niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 13.

Tris
Moja ręka uderza o poręcz i czuję jak zdziera mi skórę do krwi. Pewnie będę miała bliznę, ale teraz czuję się po prostu szczęśliwa, że udało mi się czegokolwiek złapać. Uspokajam oddech, czuję jak buzuje we mnie adrenalina. Przechylam głowę w dół, jest za ciemno żebym mogła dostrzec chociażby kontury postaci na dole.
- TRIS! – słyszę z dołu Tobiasa i krzyczę, żeby mógł zobaczyć gdzie jestem.
- Zostań tam. Zaraz będę na dole. – wołam, ale idę w górę. Nadal muszę zanieść tam flagę. Szybko docieram do platformy i dokładnie kryję flagę żeby nie było jej widać, mrużę oczy patrząc w ciemność panującą na dole. Słyszę jak Cara i Tobias ze sobą gadają, ale nie mogę wyłowić z ich rozmowy żadnych informacji.
Z wysiłkiem dostrzegam kontury Tobiasa i mierze do niego z broni. 

Wdech. Wydech. Strzał.
- Cholera jasna, Tris! – wrzeszczy Tobias.
- Nie trzeba było tak dobrze mnie tego nauczyć, kochanie! – Śmieję się w dół. Zawieszam sobie broń na plecy i zaczynam schodzić z drabiny tak szybko jak pozwalają mi na to moje obolałe nogi. Kiedy docieram na dół, Tobias chwyta mnie w talii i przewiesza przez ramię.
- Jesteś nieobliczalna, Beatrice. – Trzaskam go w plecy za to, że nazwał mnie Beatrice i śmieję się z farby rozmazanej na jego policzku.

Tobias
Od początku, odkąd rozdzielili mnie z Tris wiedziałem, że powinienem był być z nią. Odłączam się od grupy i zaczynam podążać za śmiechem dziewczyn, aż docieram do dobrego punktu obserwacyjnego, z którego mogę widzieć Ferris Wheel. Zauważam Care i nawet nie muszę patrzeć na górę, żeby wiedzieć że Tris się tam wspina.
Biorę sobie Care na cel. Wdech, wydech, strzał. Widzę farbę rozpryskującą się na klatce piersiowej Cary, ale dzieje się coś czego się nie spodziewałem, Erudytka nieumyślnie podnosi broń i wystrzela. Widzę jak Tris zamierza chwycić szczebel znajdujący się o wiele wyżej, ponieważ jednego brakuje i widzę jak farba trafia ją w bok i zrzuca ją z drabiny.
- TRIS! – krzyczę. Coś woła, ale nie mogę usłyszeć co. – Jak mogłaś pozwolić jej się wspinać?! – mówię wściekle do Cary.
- Ona ma prawo mieć własne życie, Cztery. Nie mogę zabronić jej różnych rzeczy.
- Możesz być odważna i sama wspiąć się na tą przeklętą drabinę.
- Przepraszam, ale o ile pamiętam to ty byłeś tym, który do mnie strzelał. – Po tych słowach kulka z farbą rozpryskuje się na mojej twarzy. Patrzę w górę i widzę bardzo zadowoloną z siebie Tris.
- Cholera jasna, Tris! – wrzeszczę na nią. Cara i ja zapominamy o czym przed chwilą rozmawialiśmy i zaczynamy się śmiać, podczas gdy Tris schodzi na dół. Chwytam ją zanim ma możliwość dotknięcia podłogi i niosę ją w kierunku pociągu. – Jesteś nieobliczalna, Beatrice. - śmieję się a ona klepie mnie w plecy. Jej śmiech jest podobny do gulgotania bo niosę ją do góry nogami. Nie mogę się powstrzymać i uśmiecham się na ten dziwny dźwięk.
Docieramy do pociągu, a ja wskakuje na niego razem z Tris cały czas przewieszoną przez moje ramię. Stawiam ją na ziemi, próbuje mnie pocałować, ale kładę rękę na jej ustach.
- Tris, kocham Cię, ale proszę nie rób rzeczy takiego typu dla jakiejś głupiej gry. – Zaczyna lizać mi rękę i szybko ją opuszczam. Z lekkim grymasem na twarzy wycieram ją o spodnie.
- Też Cię kocham, ale najpierw musisz mi zaufać, okay? – kiwam głową i przyciskam usta do jej warg. Napiera na mnie biodrami i jęczę, gdy zdaję sobie sprawę, że jesteśmy w najgorszym miejscu na to. Tris się śmieje, oboje siadamy na podłodze pociągu i zaczynamy gadać o wszystkim i o niczym.

sobota, 23 maja 2015

Rozdział 12.

Tobias
Czuję jakby minęła wieczność odkąd byłem w pociągu. W ciągu ostatnich dni cały czas siedziałem w biurze z Tris i teraz czuję, że od tamtego czasu biorę swój pierwszy, prawdziwy oddech. Spoglądam na Tris, która siedzi wyprostowana pod ścianą z zamkniętymi oczami. Idę w jej kierunki i przykucam naprzeciwko niej, tak że jestem na wysokości jej oczu i przyciskam moje usta do jej. Owija swoje ręce wokół mojej szyi, przechylam się na bok tak, że Tris znajduje się teraz nade mną. Jestem zdziwiony, kiedy siada na mnie okrakiem. Znowu zachowuje się całkiem inaczej niż zwykle. Ostatnimi dniami pozwala sobie na coraz więcej. Całuje mnie i patrzy w oczy, uśmiecham się do niej. Podciągam się na łokciach i przesuwam ustami po linii jej szczęki, Tris wzdycha. Po jakimś czasie przyciska mnie jednak do podłogi i szepcze do ucha.
- Przykro mi to mówić, ale musimy wysiadać. – śmieję się, pamiętam kiedy to ja powiedziałem do niej te słowa. Podnosimy się i biorę pistolety, które położyłem w kącie i zarzucam je sobie na ramiona. W żadnym wypadku nie chcę, aby Tris niepotrzebnie się nadwyrężała. Pociąg zwalnia, aż w końcu całkiem się zatrzymuje z czego, jestem zadowolony. Zeskakuję a potem chwytam Tris w talii i jej również pomagam zeskoczyć. Całuję ją w czoło i biorę za rękę, po chwili dołączamy do ogromnej grupy Nieustraszonych.
- Okej ludzie! – Zeke krzyczy i trzyma ręce uniesione w górze jako znak do zaprzestania rozmów.
- Zeke cały czas wierzy, że może pokonać dziewczyny, więc podzielimy się na zespoły biorąc pod uwagę płeć! – woła Shauna. Chłopaki wiwatują a dziewczyny śmieją się i krzyczą No to jazda! Ociągam się, ponieważ nie mam ochoty opuszczać Tris, dlatego zdejmuję z siebie broń w zwolnionym tempie.
- Postaraj się być bezpieczna, nie doprowadź do niebezpiecznych sytuacji, w których potem będziesz musiała brać udział i nie wspinaj się na Ferris Wheel. – mówię jej szybko.
- Dobrze, tato. – śmieje się do mnie i dołącza do swojej grupy. Ja również się śmieję i biegnę dołączyć do grupy chłopaków, którzy już zmierzają w stronę lasu. Patrzę za grupą Tris, która kieruje się w stronę Ferris Wheel z nadzieją, że nie będzie miała ochoty na zrobienie czegoś głupiego.

Tris
Na początku odbieram słowa Tobiasa z rozbawieniem kiedy daje mi dokładne instrukcje co mam robić a co nie, ale druga połowa mojego mózgu podkreśla, że złe jest to, że mówi mi co mam robić. Nie mogę go oczywiście za to winić, został przy mnie kilka tygodni nie mają pewności, czy w ogóle się obudzę. Ale nadal jestem w środku Nieustraszoną. Czy nie mogę mieć trochę zabawy?
- TRIS! – Christina krzyczy mi prosto do ucha czego wynikiem jest to, że potykam się i wpadam na jakąś osobę.
- Przepraszam. – mamroczę, a ona podnosi głowę. To Lauren.
- Hej, ty byłaś pierwszym skoczkiem.
- Tak, ty natomiast byłaś drugim instruktorem. Stałaś obok Tobiasa. – Jej twarz pochmurnieje.
- O tak. To prawda, że jesteście razem?
- Tak, są razem, a teraz jeśli możesz wybacz nam, - Christina chwyta mnie za ręce ale nie ciągnie, jest teraz bardziej ostrożna mając na uwadze stan moich nóg. – Mówiłam do Ciebie, ponieważ dziwnym sposobem nie zostałam poinformowana o postępach w Waszym związku. I nie miałam jakoś czasu dowiedzieć się na przykład, że ty i Cztery to zrobiliście! – Zatykam jej usta ręką i spoglądam na Lauren, która posyła mi zabójcze spojrzenie.
- Christina! – mówię z irytacją.
- Będę krzyczeć dopóki mi nie powiesz.
- To się po prostu stało, Christina. – kręci głową.
- Nic się nie dzieje tak ‘po prostu’. – pstryka mi przed twarzą palcami. Wracam do tego momentu myślami i kiwam głową.
- Tego dnia po raz pierwszy od czasu śpiączki sama stanęłam na nogach. – tłumaczę, ale ona oczywiście czeka aż powiem coś więcej. Wzdycham z rezygnacją. – Zapytał czy nadal boję się intymności, a ja powiedziałam, że nie. Więc teraz już wiesz jak to się stało. – Christina piszczy i mówi:
- Mój tok myślenia był zupełnie inny. Jednakże, myślałam że wasz pierwszy raz będzie romantyczny i będzie miał on miejsce w przyszłości, kiedy już się pobierzecie. Ponadto, kiedy będziecie chcieli mieć dzieci. – Kulę się kiedy orientuję się, że cała grupa stanęła i śmieje się z Christiny. Czuję jak temperatura w moich policzka wzrasta i słyszę jak Christina mówi, że mnie przeprasza ale w tej chwili jestem zbyt zawstydzona aby przyjąć jej przeprosiny.
- Jakieś pomysły gdzie schować flagę? – pyta Shauna i w tej chwili Lauren występuje z tłumu.
- Ukryjmy to gdzieś wysoko na Ferris Wheel. – rzucam. Te słowa wypowiedział równocześnie ktoś obok. Wzdrygam się i zdaję sobie sprawę, że Lauren i ja myślimy podobnie. Parę osób zgadza się z tym pomysłem reagując okrzykami, a Shauna kiwa głową stojąc sama z boku.
- Kto pójdzie na górę? – wszyscy Nieustraszeni oczywiście podnoszą swoje ręce w górę, ale ja i Cara trzymamy nasze opuszczone. Shauna to zauważa i spogląda na nas. – Wy obie prawdopodobnie nie możecie biegać, więc będziecie odpowiednie do wykonania tej misji. - Cara wygląda na zdenerwowaną ale bierze flagę, obie udajemy się w miejsce gdzie możemy zacząć się wspinać podczas gdy inni obmyślają strategie.
- Nigdy bym nie przypuszczała, że ty i Cztery…
- Proszę możemy o tym nie gadać? Już wcześniej byłam zbyt zakłopotana a z Christiną nie spotkam się jeszcze przez 24 godziny, więc mam tylko dobę na to aby cieszyć się spokojem. – Cara śmieje się w zrozumieniu i w końcu docieramy do platformy koła.
- Nie jestem pewna czy powinnaś iść, Tris. Wiem że nie możesz teraz wyginać swoich nóg… - spuszcza głowę, a ja kręcę głową.
- Drżysz. Po prostu osłaniaj mnie, a ja szybko wejdę na górę i tak samo szybko zejdę. – biorę z jej ręki flagę co nie wymaga ode mnie wielkiego wysiłku, ponieważ wiem, że ona sama nie ma ochoty się tam wspinać. Szczeble nic się nie zmieniły od czasu inicjacji, a broń tak samo jak wtedy obija mi się o plecy, jedyna różnica to ta, że nie ma ze mną Tobiasa.
Jestem już prawie na platformie, kiedy słyszę jak Cara strzela. Nie mogę usłyszeć wszystkiego dokładnie bo wieje wiatr, więc decyduję, że najpierw wejdę na samą górę i dopiero wtedy zerknę co się dzieje na dole. Brakuje szczebla więc wyciągam rękę dalej, aby złapać się następnego kiedy kula trafia mnie w bok i w rękę, którą trzymałam się jedynego szczebla. Tracę stabilność, moje nogi się ześlizgują. Zaczynam spadać. W panice wyciągam ręce i na ślepo szukam punktu zaczepienia. Z moich ust wyrywa się zduszony krzyk. W duchu modlę się aby moja dłoń natrafiła na szczebel.

wtorek, 12 maja 2015

Rozdział 11.

Tris
Patrzę na Shaune, która trzyma bukiet z białych i srebrnych kwiatów. Ręce jej się trzęsą, ale jest uśmiechnięta. Razem zdecydowałyśmy, że nie będzie to tradycyjne wesele, gdzie ojciec panny młodej odprowadza ją alejką pod ołtarz i oddaje panu młodemu. Gadaliśmy z Zeke’m, ale powiedział, że interesuje go tylko to z kim będzie się żenił. I całe planowanie zostawił nam. Po prostu idealny materiał na męża.
W zamian, druhna ma ją sprowadzić w dół do jamy. Właśnie teraz tutaj stoimy i czekam na znak od Christiny, że Zeke, Cara, Tobias i Caleb są gotowi. Niespodziewanie Shauna bierze moją rękę i ściska ją mówiąc:
- Jestem ci bardzo wdzięczna, wiesz o tym prawda? – kiwam głową, jestem lekko zmieszana tym nagłym wyznaniem, a ona kontynuuje. – Tris, tych ludzi nigdy by nie było gdybyś nie była taka odważna, taka bezinteresowna. - Zaczynam się czerwienić w zakłopotaniu. Nikt nie miał odwagi rozmawiać ze mną na te tematy. Obawiali się, że popadnę w załamanie nerwowe. – To dlatego chciałabym abyś była moją druhną. Przeszłaś tak dużo a tak mało chciałaś w zamian, chciałam ci to powiedzieć, doceniam cię. – wówczas Christina wychyla swoją głowę i daje nam znak, że to już czas. Ściskam rękę Shauny i obie wiemy, że miałam na myśli podziękowania.
Usuwa swoją dłoń z uścisku i w zamian bierze mnie pod rękę i zaczynamy pokonywać naszą drogę do jamy. Słychać ryk wody w przepaści podczas gdy gra piosenka Paramore – I’m Still Into You. Piosenka jest w całości rockowa, nie mogę się powstrzymać i wybucham śmiechem.
‘Can't count the years on one hand, 

That we've been together, 
I need the other one to hold you, 
Make you feel, make you feel better.'
Shauna obraca się do mnie i także się śmieje. Idziemy rzędem między krzesłami na których siedzą Nieustraszeni i członkowie rodzin. Zeke stoi dalej, obok stołu na którym leżą papiery, zostaną one podpisane kiedy Zeke i Shauna złożą sobie już przysięgę. Tobias stoi za tym stołem, trzyma dwa pudełka gdzie znajdują się złote obrączki. Cara i Caleb stoją po przeciwnych stronach i uśmiechają się do siebie.
Cause I don’t really need to wonder at all 

Yeah, after all this time I’m still into you
 I’m still into you I’m still into you
Przekazuję Shaune Zeke’owi, a on chwyta ją za rękę. Piosenka przestaje grać i jestem pewna, że Shauna wspomniała o tym aby skrócić ją o parę zwrotek. Staję za stołem obok Tobiasa, w tej chwili zaczyna głośno mówić, tak żeby słychać go było ponad przepaścią.
- Zebraliśmy się tutaj wszyscy, aby świętować miłość, która złączyła tego oto tutaj mężczyznę i kobietę.
- Poprosili nas o to, abyśmy powiedzieli parę słów, podkreślam PARĘ słów, ponieważ stwierdzili, że jest to lepsze niż wygłaszanie pełnej mowy. Jak wszyscy wiemy, Nieustraszeni nie są szczególnie cierpliwi. – Te słowa sprawiają, że w tłumie słyszę śmiechy pochodzące zapewne od członków Nieustraszoności, którzy stale wiercą się w tłumie. Tobias kontynuuje:
- Z Zeke’em znam się już od dawna, i nigdy nie widziałem go szczęśliwszego niż w chwili, gdy po raz pierwszy poznał Shaune. – Obracają się i uśmiechają się do siebie.
- Ta dwójka będzie wieść razem długie i szczęśliwe życie. Są idealną parą. – Teraz nadszedł czas na wygłoszenie ich przysiąg. Zeke zaczyna:
- „Jestem w Tobie zakochany, i nie uważam że w moim biznesie jest odmawianie sobie prostych przyjemności takich jak mówienie prawdy. Jestem w Tobie zakochany, i wiem że miłość to tylko krzyk w pustce, i wiem że zapomnienie jest nieuniknione, i że wszyscy jesteśmy straceni, i że kiedyś cała nasza praca obróci się w pył, i że słońce połknie jedyną ziemie którą mamy, ale wiem też, że jestem w tobie zakochany.” Przeczytałem to kiedyś w jakiejś książce.
- Wiem, że nigdy nie byłeś szczególnie uzdolniony w byciu romantycznym - Shauna się śmieje, ale mogę zauważyć łzy w jej oczach.
- Jednak kiedy to przeczytałem, byliśmy już razem dwa lata. Przeczytałem to i pomyślałem, że właśnie to chciałbym powiedzieć Ci w dniu naszego ślubu, ponieważ nie jestem w stanie po prostu wyznać ci wszystkich moich uczuć, które do ciebie żywię, Shauna. Nawet tutaj, nie da się opisać tego jak bardzo cię kocham i jak bardzo cię potrzebuje w moim życiu. Nie mogę się doczekać aby spędzić z tobą resztę mojego życia. – Tobias chwyta moją rękę, patrzy na mnie z góry i się uśmiecha, oddaje mu uśmiech. Shauna zaczyna.
- Pierwszy raz się poznaliśmy gdy byliśmy jeszcze dziećmi i braliśmy udział w zbrodni z tym gościem tutaj. – Patrzy na Tobiasa, a on lekko się śmieje. – Tak samo stoimy tu dzisiaj. Jesteś taki sam jak zawsze. – to wywołuje kilka śmiechów ze strony bliższych kolegów Zeke’a, którzy przyznają rację Shaunie. – Mimo wszystko, kiedy Cię spotkałam, zmieniłam się. Nigdy bym się nie domyśliła, że jestem zdolna kochać kogoś tak mocno jak teraz. Zeke, sprawiasz że się śmieje nawet nie próbując mnie rozśmieszyć, możesz sprawić, że będę płakać, czytając bądź cytując czyjeś słowa i sprawiasz, że jestem szczęśliwa będąc przy mnie codziennie. Nie mogę sobie wyobrazić, że kiedyś się obudzę a Ciebie nie będzie obok mnie. Uriah powiedział mi kiedyś... – jej głos się załamuje i bierze głęboki wdech – Powiedział mi, że jesteśmy dla siebie idealni, ponieważ nigdy nie widział Ciebie tak szczęśliwego z nikim innym. Zawsze będę Cię kochać. – Zeke się uśmiecha, kiedy łzy spływają mu po policzku.
W tym momencie ja i Tobias podajemy im obrączki, a oni zakładają je sobie nawzajem na palce. Obracają się i razem podpisują papiery na stole.
- Możesz pocałować pannę młodą. – Mówimy w tym samym czasie. Całują się, a Nieustraszeni wstają i zaczynają wiwatować, tupią nogami i wyrzucają pięści w górę. Również mam ochotę krzyknąć, nie mogę oprzeć się temu klimatowi, ale Tobias tylko stoi z uśmiechem na twarzy i robi kciukiem kółka na wierzchu mojej dłoni.
Muzyka ponownie zaczyna grać i wszyscy zaczynają tańczyć. Wszyscy mamy około godziny czasu zanim rozpocznie się druga część wesela. Tobias obraca się do mnie i prosi mnie na parkiet. Śmieję się z tego jak absurdalna jest ta sytuacja. Nigdy nawet nie wyobrażałam sobie, że ja i Tobias dożyjemy tego momentu gdzie będziemy mogli się zrelaksować i razem zatańczyć. Widzę jak Caleb tańczy z Carą i przez chwilę wszyscy tańczymy jednocześnie.
Ostatecznie robi mi się gorąco, więc muszę przebrać się w wygodniejsze rzeczy, chwytam więc rękę Tobiasa i ciągnę go do apartamentu. Używamy starego apartamentu Tobiasa i jestem zdziwiona, że ledwo przekraczamy próg pokoju czuję jego usta na moich. Ciasno obejmuje mnie swoimi rękami w talii a ja podnoszę moje ręce i wkładam mu je we włosy. Zaczyna pchać mnie w stronę łóżka, ale wyślizguję się z jego uścisku.
- Oj no weź, musimy się przebrać.
- Mogę Ci w tym pomóc. – Uśmiecha się. Kręcę głową i chwytam swoje ubrania, znów wyrywając się z jego uścisku. Biorę ciuchy i rzucam nimi w Tobiasa. Zajmuje mu to chwilę i parę razy prawie udaje mu się mnie przekonać aby po prostu zostać z nim w jego starym pokoju, ale ostatecznie decydujemy, że się przebierzemy.
Kiedy już jesteśmy gotowi i wychodzimy, Christina wychyla się z innego pokoju i chwyta mnie za rękę.
- Nadal potrafisz wskoczyć na pociąg? – szturcha mnie w ramię.
- Myślę że tak, tylko bieganie jest trochę trudne jak na razie.
- No to dobrze. Spowolnimy trochę pociąg i będzie to ułatwienie zarówno dla Ciebie jak i Shauny.
Chwilę potem idziemy w komfortowej ciszy w stronę torów, gdzie jak już widzę leży stos pudełek.
- KAŻDY BIERZE BROŃ I PUDEŁKO Z KULAMI NA FARBĘ! – Tobias krzyczy swoim głosem instruktora, nie mogę się powstrzymać i śmieję się z niego, pamiętając czasy kiedy byłam bardziej zaintrygowana jego postacią niż onieśmielona. Jest tu ogromna liczba osób dlatego Tobias bierze od razu broń dla siebie i dla mnie i zakłada je na ramię. Słyszę hałas pociągu, który się zbliża i znów czuję się tak jakbym była podczas inicjacji. Ludzie ubrani na czarno zaczynają biec i wskakują do wagonów, ale ja z Tobiasem czekamy na końcu. On pierwszy skacze i podaje mi rękę. Natychmiast siadam, żeby podmuch wiatru mnie nie przewrócił i próbuję pociągnąć Tobiasa ze sobą, jednak on cały czas stoi i obserwuje jak siedziba Nieustraszonych rozmazuje się w oddali.

czwartek, 7 maja 2015

Rozdział 10.

Tris
- Tris, możesz mi podać inną wsuwkę? – odchodzę od Cary i spełniam jej prośbę. Rozglądam się za potrzebnym jej przedmiotem. Dziwnie się czuję chodząc, nie jestem do tego przyzwyczajona, biorę pudełko ze wsuwkami. Shauna ma srebrny cień do oczu i idealną ilość maskary, nie jest jej za dużo, ale też nie jest niewidoczna. Cara nakłada jej czerwoną szminkę, której kolor idealnie do niej pasuje i nie jest za bardzo uderzający. Jej blond włosy są związane w kok a po bokach jej twarzy zwisają dwa loczki.
- Wyglądasz przepięknie, Shauna. – uśmiecham się do niej.
- Jesteś następna Tris! – Zaczyna się śmiać z mojej reakcji, która prawdopodobnie zmieniła się z zachwytu w przerażenie. Wracam myślami do czasu kiedy pierwszy raz miałam na sobie makijaż, to było z Christiną. Uśmiecham się do swoich wspomnień, cały czas pamiętam jaki był jej wyraz twarzy i jak zabójczo wyglądała z eyelinerem w ręce. Cara ma włosy związane w warkocz, lekko nałożony niebieski cień do oczu i maskarę. Jestem prawie pewna, że nałożyła sobie sztuczny połysk, ale nie pamiętam. Shauna jej pomaga podczas gdy ja powoli biegam bo pokoju, cały czas zszokowana jak to możliwe że już chodzę.
Słyszę jak ktoś puka do drzwi, otwieram i ukazuje mi się uśmiechnięty Zeke.
- Nie możesz widzieć panny młodej! – krzyczę i rzucam się na niego ze śmiechem jednocześnie wypychając go z pokoju na korytarz.
- Chciałem tylko wam przypomnieć, kochane panie, że zostało pół godziny. – wygląda na szczęśliwego, ale widać że jest też trochę zdenerwowany.
- Wszystko w porządku?
- Jasne, tylko trochę dziwnie się czuję odkąd tutaj wróciliśmy, do Nieustraszoności. Rozumiesz? – kiwam głową, rozumiem. Szybko uporaliśmy się z przeniesieniem potrzebnych rzeczy na ślub. Na razie nie zostajemy tutaj na dłużej, zaraz po uroczystości ślubnej z powrotem wracamy do Agencji. Wszystko musi zostać załatwione tam na miejscu. Zostało jeszcze wiele niewyjaśnionych spraw, które trzeba jak najszybciej rozwiązać. Kiedy tu wróciliśmy cała jama była udekorowana, a bar został otwarty, żeby rozdawać drinki. To miejsce owszem, wygląda inaczej, ale cały czas czujemy jego prawdziwy klimat. Zeke macha na pożegnanie, a ja wracam do pokoju.
- Okay Tris, teraz ty. – Cara uśmiecha się i sadza mnie na krześle. – Jednakże, nie wiem czy jestem wystarczająco w tym dobra... Ja chyba się nie znam na makijażu…
- O co Ci chodzi? – pytam, nic nie rozumiejąc. Cara drapie się po brodzie i odwraca do Shauny.
- Shauna czy mogłabyś zrobić to za mnie? – Shauna wzrusza ramionami jakby miała powiedzieć „Po co nawet pytasz?” i z uśmiechem do mnie podchodzi.
- Jest tylko jedno…
- Cara, Shauna w co wy sobie pogrywacie?! – mówię, czuję się coraz bardziej zirytowana ich zachowaniem.
- Ona, może to zrobić. – Cara mówi podchodząc do drzwi. Posyła mi oczko i pcha drzwi tak, że otwierają się na całej szerokości, a w nich… a w nich stoi Christina.
- O mój Boże! – krzyczę i biegnę do niej. Potykając się i uważając żeby się nie wywalić, ponieważ moje nogi nadal są niezbyt zdolne do użytkowania. Christina mnie łapie i przytula, a ja zaczynam płakać. Ona tu jest. Mam swoją najlepszą przyjaciółkę z powrotem. Odsuwa mnie od siebie i wyciera łzy spod moich oczu.
- Oj no weź, czas aby skończyć twój makijaż! – Typowa Christina, myślę i się śmiejąc się zmierzam do stołu z potrzebnymi rzeczami. W jej oczach również pojawiają się łzy i obie śmiejemy się i płaczemy jednocześnie. Po bardzo, bardzo wylewnym przywitaniu, zasiadam na fotelu. Pierwsze co robi to warkocz, jestem z tego zadowolona, bo moje włosy nadal są króciutkie. Potem używa czarnego eyelinera, maskary i dodaje błyszczyk do ust. Przez cały ten czas Cara i Shauna rozmawiają gdzieś w głębi pokoju.
- Jak było w Dallas? – pytam Christinę gdy po raz kolejny sprawdza czy dobrze zrobiła mi makijaż.
- Idzie im bardzo dobrze. Ich działania zmierzają w dobrą stronę, ale jak na razie liczba dobrych genów się raczej zmniejsza niż zwiększa. W Dallas serum zostało wprowadzone i podaje się je ludziom, aby zakochiwali się odpowiednich osobach. To jest w sumie jak zmuszanie do rodzenia dzieci. Są tam traktowani jak zwierzęta. – wygląda na złą, ale kręci głową. – Zdecydowaliśmy pogadać z nimi o tym niż potem robić jakieś drastyczne rzeczy i teraz eksperyment został wstrzymany. To jak na razie duży krok, Tris. – uśmiecha się do mnie a ja oddaję uśmiech. – A teraz spadaj, ja też muszę sobie zrobić make-up. – śmieję się i schodzę jej z drogi. Christina ma na sobie zieloną sukienkę więc musi dobrać sobie odpowiednie kolory.
- Wyglądasz fantastycznie. – mówię, wówczas Christina przygląda mi się dokładniej.
- Masz coś do ukrycia. – O nie, to wszystko o czym myślę, bo Christina już mnie rozgryzła.

- TY I TOBIAS TO ZROBI-… - zatykam jej usta ręką. Spogląda na mnie pytająco, a ja daje jej tą satysfakcje i kiwam głową. Piszcząc cichutko mówi, że czas na zdjęcia. Shauna stoi ze mną na środku, po mojej prawej stronie jest Christina koło Shauny staje Cara. Ustawiamy samowyzwalacz i aparat zaczyna robić serie zdjęć. Po skończeniu sesji Christina podbiega do aparatu i obiecuje nam wszystkim te zdjęcia oprawione w ramkę.




wtorek, 5 maja 2015

Rozdział 9.

Tobias

Wydaje mi się, że Zeke trochę spoważniał i uspokoił się zanim wziął prysznic. Podczas gdy on się myje, ja zabieram się za posprzątanie z podłogi rozbitych butelek i upewniam się, że jest czysto. Zeke z pewnością nie chciałby, żeby Shauna zobaczyła co się tutaj działo.
- Cztery możesz mi rzucić po drodze jakieś ubrania? – słyszę wołanie przyjaciela. Przeszukuję po kolei szuflady i wybieram standardowy zestaw ubrań członka Nieustraszoności. Mimo, że mieszkamy na razie tutaj nie zmieniliśmy naszych przywiązań. Wszyscy mamy ubrania koloru czarnego. Powinienem o tym pomyśleć już wcześniej, ale jakoś nie jest to rzecz, która jest ważna do tego stopnia. Podaje mu ciuchy i zastanawiam się nad tym, kiedy zaczniemy ubierać na siebie jakieś inne kolory. Cara cały czas ubiera się na niebiesko, Caleb miesza kolory niebieskiego i szarego. Pewnego dnia wybiorę się na zakupy z Tris. Wypróbujemy inne kolory.
Zeke i ja wleczemy się korytarzem, czujemy się komfortowo w ciszy, która panuje.
- No to masz już kogoś konkretnego na myśli? – Zeke pociera się po szyi, myślę, że robi to żeby się odstresować.
- Caleba, to znaczy wiesz, w sumie to pomógł trochę Shaunie podczas terapii, prawda?
- Tak, przychodził razem z Carą. Nie robił za wiele, ale cały czas starał się podbudować Shaune na duchu. Taaak, dobry wybór. – Obaj wiemy gdzie zmierzamy. Korytarzem w dół, do biblioteki. Caleb jest tutaj i uśmiecha się jak idiota nie wiadomo z jakiego powodu.
- Hej, Caleb – odzywam się pierwszy, podnosi wzrok, cały czas się uśmiechając.
- Hej, w czym mogę wam pomóc? – Jego głos nie brzmi formalnie tak jak zwykle, a jest to do niego bardzo niepodobne. Emanuje od niego jakaś dziwna energia. Co temu chłopakowi się stało?
- Taaa, Zeke? – nie odrywam wzroku od Caleba i macham do Zeke. Ten odchrząkuje i mówi.
- Zastanawiałem się nad tym czy mógłbyś być moim drużbą na weselu? – Wydaje mi się, że uśmiech Caleba jeszcze bardziej się powiększa.
- Będę zaszczycony. Dziękuję. – Wyciąga rękę przed siebie, żeby uścisnąć dłoń mojego przyjaciela, ale Zeke przyciąga go do siebie i mocno przytula, niezrozumienie tego co zamierzał zrobić Caleb. Zeke klepie go trzy razy zanim go od siebie odsuwa. Nie mogę nic poradzić na to, że zaczynam się śmiać, ponieważ Caleb nigdy nie będzie facetem, który lubi się przytulać.
- Dlaczego cały czas się uśmiechasz? Zachowujesz się co najmniej dziwnie. – pytam zdystansowany. Caleb robi się czerwony.
- Cara mnie pocałowała. A potem ja ją pocałowałem. – Wow. Caleb kogoś pocałował? Spoglądam na Zeke’a czy on też jest tak zszokowany jak ja.
- Ty co? – Zeke wytrzeszcza oczy.
- Więc, kiedy pierwszy raz dołączyłem do Erudytów, Cara byłam jedną ze sklepikarzy. Była ode mnie tylko o rok starsza przez co została przydzielona do niskiego stanowiska. Ja natomiast zająłem jedno z wyższych urzędów. Zacząłem często przychodzić do sklepu i czasem z nią gadałem, a czasem po prostu obserwowałem jej pracę. Potem pracowaliśmy razem. Tutaj w laboratoriach i trochę w Chicago. Szybko się do siebie przywiązaliśmy. Naprawdę ją lubię. - Znów się uśmiecha, a ja nie mogę się powstrzymać i wracam myślami o tym jak poznałem Tris. Pierwsza skoczyła z dachu. Sztywniaczka skoczyła pierwsza. Gdy ją zobaczyłem… już wtedy wiedziałem, że nie opuszczę tego miejsca bez niej.
Kiwam głową i uśmiecham się do moich wspomnień.                                                                                                – Powodzenia. – po tym odwracam się do Zeke’a.
- Więc, chyba powinniśmy teraz znaleźć dziewczyny, prawda? - Zeke potakuje i zawracamy. Pokazuję Calebowi żeby szedł pierwszy, a on szybko wychodzi z pokoju. Tworzymy dziwną grupę – myślę.


Krótszy, ale następny wrzucę po prostu szybciej. :)



sobota, 2 maja 2015

Rozdział 8.

Tris
Przechodzimy koło biblioteki rozglądając się za drugą druhną. Przed oczami miga mi błękitny skrawek materiału i wychylam się do góry żeby zobaczyć co robi. Na jej twarzy maluje się zakłopotanie, wzrok miota się po całym pomieszczeniu.

- Cara! - Shauna woła za mną, wzdrygam się, wrzasnęła mi prosto do ucha. Dziewczyna odwraca się gwałtownie, w jej oczach widzę coś na kształt ulgi. Dopiero teraz zauważam Caleba, który trzyma się stołu. Wygląda jakby miał zaraz zemdleć. Zagryzam wargę i ponownie kieruję wzrok na Care.
Erudytka uśmiecha się i poprawia spódnicę zanim do nas dołącza. Kiedy Shauna pcha mnie obok biblioteki dostrzegam Caleba w całej krasie. Wygląda na jeszcze bardziej zszokowanego niż przed sekundą i już chcę do niego pomachać gdy nagle on podbiega do nas.
- Cara, co… - To wszystko co mówi zanim Cara mu przerywa.
- Nie teraz, Caleb – Posyła mu spojrzenie, którego nie mogę do końca rozszyfrować. Po tym Caleb robi coś czego nigdy bym się po niemu nie spodziewała. Całuje Care. Patrzę na nich zszokowana podczas gdy Shauna mruczy coś na temat, że wszyscy są spragnieni, cokolwiek mówi i tak tego nie rozumiem. Odwracam głowę i patrzę na nią zdezorientowana, ale ona tylko śmieje się i kręci głową.
-CARA!!! – Shauna wrzeszczy, a ja zakrywam uszy już drugi raz w przeciągu dwóch minut. Cara i Caleb odrywają się od siebie uśmiechnięci i teraz to widzę. Oni są w sobie zakochani. Uśmiecham się nadal niedowierzając co właśnie zaszło i Shauna znowu zaczyna mnie pchać, ale tym razem jedną ręką, ponieważ drugą stara się odciągnąć Care od Caleba. – Skończycie to później, gołąbeczki. - Oboje są zaczerwienieni ale się uśmiechają. Cara próbuje jeszcze coś powiedzieć ale ja po prostu pcham ją przed siebie. Nie mam nic przeciwko temu z kim się Caleb spotyka. Tak długo jak będą szczęśliwi, ja też taka będę.
Dochodzimy do sklepu z sukienkami weselnymi i pierwsze co zauważam od razu na wejściu, to kolory. Nie byłam na zakupach od czasu śpiączki, a wszystkie ciuchy, które nosiłam były przyniesione przez Tobiasa z Chicago, z siedziby Nieustraszonych. Nawet teraz mam na sobie top i leginsy, których używałam podczas inicjacji.
Cara i Shauna zaczynają rzucać się od sukienki do sukienki, a ja tylko krążę między nimi. Podjeżdżam do jednego z rzędów ubrań i szukam czegoś ciekawego. Natrafiam na śliczną czarną sukienkę. Przyglądam się jej, jest piękna. Kiedy przykładam ją sobie do ciała i patrzę do lustra, przypominam sobie jej słowa: „Nie obchodzi mnie piękno, chodzi mi o wyrazistość” . Tęsknię za Christiną. Odkładam kreację na miejsce i wracam do Cary i Shauny piszczącymi nad jakąś pomarańczową suknią. Wzdrygam się, jest zdecydowanie nie w moim typie.

Tobias
W końcu udaje mi się znaleźć pokój Shauny i Zeke’a po dwóch nieudanych próbach poszukiwań, ponieważ zwykle to oni przychodzą do mnie. Już mam otworzyć drzwi kiedy słyszę krzyk i ogłuszający hałas.
-ZEKE! – wołam i naciskam klamkę, drzwi okazują się być otwarte. Spodziewam się mężczyzny ubranego na czarno, który usiłuje znokautować Zeke’a rozbijając na jego głowie wazon. Zamiast tego zastaje go siedzącego w odłamkach szkła po butelkach piwa ze łzami spływającymi po jego twarzy. – Zeke? Co Ci jest? – Nigdy nie widziałem go w takim stanie i zaczynam czuć się niekomfortowo.
-PAFYCK – niezrozumiale bełkota pod nosem.
-Zeke uspokój się i przestań krzyczeć. – podchodzę do niego i przykucam, próbuję jakoś do niego dotrzeć.
-Pansycake – szlocha i wreszcie rozumiem o co mu chodzi. Tęskni za Uriahem.- Zawsze mi mówił, żeby nie być tchórzem, ale jak mam nim nie być skoro czuję się tak źle, Cztery? – Podnosi na mnie swój wzrok i widzę cały ten smutek, który znajduje się w jego oczach. – Moja mama odeszła, ponieważ to miejsce przypominało jej o jego śmierci. A co ze mną? Gdzie ja mogę iść? – Wiem, że Zeke lubi tu mieszkać ale i tak go rozumiem. To jest miejsce gdzie Uriah umarł. Nie może teraz wrócić i normalnie żyć w Nieustraszoności, ponieważ Uriah tam żył. Wszędzie ma złe wspomnienia.
-Zeke, zostajesz tutaj, z nami. Shauna, Tris i ja będziemy odtąd twoją rodziną i pomożemy ci przez to przejść. – przyciągam go do siebie jedną ręką i Zeke opiera się o mnie, łkając w moje ramie. Kiedyś powiedziałem to samo do Tris. Przechodzą mnie dreszcze na myśl o tym, że nic wtedy nie było pewne. Nie wiedzieliśmy jaka będzie nasza przyszłość. – Już dobrze, Zeke, będzie dobrze. – Czuję się podle, ale nie nadchodzą żadne łzy. Mija trochę czasu i Zeke się w końcu się uspokaja.
-Potrzebuje drugiego drużby. Masz jakieś pomysły? – Potakuję i klepię go w plecy. Jest cały ochlapany drinkiem, który pił więc mówię pierwszą myśl, która pojawia mi się w głowie.
-Najpierw musimy doprowadzić cię do porządku. Idź się umyj.

Tris
- Shauna wyglądasz… - zaczyna Cara, ale nie jest w stanie skończyć zdania nawet z całą swoją Erudycką wiedzą.
- Przepięknie. – kończę. Shauna ma na sobie suknie na ramiączkach, która ciasno opływa jej talie, a na poziomie bioder spływa falami w dół i dotyka podłogi. Musi mieć na sobie szpilki. Stwierdzam to tylko na podstawie tego, że jest teraz wyższa. Po prawej stronie sukni znajduje się czarna róża, która rozciąga się po całej jej długości, a kolorem przewodnim jest biały. Wygląda po prostu niesamowicie i stoi przed lustrem zachwycając się swoim wyborem.
-Czas na sukienki druhien, tylko pomóżcie mi się przebrać. – Uśmiecha się do nas i odwraca głowę. Cara i ja rozglądamy się dookoła, a nasz wzrok pada na dwie konkretne sukienki. Shauna wyłania się, żeby zobaczyć nas obie jak je trzymamy. Są identycznie zrobione ale mają inne kolory. Sukienka ma duży dekolt, pasuje do kształtu ciała aż do bioder, gdzie jest zawiązana wstążka, a poniżej sukienka opada luźno do kolan. Cara trzyma niebieską sukienkę a ja czarną. – Są perfekcyjne. – Shauna uśmiecha się i prowadzi Care żeby się przebrała, po tym Cara pomaga mi wstać a Shauna ubiera sukienkę na to co mam już na sobie. Robi krok w tył i patrzy na nas. – Będziecie wyglądać wspaniale.



:))))