieli? – w odpowiedzi słyszę gromkie tak.
- Czyli będziemy ćwiczyć do osiemnastej? – zakładam ręce na piersi. 
- Tak, Abby. – zwracam się do dziewczyny średniego wzrostu. Brązowe włosy poprzetykane różowymi pasemkami sięgają się do ramion. Patrzy się na mnie czarnymi jak węgiel oczami. – Ale może jeśli mnie czymś zaskoczycie, będzie dało się coś zrobić z tym fantem. – usatysfakcjonowana odpowiedzią dziewczyna kiwa mi głową i uśmiecha się szeroko nie pokazując zębów. Spoglądam na Tris, opiera się o bar i cały czas szuka wzrokiem swoich nowicjuszy. Zrobiła dobre posunięcie każąc im znaleźć to miejsce. Ten ruch pozwoli zobaczyć, kto posiada umiejętność logicznego myślenia, a kto nie. Ten kto zjawi się pierwszy wiele zyska w naszych oczach. Od Tris dzieli mnie parę metrów. Jej głowa drga, zerka na mnie niepostrzeżenie. Mrugam do niej i posyłam pocieszający uśmiech. Teraz będziemy się tak komunikować? Przyjmuję wyzwanie. Patrzę za siebie i gdy widzę, że moi podopieczni się czymś zajęli z powrotem wracam do niej wzrokiem. Zakładam ręce na piersi i wzruszam ramionami, mówiąc ‘’Sama się o to prosiłaś”. W odpowiedzi przewraca oczami i patrzy na mnie kpiąco jakby chciała w ten sposób pokazać: „O to właśnie w tym chodziło.” Teatralnie podnoszę do oczu zegarek. „Coś długo ich nie ma”. Widzę jak jej ramiona gwałtownie się unoszą. Musiała prychnąć. Hamuję śmiech i drapię się w tył głowy. Pokazuję kciuk w górę. „Będzie dobrze”. Lekki uśmiech wykrzywia twarz Tris. Do głowy przychodzi mi pewien pomysł.
- Kto chce się pobawić w szpiega? – rzucam, odwracając się do nowicjuszy. Przez chwilę lustrują mnie niezrozumiałym spojrzeniem, ale po sekundzie dwa głosy wyrywają się z grupy.
- Ja. – woła dziewczyna. Długie miedziane włosy spływają po ramionach, sięgają jej do połowy pleców. Bystre, błyszczące w słabym oświetleniu, zielone oczy wpatrują się we mnie z podekscytowaniem.
- Pozwolisz, że ci potowarzyszę, Emma. – zza jej pleców wyłania się chłopak z jasną, bujną czupryną. Po jego odsłoniętym ramieniu pnie się tatuaż czarnych zawijasów. W odpowiedzi dziewczyna robi się czerwona. Mrużę oczy, czyżby już się coś kroiło? 
- Skoro tylko Ryan i Emma są chętni… - patrzę pytająco na resztę, nie zauważam innych ochotników, więc kontynuuję. – Jako, że Tris miała ochotę na zabawę, nie powiedziała transferom gdzie znajduje się Jama. – za plecami dwójki ochotników pojawiają się pierwsze śmiechy. – Waszym zadaniem jest zorientowanie się na jakich etapach poszukiwań znajdują się zagubieni. Jest jedna zasada. Oni nie mogą Was zauważyć, ani niczego nie podejrzewać. – ściszam głos tak, żeby tylko Emma i Ryan mnie słyszeli. - Jeśli dobrze się spiszecie, albo przyniesiecie mi jakieś informacje, którymi będę mógł dopiec Tris, zwolnię Was z ćwiczeń, łapiecie?
Oczy dwójki nastolatków błyskają zaciętością. Entuzjastycznie potrząsają głowami.
- Możemy chodzić razem? – rzuca chłopak. Dziewczyna spogląda na niego z szeroko otwartymi oczami. Zaciskam usta w linię, powstrzymując cisnący się na usta uśmiech. Emma musiała wyczuć dwuznaczność w jego wypowiedzi.
- Ryan, nie wiem… - zaczyna dziewczyna, i niemalże widzę jak chłopak dochodzi do tego jak to zabrzmiało.
- Nie! – krzyczy. Ze strachem patrzy na Emme. Dziewczyna powstrzymuje śmiech. - Chodziło mi o to czy mamy się raczej rozdzielić czy śledzić ich razem? – kończy. Jego policzki zdają się lekko zarumienione. Nerwowo spogląda na koleżankę. Energia rozsadza go od środka, widzę to. Już zaczął przerabiać nogami w miejscu.
- Wasza sprawa. Spróbujcie mnie zadowolić. – patrzę na nich z wyzwaniem w oczach. Kiwam głową na znak, że mogą brać się do roboty. Spoglądają na siebie i puszczają się biegiem przez Jamę. Wkładam ręce do kieszeni i powoli kieruję się w stronę Tris.
- Z tej dwójki coś będzie. – mówię gdy opieram się obok niej o bar.
- W jakim sensie? – na jej słowa unoszę brwi. – Tak, widziałam tą sytuację.
- Chyba i w takim i w takim. Są odważni. i chłopak nie patrzy na nią jak kolega na koleżankę. – odpowiadam sięgając po butelkę wody za moimi plecami.
- Co im kazałeś skoro już twierdzisz, że są odważni?
- Przekonamy się. – rzucam tylko. Tris wzdycha w odpowiedzi. Stoimy pod barem jeszcze przez parę minut gdy zauważam Ryana, całego zziajanego, czerwonego na twarzy. 
- Hej, Cztery. – podbiega i łapie się stołka żeby nie upaść. – Jakaś dziewczyna zaraz tutaj dotrze. Dwóch chłopaków kłóci się na korytarzu przy naszej kwaterze, rudzielec chodzi w okolicach przepaści, więc jest blisko. Pozostali błądzą daleko od wejścia do Jamy. Znaleźliśmy dziesiątkę, ale transferów jest chyba jedenaście prawda?
- To chyba mnie ominęliście. – obok Ryana zmaterializowała się smukła blondynka z orzechowymi oczami. – Wiedziałam, że jesteście szpiegami. – mruży oczy i patrzy to na mnie to na Ryana. – Charlie jestem. – wyciąga rękę w stronę Tris. Marszczę brwi i mierzę ją podejrzliwym wzrokiem. 
- Nikogo z tobą nie ma? – pyta Tris, ściskając dłoń dziewczyny.
- Wolę działać sama. – dziewczyna mruga do Ryana. Chłopak gwałtownie się prostuje. Widzę, że niezbyt go to zadowoliło. Dziwię się bo Charlie jest całkiem ładna.
- Gdzie Emma? – pytam go. Może uda mi się go wyratować z tej sytuacji. 
- Siedzi pod wejściem. – ruchem głowy Ryan pokazuje mi gdzie została dziewczyna. Spoglądam na nią a ona kiwa mi głową. - To ja już pójdę… - Uszy chłopaka czerwienieją na końcówkach po czym pospiesznie odchodzi.
- Poczekaj przy Pire, dobrze? – Tris odzywa się do dziewczyny.
- Nie ma sprawy. – Charlie wzrusza ramionami i pogwizdując odchodzi od naszej dwójki.
- Czego ta dziewczyna się nałykała? – patrzę na Tris z szeroko otwartymi oczami. - Ona ma o wiele za dużo energii. Proszę uważaj na nią dobrze? – śmieję się i całuję ją w czoło. Słyszę jak Tris również chichota.
- Ty lepiej powiedz mi czy to tak ładnie? – Tris kopie mnie w kostkę.
- Hej! – krzyczę, - Po prostu rozjaśniłem Ci sytuację! Teraz wiesz na jakim stopniu poszukiwań są twoi nowicjusze. Powinnaś być mi wdzięczna. – strzepuję nogę, uśmiechając się przy tym szeroko.
- Nie licz na podziękowania. – mamrocze.
- Chyba idzie następna. – mówię cicho, nachylając się do ucha Tris. Na jej szyi pojawia się gęsia skórka, daję głowę, że szybciej oddycha. Uśmiecham się sam do siebie. W wejściu do Jamy rzeczywiście pojawia się dziewczyna. Jej oczy są rozbiegane, ubranie Nieustraszonych nieco na niej wisi. Ciemne włosy związane w warkocz ma przerzucone na bok. 
- Cat. – słyszę szept Tris.
- To źle?
- Dobrze, bardzo dobrze. – na jej twarzy pojawia się lekki uśmiech.
- Zostawiam Cię. – mruczę i całuję ją w policzek. Tris podnosi na mnie wzrok. Niebieskie oczy wpatrują się w moje. Czuję jakbym w środku się rozpływał, jakby moje stwardniałe dotąd mięśnie oblewało coś słodkiego, gęstego, ciepłego. – Do zobaczenia w mieszkaniu. – mówię jeszcze i muskam jej wargi swoimi.
- Cześć. – ochrypły szept wydostaje się z jej ust. Odwracam się i zaczynam zmierzać w stronę moich nowicjuszy.
- Słuchajcie! – wołam i czekam aż wszystkie pary oczu zwrócą się ku mnie. – Jest godzina trzecia. Czeka nas godzina treningu. – zatrzymuję się, słyszę jęki zawodu. – Wolicie dwie godziny? – unoszę brwi, ale teraz rozlegają się okrzyki zadowolenia. – Tak myślałem. Brian, Emma i Ryan, jesteście zwolnieni z treningu. 
- Niby czemu?! – krzyczy oburzony chłopak.
- Ponieważ, Isaac, oni się czymś wykazali w przeciwieństwie do Ciebie. – odpowiadam i tym samym ucinam naszą dyskusję. – Możecie iść. – wydaję pozwolenie trójce nowicjuszy i bez słowa idę w stronę sali treningowej. 
                                                                                                       ***
Skrzypienie materaca wyrywa mnie ze snu. Powoli unoszę powieki.
- Przepraszam, nie chciałam Cię budzić. – Tris wtula się w mój bok. Czuję, że ma na sobie tylko top na ramiączkach i bieliznę. Obejmuję ją ręką w talii i poprawiam się pod nią.
- Co tak długo? – odchrząkuję chrypkę i patrzę na nią w dół.
- Daj spokój. – zbywa mnie. – Nie mają za krzty zdyscyplinowania. – na te słowa krztuszę się śmiechem. – No co?
- I kto to powiedział. – uśmiecham się do niej szyderczo.
- To było dawno i nieprawda. – rzuca, czuję że się uśmiecha.
- Jutro mi opowiesz, dobrze? – pytam, łagodnie głaskając ją po policzku.
- Mhm. – mruczy, wkłada mi rękę pod podkoszulek i obejmuje.
- Kocham Cię. – szepczę jeszcze i powoli zasypiam. Ostatkami przytomności słyszę, jak ona odpowiada mi to samo.

12 komentarzy:

  1. Cudowne zakończenie dnia :)
    Bardzo dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie. Uwielbiam jak piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Poprosu fantastyczne :) Tobias cudo!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakończenie najlepsze <3 Kocham ich
    Czekam na następną cześć
    A tak z innej beczki . Masz ferie , czy dopiero będziesz je mieć ?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już sie kończą ;-; zostały tylko 4 dni wolności XD Dziekuje <3

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  5. Jak zobaczyłam Twoj komentarz, już kończysz że jeszcze 4, to serce serce mi zamarło bo myślałam, że piszesz o serii, ale na szczeście doczytałam się, że ferie!! Życzę udanej końcóweczki ferii :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah, dziękuję :D

      Usuń
    2. Mnie też właśnie się kończą ferie:(
      A , niestety , choroba pokrzyżowała mi wszystkie plany na te ostatnie dni , więc jedyną atrakcją są teraz twoje opowiadania

      Usuń