czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział 50.

Tobias
- Zeke, długo jeszcze? – mówię znużonym głosem. Siedzimy w pociągu już od ponad godziny. Mogę się założyć, że zrobiliśmy jedno okrążenie wokół frakcji, o ile nie więcej. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mogę patrzeć na zewnątrz. Skoro teraz mi na to nie pozwalają, to potem jak będziemy szli…
- Nie – patrzę Zeke’owi prosto w oczy. Pytająco unosi brwi. – Nie zasłonicie mi oczu.
- Cztery, ale zrozum nas. – wlepia we mnie błagalne spojrzenie. – Muszę to zrobić. Nie możesz zobaczyć tego wszystkiego zanim tam dotrzemy. To jest tylko zawiązanie oczu. Nic więcej.
- Boisz się Christiny?
- Jeśli już o to chodzi to tak, trochę się jej boję. Ale to wszystko ma swój cel. Po prostu musisz mi zaufać.
- To, że wiele zmieniło się w naszym społeczeństwie, nie znaczy, że zmieniłem się ja. Nigdy nikomu w pełni nie ufam.
- Z wyjątkiem jej. – patrzy na mnie mrużąc oczy.
- Jeśli Ci to przeszkadza, to jest to tylko i wyłącznie twój problem. – odparowuję. Powoli osuwam się po ścianie wagonu. Nie mam siły już dłużej stać.
- Nie! – krzyczy Zeke.
- Nawet usiąść nie mogę?! – czuję jak wszystkie mięśnie mojego ciała się napinają. Podchodzę do niego i patrzę prosto w oczy.
- Hej! Wyluzuj. Nie możesz się ubrudzić, wszystkie frakcje będą na Ciebie patrzeć…
- Chcesz mnie jeszcze bardziej wkurzyć? – wszystko we mnie buzuje. – Prosiliśmy was o tą szopkę?! – pcham go na ścianę wagonu z taką siłą, że aż skrzypi. Przyciskam go jedną ręką.
- Cztery, uspokój się. – wysoki blondyn odwraca mnie od Zeke’a zmuszając mnie, abym na niego popatrzył. Wyszarpuję się spod jego uścisku. Aaron trzyma w ręce koc. Unosi brew wyciągając go w moją stronę. Biorę go bez słowa i rzucam w kąt pociągu.
- Nie, nic mi się nie stało, dzięki za troskę. – Zeke burczy pod nosem kiedy koło niego przechodzę.
- Od kiedy stałeś się takim wrażliwym chłopczykiem? Zachowujesz się jak pedał! – nie umiem się powstrzymać. Nic do niego nie mam, ale przegina.
- Ja wrażliwy?! A może to ty stałeś się taki agresywny? Pomyślałeś o tym?! – mówiąc to unosi rękaw marynarki, a moim oczom ukazuję się pięć małych siniaków na przedramieniu. To miejsce w którym go trzymałem.
- Co nie zmienia faktu, że to wszystko jest okropne. – mamroczę i ruszam w stronę koca. – Przepraszam. – wyduszam te słowa z wielkim wysiłkiem i siadam na kawałku brązowej szmaty.
- Nawet się nie rozkładaj, za dwie minuty wysiadamy i czeka nas najbardziej niebezpieczny manewr jaki kiedykolwiek ktoś wykonał.
- Co? – podnoszę na niego głowę.
- Wyskoczenie z pociągu.
- Robimy to na co dzień. – patrzę na Zeke’a, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Będziesz miał zawiązane oczy i nie będziesz mógł upaść. – zaciskam szczęki. Mam ochotę wrzeszczeć, ale tylko głośno wzdycham i wstaję.
- Kiedy? – pytam, a Zeke wychyla się przez drzwi.
- Teraz. – informuje, a ja pomimo irytacji, uśmiecham się. Adrenalina chociaż na chwilę pozwoli mi się oderwać od całej tej farsy.

Tris
Jeszcze nigdy nie byłam tak zadowolona ze swojego wyboru. Sukienka i tak utrudniła mi wskoczenie do pociągu i boję się myśleć co by było, gdybym zgodziła się na szpilki.
- Jak się czujemy? – pyta z uśmiechem Christina, która zaledwie trzy sekundy temu wskoczyła do wagonu. Czekamy jeszcze tylko na Sam. Gdy po chwili i ona się zjawia podchodzę do drzwi i lekko wychylam się do przodu, wdychając zapach świeżego powietrza. Powoli zaczyna się lato. Jest początek czerwca, a słońce już nieźle przygrzewa. Jest na tyle ciepło, że teraz, w sukience na ramiączkach, czuję się komfortowo. Zaciągam się głęboko powietrzem. Zastanawiam się nad pytaniem Christiny.
- Teraz? Cudownie. Jak dojedziemy? Niekoniecznie. – obserwuję rozmazane sylwetki drzew. Shauna parska śmiechem.
- Daj spokój, będzie fajnie.
- Zależy dla kogo. Nie odzywaj się, bo ty miałaś wesele takie, jakie sobie zażyczyłaś. – mówię, przestaję się uśmiechać. Czuję czyjąś rękę na ramieniu.
- Koniec podziwiania widoków. – Christina wciąga mnie do wagonu.
- Dlaczego? – marszczę brwi.
- Nie możesz widzieć gdzie jedziemy, bo wtedy nie będzie niespodzianki.
- To jak się stąd wydostanę? – patrzę na nią z szeroko otwartymi oczami. Carrie wyciąga coś zza pleców.
- Bez obaw, pomożemy Ci. – dziewczyna przekazuje czarny skrawek materiału Shaunie i wtedy domyślam się co to jest.
- Przecież ja się zabije podczas skoku, jak wy mi to na oczy założycie. – gapię się na Christinę i resztę nie wierząc w to, co planują.
- Będziemy Cię asekurować. – Christina przewraca oczami. Oni powariowali. Wyobrażam sobie co musi przechodzić Cztery. Żeby tylko nie zrobił czegoś, czego potem miałby żałować.
- Gotowa? – Shauna podchodzi do mnie i zakłada opaskę na oczy.
- Nie? – odparowuję, słyszę jad w moim głosie, i bardzo dobrze.
- Trudno. – w ciemności słyszę westchnienie Christiny i czuję ciepłą dłoń na plecach.
- Na trzy. – Shauna pcha mnie w stronę krawędzi. Powoli odlicza i krzyczy żebym skakała. Trzyma mnie za rękę ale w locie puszczamy się i jestem zdana tylko na siebie. Przez brak możliwości zobaczenia czegokolwiek, uderzenie w ziemie ma jeszcze większą moc. Ciężko spadam na ziemie i czuję jak uginają się pode mną nogi. Przeklinam w duchu, zaraz się wywalę. Asekuracyjnie wyciągam przed siebie ręce i czekam na uderzenie, lecz o dziwo ono nie nadchodzi. Ktoś musiał już tutaj stać, ponieważ wpadam na jakąś osobę. Tajemnicza postać przytrzymuje mnie abym nie upadła, jest bardzo umięśniona więc stwierdzam, że to mężczyzna. Ściągam brwi i gdy tylko odzyskuję równowagę odskakuję od niego. Sięgam ręką do opaski, ale ktoś łapie mnie od tyłu za rękę.
- Nie ruszaj. – wzdycham z ulgą. Christina.
- Kto mnie złapał? – wycofuję się w przeciwną stronę od nieznajomego.
- Ja, masz coś przeciwko? – słyszę radosny głos i od razu go rozpoznaję.
- Matthew! – krzyczę i niezdarnie rzucam się w jego stronę.
- Hej. – jego uśmiech jest niemal namacalny. – Jak tam panna młoda?
- Na razie dobrze. Duże tam jest zamieszanie? – odsuwam się od niego. Zrobił się o wiele większy. Ćwiczył?
- Spodoba Ci się. – unoszę jeden kącik ust w lekkim grymasie.
- Co tu robisz? – pytam, gdy Shauna i Christina zaczynają mnie gdzieś prowadzić.
- Tris Prior wychodzi za mąż i ja mam opuścić takie wydarzenie?! – zaczynamy się śmiać. – No i jest jeszcze jeden powód. Tylko muszę prosić Cię o pozwolenie. – unoszę brwi. – Opuściłem Agencje. Zatrzymuję się.
- Tris musimy iść… -Shauna szturcha mnie łokciem. Z powrotem zaczynam iść.
- Opuściłeś Agencję? Dlaczego? – słyszę jego westchnienie i głębokie zaczerpnięcie powietrza.
- Chcę tu zamieszkać, w Chicago.
- Wow. – zdumienie odbiera mi zdolność mowy. – Coś się stało?
- Nie, po prostu nie czuję się tam sobą. Chcę gdzieś przynależeć. A tam nie wiem kim jestem. Też jestem UG. – zaciskam usta.
- Nikt z nas nie jest uszkodzony genetycznie. To naprawdę fajnie, że tutaj zamieszkasz. Tylko dlaczego to mnie pytasz o pozwolenie?
- Kazali mi.
- Kazali?
- Inni przywódcy frakcji. – zaciskam dłonie w pięści. Dlaczego zrzucają na mnie taką odpowiedzialność?
- Też myślę, że to przesada. Johanna mogła sama zdecydować. – Matthew czyta mi w myślach. Uśmiecham się zauważając ukrytą informację w jego słowach.
- Serdeczność?
- Tak. – przez chwilę idziemy w ciszy. – Tris?
- Hmm? – mamroczę.
- Ile ty masz lat? – słyszę w jego głosie zawstydzenie.
- Osiemnaście. – mam nadzieję, że się nie zaczerwieniłam.
- I już ślub? Dość szybko.
- Po co czekać, skoro jest się pewnym swojego wyboru? – uśmiecham się lekko. Wyboru, którego dzisiaj dokonam jestem pewna jak nigdy w życiu. Matthew nie odpowiada i czuję, że zbliżamy się do celu.
- To już tu, prawda? – głośno przełykam ślinę.
- Tak. – do moich uszu dociera podekscytowany szept Christiny. – Cztery prawdopodobnie już na Ciebie czeka. – jakby rozumiejąc moje rozmyślania kontynuuje. – On też nic nie widzi. O to w tym chodzi. Chcemy zobaczyć waszą reakcję. Gdy zrobimy jeszcze pięć kroków staniesz i na mój znak ściągniesz opaskę. – mówiąc to, poprawia mi włosy i sukienkę.
- Chris, będzie dobrze. – nie wiem jakim cudem te słowa wychodzą z moich ust. Nagle sobie uświadamiam, że przecież tak będzie. Gdzieś tam, parę metrów dalej czeka na mnie osoba, która w moich najgorszych chwilach stanowiła wsparcie. Tobias od zawsze był moją rodziną, a teraz po prostu to potwierdzimy. Wybucham śmiechem, gdy zdaję sobie sprawę jaka byłam głupia. A jednak boje się tego, co tam na mnie czeka. Mam wrażenie, że od wszystkich tych myśli moja głowa zaraz eksploduje.
- Wszystko w porządku? – Christina mnie przytula.
- Nie wiem. – szepczę jej w ramię, a po moich policzkach spływają łzy. Nie mogę się opanować.
- Hej, nie płacz. To jest twój dzień. – kciukami ociera moje mokre policzki i poprawia opaskę na oczach. – Boże, ale ten tekst jest tandetny. – śmieje się i łapie mnie za ramiona. – Tris, jesteś odważna, bezinteresowna, mądra, jesteś moją najlepszą przyjaciółką i nie znam drugiej tak wyjątkowej osoby jak ty. Tam czeka na ciebie najprzystojniejsze ciacho w Nieustraszoności, więc nie każ mu czekać. Wszyscy, którzy się tu zebrali podziwiają Cię, ja też. Tylko nie popadnij w samouwielbienie. – cała Christina. – Zrobiłaś coś, czego nikt inny by nie zrobił. Poświęciłaś tyle rzeczy, tyle cierpienia, a teraz masz wreszcie szansę żeby cieszyć się z tego, co udało Ci się ocalić. Więc skup się i idź do Cztery. Bo znając jego nadopiekuńczość od czasu twojej śpiączki, zaraz tu przyleci sprawdzić czy jesteś cała. On Cię kocha, i ty jego też, więc idź tam i weźcie ślub bo nie znam takiej dwójki jak wy. Dziękuję, za wszystko. – Jej słowa sprawiają, że zamieram. Gdy całuje mnie w policzki i liczy na głos moje kroki nadal nie dociera do mnie co właśnie powiedziała. I słyszę jej sygnał. Ściągam opaskę z oczu, doskonale zdając sobie sprawę, że płaczę. Pierwsze co widzę, to czerwony dywan pod moimi nogami. Powoli, nie zwracając uwagi na obserwujące mnie setki par oczu unoszę głowę do góry. Mój wzrok w końcu natrafia na mężczyznę ubranego w czarny garnitur. Mojego mężczyznę.


Może to idiotyczne, ale sama czytając ten rozdział uśmiechałam się od ucha do ucha i aż mi się łezki w oczach pojawiły. XDDD Jestem głupia XD
A jak Wasze wrażenia? <3

7 komentarzy:

  1. Mi jak zwykle się podobał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietnie, wcale sie nie dziwie, ze sie usmiechalas. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super. Btw, wcale nie jesteś dziwna - mi też czasem odwala XD Moim zdaniem każdy, kto przeczytał Niezgodną, chociaż trochę się zmienił.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo, bardzo mi się podobało!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyno!!! Jak ty to robisz? Skąd takie mega pomysły. Rewelacja!!!

    OdpowiedzUsuń