sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 40.

Tris
W jednym momencie wszystko wraca na swoje miejsce. Czuję się jak po kilkugodzinnej drzemce. Nie otwieram oczu, boję się tego co mogę zobaczyć. Ostatnie co pamiętam to ból. Nie żyję? W takim razie co to za odgłosy? Ktoś głośno oddycha. Ruszam palcami prawej ręki, o dziwo udaje mi się to. Nic mnie nie boli. Szybko otwieram i zamykam oczy. To jedno mrugnięcie pozwala mi się trochę uspokoić. On tu jest. Delikatnie się unoszę. Głowa Tobiasa leży na łóżku. Jego ręka ściska moją dłoń. Widzę jak jego ramiona się trzęsą. Płacze? Spoglądam w bok i zauważam strzykawkę. O co tu chodzi? Zamykam oczy i wszystkie wspomnienia wracają.

Pokój przesłuchań. Luna. Tortury. Ciemność. 

Zaraz po tym jak straciłam przytomność ponownie obudziłam się właśnie tutaj. Mężczyzna kucał przy małym stoliku i pisał coś na kartce. Zapytałam go gdzie jestem. Zerknął na mnie i tylko się uśmiechnął. Podszedł, włożył dwie rzeczy do szufladki i ją zamknął. Jedyne słowa, które do mnie powiedział, brzmiały: „Ocaliliście nas.”. Po tym usłyszeliśmy huk na korytarzu. Wyciągnął coś z kieszeni i poczułam ukłucie w ramieniu. Ostatnimi przebłyskami świadomości dostrzegłam jak człowiek, który mnie uratował upada na ziemię po strzale w głowę. 
Otwieram oczy. Tobias nadal nie drgnął. Delikatnie ściskam rękę, którą zamknął w swoim uścisku. Widzę jak jego ciało się spina. Próbuję coś powiedzieć, ale nie mogę. Straciłam głos? Mimo, że nic mnie nie boli, jestem ogromnie zmęczona. Ledwo utrzymuję otwarte oczy. Mobilizuję siły i ściskam drugi raz. Tobias podnosi głowę i nasze spojrzenia się spotykają. 
- Tris. – na dźwięk jego głosu mam ochotę się rozpłakać. Problem w tym, że nie na to siły. Jestem w stanie tylko lekko się uśmiechnąć. – TRIS! – Usta Tobiasa w jednej chwili odnajdują moje, a całe moje ciało przenikają rozkoszne dreszcze. Z wysiłkiem unoszę ręce i przyciskam je do szyi Tobiasa, żeby przyciągnąć go bliżej. Z jego ust wyrywa się jęk i pogłębiam pocałunek. Jego dotyk doprowadza mnie do szału. Nagle zapominam o całym zmęczeniu i sięgam w dół w poszukiwaniu zamka jego kurtki. – Tris. – Tobias szepcze mi w usta. Nie mogę złapać oddechu. – Przepraszam, ale musimy przestać. – mimo tego co mówi, nie przestaje mnie całować. Nagle odrywa się do mnie. Patrzy mi głęboko w oczy i przesuwając palcem po moich ustach mówi. – Kocham Cię, Beatrice. – uśmiecham się słysząc moje pełne imię. Głaszczę go po policzku, na którym widać już lekki zarost.
- Ja też Cię kocham, Tobias. – po tych słowach, Tobias składa na moich ustach krótki, słodki, delikatny pocałunek. Spoglądam w dół i z zaskoczeniem stwierdzam, że Tobias na mnie leży. Kiedy zdążył się przemieścić? Rozciągam usta w szerokim uśmiechu i wyzywająco na niego patrzę. – To może pozwól mi wstać? – Jego również zaskakuje to w jakiej jesteśmy pozycji, ponieważ na moment szeroko otwiera oczy. Mruczy coś pod nosem i ze mnie schodzi. Siada na swoim prowizorycznym krześle, a ja podnoszę się z łóżka. W takim ułożeniu jesteśmy na tej samej wysokości. Ja siedząca na łóżku, on na szafce. Nie wiem ile czasu spędzamy po prostu na siebie patrząc. Po upływie jeszcze paru sekund ostrożnie schodzę z łóżka, sprawdzając czy wszystko ze mną w porządku i siadam na kolanach Tobiasa oplatając go nogami w pasie.
- Jedźmy do domu. – szepczę wtulona w jego szyję.
- Nic nie sprawi mi większej przyjemności.- odpowiada i całuje mnie w policzek. Powoli ściągam nogi na dół, ale ku mojemu zdziwieniu Tobias nie pozwala mi tego zrobić. Patrzę na niego marszcząc brwi. – Masz coś przeciwko temu, żebym zaniósł Cię do wozu? – na jego twarz wypływa szelmowski uśmiech. Kręcę głową i się uśmiecham. Tobias jeszcze raz całuje mnie w policzek i podnosi. Okręca się dookoła swojej osi i zaczynamy się śmiać. Nie przestając chichotać wychodzimy, a raczej Tobias wychodzi, na korytarz. Jedno spojrzenie na hol i nasze śmiechy się urywają. Około czterdziestka Nieustraszonych gapi się na nas z szeroko otwartymi oczami. Tobias stawia mnie na ziemi. Zaczerwieniona poprawiam swój podkoszulek. W jednej chwili cała powaga sytuacji znika i wszystkie pięści zebranych na korytarzu ludzi wzbijają się w górę z towarzyszącymi temu wrzaskami radości. Tobias tylko całuje mnie w czoło i się uśmiecha. Z tłumu wybiegają Shauna i Zeke. Shauna z trudem powstrzymuje łzy gdy mnie przytula. Zeke i Tobias również przyjaźnie się ściskają. Z tłumu wychodzi jeszcze jedna osoba. Na jej widok wszystko przestaje się liczyć. Podbiegam do mojej zaginionej przyjaciółki.
- Christina! – krzyczę podczas gdy wyduszamy z siebie nawzajem powietrze wzajemnymi uściskami. – Wszystko w porządku?
- To raczej ja powinnam Ciebie o to spytać! – patrzy na mnie z wyrzutem, ale dostrzegam w jej spojrzeniu iskierki radości. – Byłaś martwa!
- No właśnie. Była. A teraz chodź. Musimy zdążyć na nasz transport. – odzywa się nieznajomy głos i chłopak, którego nie znam podchodzi do Christiny i ją przytula. Nie mam pojęcia kto to jest. Jest dobrze zbudowany, ma krótkie, zaczesane na bok, brązowe włosy i zielone oczy. Z  uśmiechem się odwracam i przeciskam przez wiwatujący tłum. Docieram do Tobiasa, a ten obejmuje mnie w pasie i całuje w policzek. Nagle podcina mi nogi i ponownie znajduję się w powietrzu.
- Obiecałem, że Cie zaniosę. - mówi patrząc przed siebie. Jest szczęśliwy. Przytulam się do jego piersi.
W takim nastroju docieramy aż do Chicago.


Mam nadzieję, że nic nie spieprzyłam w tym rozdziale i że się podobał xd Dziękuję, że ostatnio tak bardzo się udzielacie w komentarzach, bo kiedyś było po 1 kom pod rozdziałem, a teraz zwykle jest ich około 5! <3 Wasze opinie naprawdę pomagają i motywują dlatego pamiętajcie żeby zawsze po sobie coś zostawiać :D <3 Dziękuję i do następnego :*

8 komentarzy:

  1. Kiedyś nie pisałam komentarzy, ale po niedawnej przerwie stwierdziłam, że wygłaszając opinię, pomagam ci w pisaniu, więc czemu nie? Rozdział super, jak zawsze. ☺

    OdpowiedzUsuń
  2. mi się nie chce pisać kom. bo wiadomo że jest świetnie!! ;) dlatego będe pisać kropkę i będzie ona oznaczała, że mi się podobało :D .

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podobało... Przerwałaś moje nudne święta.
    Rozdział bardzo dobry, fajnie oddałaś sytuację i emocje- zresztą jak zwykle!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział nie zawiódł a Ty tym bardziej!!!
    Bardzo lubię sposób w jaki piszesz (ale to już pisałam). Fajnie opisujesz emocje, dostarczasz mi zarówno uśmiechu, jak i wzruszeń.

    Ostatnio skończyłam czytać „Delirium” koniec też jest do bani… Może jak skończysz to pisać zajmiesz się „Delirium” …. I uratujesz nas tak jak uratowałaś przy „Wiernej”

    !!!Przepraszam, że dziś taki długi komentarz ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trafilam tu niedawno i Jak tylkp udalo mi sie przeczytac wszystko to zaczelam Komentowac. Sama pisze, wiec wiem jak wazne jest chociaz jedno slowo zeby wiedziec, ze jest dla kogo Pisac. Poza tym z kazda kolejna czescia idzie ci coraz lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niedawno znalazłam twojego bloga więc stwierdziłam że nie będe komentowała już starych wpisów. Naprawdę podoba mi się jak piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czesc, przeczytałam tą historię teraz przez święta. Polecila mi kuzynka. Jestem pod wrażeniem. Kiedy skonczyłam czytać oststni tom Niezgodnej byłam wstrząsnięta po co tak to kończyć, a jak przeczytałam Twoją wersję poczułam ulgę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń