czwartek, 21 stycznia 2016

Rozdział 58.

Tris
- Masz już coś zaplanowane? – pytam Christiny. Siedzimy w Pire i obserwujemy Lauren, która uczy się robić tatuaże. Jej pierwszym klientem był dość spory osobnik. Na pierwszy rzut oka człowiek pomyślałby, że nie ma już wolnego miejsca na jego skórze. Jednak gdy usiadł na fotelu i odchylił głowę, za jego uchem ukazała się wolna od atramentu płacheć skóry. Musiałam uważać żeby nie wypluć soku ze śmiechu. Christina z uwagą przyglądała się całemu zabiegowi. Teraz co chwila szturcha mnie w ramię, żeby pokazać coraz to nowsze, coraz to dziwniejsze tatuaże. Mało co do mnie dociera, oglądam dzieci, które biegają swobodnie po jamie. Zeskakują z pustaków i z powrotem się na nie wdrapują. Taka mała zabawa, a w ich oczach pojawia się tyle radości. Sączę napój i odwracam się w stronę Christiny. Unoszę brwi, pytanie zadałam jej już chyba 2 minuty temu.
- Chris?
- Chyba będę po prostu leniuchować. – mówiąc to wyciąga nogi do przodu i opiera je o ladę. Wzdycham i spycham jej buty z czystego stołu.
- Trochę kultury. – ściągam ją na ziemię. – Tak nie można, musisz coś robić. Warty do strażników wyznaczymy gdzieś za miesiąc. Do tego czasu idzie się tutaj zanudzić. Znajdę Ci coś do roboty. – mrugam do niej zaczepnie.
- Po nocach będę się modlić, żeby żadna mądra myśl nie wpadła Ci do głowy. – śmieje się i kończy pić swojego drinka. Coś za moimi plecami powoduje, że Christina wybucha śmiechem, szklanka wysuwa się jej z dłoni i upada na podłogę. Szkło roztrzaskuje się w drobny mak. Odwracam się i ze zmarszczonymi brwiami próbuję dostrzec to, z czego ma taki ubaw. Przez chwilę błądzę wzrokiem w tłumie szalejących Nieustraszonych. Ręce Christiny łapią mnie za głowę i skierowują moje oczy na to co miała na myśli. Wypluwam sok, który miałam w ustach, tworząc mgiełkę, opryskującą cały blat lady i dużą powierzchnie podłogi. Pierwszy Klient Lauren musiał dużo wypić, bo zrobił szpagat na środku jamy, jego spodnie pękły ukazując niezbyt piękny widok. Obok niego leży pęknięta butelka po piwie i widocznie się ono rozlało, bo teraz facet ślizga się oszołomiony, próbując wrócić do pionu. Wycieram twarz rękawem bluzy, od śmiechu dostałam czkawki. Obracam się na krzesełku z powrotem w stronę przyjaciółki.
- Chyba trzeb… - usta zamykają mi czyjeś zimne wargi. Zaskoczona odsuwam się i lęcę do tyłu. Boleśnie upadam do tyłu, walę głową o kamienną podłogę, kość ogonowa daje o sobie znać.
- Tris! – słyszę zaniepokojony głos. Sięgam ręką do podstawy czaszki sprawdzając czy nie ma rozcięcia. Syczę gdy dotykam miejsca w którym już zaczyna pojawiać się siniak. Otwieram oczy i gniewnie patrzę na Tobiasa.
- Co ty wyprawiasz?! – warczę z wyrzutem. Na jego twarzy nie ma śladu rozbawienia, podchodzi do mnie stanowczym krokiem i ogląda miejsca w które mogło mi się coś stać.
- Nie chce Ci się wymiotować? – rzuca tylko i zaczyna uciskać mi miejsca z tyłu głowy.
- Nie. – przewracam oczami. Odpycham jego ręce. – Spokojnie, będę miała tylko guza.
- Przepraszam. – mamrocze i opiera się o bar.
- Gdzie poszła Christina?
- Przyszedłem tutaj z Danielem, zgadnij gdzie są. – unosi brew i patrzy na mnie kpiąco. Potakuję.
- Nie potrzebuję więcej wyjaśnień. Gotowy na jutro? – podchodzę do niego i opieram głowę o jego ramię.
- Miło będzie się znowu na kimś wyżyć. – uśmiecha się szelmowsko. 
- Będziesz musiał ustąpić mi trochę przyjemności. – wkładam prawą rękę w tylną kieszeń jego spodni.
- A właśnie. – Tobias poprawia się, staje do mnie bokiem, kładzie rękę na blacie i podpiera sobie nią głowę. – Instruktorko Sześć, kogo chcesz? Tutejszych czy transferów?
- Doświadczony Instruktorze Cztery, kogo pan mi poleca?
- Biorąc pod uwagę więcej przyjemności czerpanej z nieudolności transferów, to polecam właśnie ich. Ale jeśli chcesz coś prostszego to weź tych urodzonych w Nieustraszoności. Tak czy tak, jeśli będziesz potrzebować mojej pomocy, z chęcią Ci pomogę. – zakłada mi kosmyk włosów za ucho. Przytrzymuję jego rękę przy policzku. Ciepło rozpływa się po moim całym ciele.
- Chce mieć trochę ciekawych wrażeń. Odstąpisz mi transferów?
- Jeśli jesteś pewna, że podołasz... – rzuca mi podejrzliwy grymas.
- Jeszcze się zdziwisz. – kładę mu rękę na biodrze, wsuwam kciuk za pasek jego spodni. Jabłko Adama Tobiasa drga. – Choć, musimy się wyspać. – Gdy Tobias przysuwa się do mnie, żeby mnie pocałować, do głowy wpada mi kolejna sprawa do poruszenia. – Jedziemy na Ceremonię Wyboru? – Tobias odsuwa się rozproszony i marszczy czoło.
- Zwykle zostawiamy to innym. – kącik jego ust drga w lekkim, przepraszającym uśmiechu. – Ale za jakiś rok czy dwa, ktoś z nas będzie musiał ją poprowadzić. Takie są zasady.
- Mam kogoś do tej roboty. Chodzi mi o jutro. Bo ktoś musi im zakomunikować, kiedy skakać i tego typu, prawda?
- No tak. – kiwa głową. Widzę zmieszanie na jego twarzy.
- Zanim pójdziemy do apartamentu, wstąpimy do Christiny. – zagryzam wargę, wiem w co mogę się wpakować, jeśli teraz tam do nich wejdę. Tobias chyba też się tego domyśla i odsłania zęby w uśmiechu. – Aha, i ja chcę czekać na nich na dachu. 
- Z chęcią Ci ustąpię. – odpowiada szybko i obejmuje mnie ręką w talii. 
Christina niemal natychmiast otwiera mi drzwi, gdy w końcu dochodzimy do jej apartamentu. Szok musi odmalować się na mojej twarzy gdy zauważam Daniela, leżącego nieprzytomnie na kanapie z tyłu. Słyszę zduszony śmiech Tobiasa zza moich pleców. Wyciągam rękę do tyłu i klepię go w brzuch, jednak sama nie mogę powstrzymać wypływającego na moją twarz uśmiechu.
- Jutro jedziesz na Ceremonię Wyboru. Nie ma dyskusji. – wyciągam w jej stronę palec.
- Dobra – prycha. – Tylko dajcie mi już spać. On i tak do niczego się nie nadaje. – Tobias wybucha śmiechem, przepraszam Christinę, ale gdy tylko zamyka drzwi, ja również dołączam do Tobiasa. Parę minut potem, kiedy idziemy pustymi korytarzami Nieustraszoności, Tobias całuje mnie we włosy.
- Nadal nie mogę w to uwierzyć – szepcze mi do ucha.
- Ja nigdy w to nie uwierzę, póki się nie obudzę. – uśmiecham się w odpowiedzi. Co chwila sobie to uświadamiamy, i zawsze trudno nam uwierzyć, że naprawdę to wszystko tak teraz wygląda.
- Za niedługo trzeba jechać na kontrolę. – przypomina mi i otwiera drzwi zamaszystym ruchem ręki. Wchodzę do naszego mieszkania.
- Już widzę jakim nadopiekuńczym ojcem będziesz. Cara powiedziała, że dopiero po inicjacji. – przewracam oczami i opadam na łóżko, równocześnie skopując buty z nóg. Tobias rzuca kurtkę na podłogę i wkopuje się pod pościel. Rozsuwa moją bluzę i również rzuca ją za siebie. Nakrywa mnie kołdrą i ciasno do siebie przytula. Oplatam go nogą w pasie i przyciskam usta do miejsca pod linią jego szczęki.
- Będę bardzo odpowiedzialnym i pełnym ojcowskiej miłości tatą. – rekomenduje i mocno całuje mnie w policzek. Czuję, że się uśmiecha.
- Spróbuję uwierzyć Ci na słowo. – mruczę i zamykam oczy wtulona w jego ramię. Ręką obejmuję go za szyję i głaszczę po policzku. Tobias chwyta moją dłoń i przyciska sobie ją do szyi. Po chwili słyszę jego miarowy oddech. Ten dźwięk kołysze mnie do snu, i wkrótce sama odpływam.

8 komentarzy:

  1. Genialny. Wiem bardzo wyczerpujący komętarz. No i czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne! Czekam co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooo. Jakie słodkie zakończenie :) Świetnie jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam! Ostatnio poczytałam troche na wattpad-dzię i na prawdę nikt tak fajnie nie pisze kontynłacji Niezgodnej jak TY! Nie tylko pomysł, ale tajże kunszt pisania :)
    Oczywiscie czekam na więcej!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń