czwartek, 14 kwietnia 2016

Rozdział 68.

Tris

- Co tu jest grane? – pytam i unoszę brwi w oczekiwaniu na wytłumaczenie.

Kobieta podnosi się z podłogi i zostawia męża opartego o ścianę. Dzieci przysuwają się do mężczyzny i chwytają go za ręce. Krzywię się w środku, wiem jak się muszą czuć. Ich spokój zostaje zaburzony przez członka Nieustraszoności. Tych którzy „wywołali” wojnę.
- Nie musicie się bać, po prostu moim obowiązkiem jest zapewnienie bezpieczeństwa innym.
- A nas możesz tak traktować? – mężczyzna odparowuje kiwając w moją stronę głową. Ma niski gardłowy głos, który jest jeszcze bardziej zniekształcony przez szmatkę którą zaciska na mostku nosa.
- To ty mnie zaatakowałeś – prycham i rozglądam się po pomieszczeniu. Zauważam kanapę i wskazuję na nią palcem. – Nie będzie ci wygodniej na sofie?
- Tu jest w porządku. – mamrocze i powoli unosi się na nogach.
- Niczego ze mną nie próbuj – mówię od razu. – Albo stój gdzie stoisz albo siadaj, to obojętne, ale w tej chwili macie zacząć wyjaśniać cokolwiek. Jeśli tego nie zrobicie zabiorę was do naszej kwatery.Tam pogadamy w obecności innych. Niekoniecznie milszych ode mnie.
Mężczyzna chwyta za ręce dzieci i delikatnie ciągnie je w stronę kanapy. Chłopczyk i dziewczynka od razu biegną w stronę zielonego tapczanu, a ich matka opiekuńczo kładzie dłoń na ramieniu mężczyzny. Po chwili przemyśleń, ruszam z miejsca i szybko podchodzę do kobiety. Jej mąż w ułamku sekundy, z szybkością o którą bym go nie podejrzewała, zasłania ją swoim ciałem i patrzy na mnie wyzywająco.
- Spokojnie. Chcę tylko się przedstawić.
- Możesz to zrobić z odległości – parska i wypycha kobietę zza swoich pleców w stronę dzieci.
- Jak chcecie – rzucam obojętnie i usadawiam się na fotelu naprzeciw. – Słucham. Musicie się streszczać bo moi nowicjusze zaraz skończą trening.
Kobieta rzuca mężczyźnie zaniepokojone spojrzenie. Czyżby się obawiała większej ilości osób w tym terenie? Szatynka odchrząkuję i zaczyna mówić.
- Mieszkamy tutaj od paru lat. – gdy słyszę pierwsze zdanie zamieram. Parę lat? To już zaczyna być niepokojące. – Tak, żyliśmy tutaj jeszcze przed wojną. – wyjaśnia gdy widzi moją minę. – Pewnie cię to zdziwi, ale Altruiści wiedzieli, że istniejemy. Dawali nam rzeczy potrzebne do przetrwania, a my pomagaliśmy im w innych sprawach. Równo warta wymiana.*
Milczę nawet gdy wiem, że kobieta nie ma zamiaru dodać nic więcej. Kolejna nieodkryta tajemnica. Czyli jest ich jeszcze więcej?
- Znaliście kogoś o imieniu Natalie? – pytam prostu z mostu. Być może moja matka jako wysłanniczka Agencji miała z nimi coś wspólnego.
- Nie – kobieta kręci głową, ale kątem oka zauważam jak mężczyzna drga na dźwięk tego imienia.
- Kłamiesz- przenoszę wzrok na ojca dzieci, które skulone wtulają się w boki matki. – Ty coś wiesz. Nie ma sensu mnie oszukiwać. Może i oblałam test na Prawą, ale czegoś nauczyłam się od mojej przyjaciółki.
- Parę razy zleciła nam robotę. - odpowiada i patrzy mi w oczy.
- To moja matka. – odparowuję coraz bardziej zniecierpliwiona. – Nie żyje i chcę się o niej dowiedzieć jak najwięcej.
Widać, że moim wyznaniem spowodowałam szok u kobiety. Jej oczy rozszerzyły się mimowolnie.
- Nie żyje? – mamrocze w moją stronę.
- Zabili ją żołnierze pod kontrolą Jeanine. – wyjaśniam pośpiesznie. W moim sercu pojawia się jeszcze ukłucie bólu, ale wiem, że tam gdzie teraz się znajduje, jest jej lepiej. – Co jeszcze o niej wiecie?
- To ona znalazła nam ten dom… Widziała w jakich okropnych warunkach żyliśmy…
- Czekaj.. Nie byliście w żadnej z frakcji? Nie zdaliście nowicjatu? – dopytuję zaniepokojona.
- Wiesz co to jest… - kobieta zerka niepewnie na męża, ale ten kiwa głową. – Niezgodność?
Zamieram. Nie mogę oddychać, ruszyć się, cokolwiek. Znowu wracam do przyszłości? Nie chcę tego, nie mam ochoty wspominać najgorszych momentów mojego życia.
- W-wy… - waham się – Wy wszyscy jesteście Niezgodni, prawda? – czuję gorąco z tyłu głowy.
Odpowiada mi pojedyncze kiwnięcie głowy.
- Jakim cudem uniknęliście wykrycia i wiecie cokolwiek co się dzieje teraz na zewnątrz? – pytam, czując się pusta w środku. Zaczynam drętwieć.
- Ostrzegli nas Altruiści, jeszcze przed nocą ataku. Kazali się schować i nie wychodzić. –odpowiada zamyślona i po chwili dodaje – w piwnicach mieliśmy przygotowane jedzenie i wszystkie środki potrzebne do przeżycia na właśnie taką chwilę. Altruiści się nie pojawiali więc dopiero niedawno spostrzegliśmy, że wszystko wróciło na swój dawny tor.
 Ostatnie pytanie – myślęostatnie..
- Ilu Was jeszcze jest? – pytam, wzrok zasłaniają mi powoli czarne plamy. Czuję jak żółć podchodzi mi do gardła. Obraz przesuwa się mi się przed oczami gdy zaczynam szukać jakiegokolwiek pojemnika do którego mogłabym zwymiotować.
- Oprócz nas, około 20 osób. Nie wiem czy przeżyli. Tylu nas było przed wojną. Są rozmieszczeni w 4 innych domkach. – kobieta podnosi wzrok znad splecionych na swoich kolanach dłoni i patrzy na mnie – Dobrze się…?
- Muszę do toalety – przerywam jej i szybko wstaję. – Gdzie ona jest?
- Na dole – odpowiada błyskawicznie i podchodzi do mnie. Słyszę szarpanie, zapewne jej mąż nie chce pozwolić jej do mnie podejść, ale kobieta chyba postawiła na swoim bo jej ręce obejmują mnie w talii. – Siadaj, nie możesz chodzić w takim stanie. Przyniosę miskę. Połóż się.
Mimo, że szatynka nie jest ode mnie o wiele starsza, słucham się jej. Głos z tyłu głowy podpowiada mi, że to niebezpieczne. W każdej chwili mogą mnie zabić. Nie mają podstaw aby mi ufać, tak samo jak ja nie mam podstaw aby ufać im.
Słyszę uderzenia stóp o schody i przy mojej głowie pojawia się kobieta z szklanką wody i starym, białym wiadrem. Nachyla się do mnie i szepcze do ucha słowa, które sprawiają, że zasycha mi w gardle.
- Jesteś w ciąży, prawda? – przykłada mi do czoła zimny okład. Dlaczego jest dla mnie miła? Przed chwilą pobiłam jej męża. Zastraszałam jej rodzinę. Delikatnie kiwam głową. Kobieta wzdycha – Tak myślałam. – odwraca się do tyłu i mówi – John, weź dzieci na dół, poradzimy sobie.
Prychnięcie dobiega z mojej lewej strony, ale dzieci i ich ojciec schodzą na niższe piętro.
- Czemu mi pomagasz? – pytam, powoli zaczynam wracać do pełnej sprawności.
- Altruiści nas czegoś nauczyli, wiesz. – patrzy mi w oczy i siada na stole przed kanapą na której leżę.
- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale jestem teraz w trudnej sytuacji. – odpowiadam. – Nie mogę po prostu zignorować waszego istnienia. Muszę powiadomić o tym innych.
- Domyśliłam się. Ale czy nie po to wybraliście nowe władze? Żeby być lepszymi liderami? Na pewno znajdziecie rozwiązanie. – jej wzrok zmienił się. Patrzy na mnie z pewnością siebie, ale z jej oczu nie bije żaden dystans. I chyba nie wspominałam o wybieraniu nowych liderów?  – Ty też jesteś Niezgodna, prawda? Doskonale wiesz, że nie pasujemy do jednej frakcji. Nie możemy się dostosować.
- Wiem – prycham i podnoszę się do pozycji siedzącej. W moją stronę zostaje wyciągnięta ręką z wodą. Kiwam głową w podziękowaniu i biorę ją w swoje ręce. – Myślałam nad tym przez pewien czas…- przez moment waham się, czy mogę powiedzieć to, co chodzi mi po głowie od paru miesięcy ale dociera do mnie, że rozmawiam z taką samą osobą jak ja, która myśli na kilka sposobów. Ona może mi pomóc podjąć racjonalną decyzję. – Zastanawiałam się…
- Nie masz czasu. – kobieta mówi szybko – Nowicjusze czekają, zaraz będą cie szukać. Nie chcemy kłopotów.
- Wiesz więcej niż mi mówiłaś, prawda?
Kobieta uśmiecha się tajemniczo i kiwa głową.
- Twoja matka była moją przyjaciółką. – widząc pytanie czające się w moich oczach, od razu odpowiada. – Tak, jestem z Agencji. Mój mąż o niczym nie wie. Nikt z pozostałych nie wie. Miło by było gdybyś utrzymała to w tajemnicy. A teraz mów, nad czym się zastanawiałaś?
Mierzymy się przez chwilę wzrokiem. W końcu uśmiecham się kącikiem ust i odpowiadam.

- Nad zniesieniem systemu frakcji.


*Ach ten Ed i FMA Brotherhood XDD
Ja nie wiem jak to jest XD Nie mam na nic pomysłu, ale jak w końcu siądę do klawiatury i zacznę pisać to w głowie pojawia mi się milion scenariuszy jak to rozegrać. XD Pełna spontaniczność. XD No ale najważniejsze jest, że pojawił się rozdział . :D
I jeszcze mam troszkę pomysłów :D. Enjoy! <3

czwartek, 7 kwietnia 2016

Wyjaśnienia

Pewnie oczekujecie, że teraz wyjawię ogromną tragedię która mnie spotkała bądź brak czasu wywołany nadmiarem nauki...
Jednak tak nie będzie.
Co tu dużo mówić.
Bałam się wejść tutaj i zobaczyć wszystkie Wasze komentarze, które przyprawiły by mnie o masakrystyczne wyrzuty sumienia.
Ale wiecie jak to jest jak człowiek się w pewnym momencie wypali z pomysłów?
U mnie tak się stało.
Zarówno Niezgodna i jak i to ff o Sheo o którym piszecie po prostu... no po prostu już mnie tak bardzo jak kiedyś to nie interesuje. Nie jestem w to tak wciągnięta jak kiedyś.
ALE
To nie oznacza że przerwę, bo wiem jakie to wkurw***ące kiedy ktoś zacznie i nie skończy czegoś pisać. XD
Spodziewajcie się jeszcze dwóch rozdziałów. 
Jednego - który skończy wątek zaczęty w poprzednim rozdziale.
Drugiego - Epilogu 3 bądź 5 lata później który napisałam jeszcze gdy dodawałam rozdziały na bieżąco na stronie.

Jeśli ktoś jeszcze dotarł do tej części to muszę zaznaczyć:
To nie tak że już nie mam ochoty pisać.
MAM i to w CHOLERĘ wielką. XD
Potrafię w głowie obmyślić całego jakiegoś fanfika i wystarczy to przelać na papier.
Ale są one o innych rzeczach po prostu (teraz mam akurat fazę na anime).
Skończę Alive w najbliższym czasie, ale może być PRAWDOPODOBNE, że wstawię tu jeszcze jakieś oneshoty z ich życia czy coś :P

Odnośnie FF o SHEO:
Tam jestem w kompletnej dupie. XD Parring słabo mnie już rusza (no jestem szczera) i cholera nie mam najmniejszego pomysłu. A jeśli miałabym na to jakiś pomysł to fanfiction stałoby się lemonem XD.
Jeśli nie wiecie co to lemon to wiedzcie że to dla... dla... powinnam powiedzieć 18+ no ale sama takie czytam więc... po prostu dla dojrzałych, o.

Także w tej chwili zabieram się za pisanie. Nie wiem czy to dzisiaj skończę. Postaram się. Obiecuję.
Dziękuję Wam za Wasze wytrwanie. <3