niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 13.

Tris
Moja ręka uderza o poręcz i czuję jak zdziera mi skórę do krwi. Pewnie będę miała bliznę, ale teraz czuję się po prostu szczęśliwa, że udało mi się czegokolwiek złapać. Uspokajam oddech, czuję jak buzuje we mnie adrenalina. Przechylam głowę w dół, jest za ciemno żebym mogła dostrzec chociażby kontury postaci na dole.
- TRIS! – słyszę z dołu Tobiasa i krzyczę, żeby mógł zobaczyć gdzie jestem.
- Zostań tam. Zaraz będę na dole. – wołam, ale idę w górę. Nadal muszę zanieść tam flagę. Szybko docieram do platformy i dokładnie kryję flagę żeby nie było jej widać, mrużę oczy patrząc w ciemność panującą na dole. Słyszę jak Cara i Tobias ze sobą gadają, ale nie mogę wyłowić z ich rozmowy żadnych informacji.
Z wysiłkiem dostrzegam kontury Tobiasa i mierze do niego z broni. 

Wdech. Wydech. Strzał.
- Cholera jasna, Tris! – wrzeszczy Tobias.
- Nie trzeba było tak dobrze mnie tego nauczyć, kochanie! – Śmieję się w dół. Zawieszam sobie broń na plecy i zaczynam schodzić z drabiny tak szybko jak pozwalają mi na to moje obolałe nogi. Kiedy docieram na dół, Tobias chwyta mnie w talii i przewiesza przez ramię.
- Jesteś nieobliczalna, Beatrice. – Trzaskam go w plecy za to, że nazwał mnie Beatrice i śmieję się z farby rozmazanej na jego policzku.

Tobias
Od początku, odkąd rozdzielili mnie z Tris wiedziałem, że powinienem był być z nią. Odłączam się od grupy i zaczynam podążać za śmiechem dziewczyn, aż docieram do dobrego punktu obserwacyjnego, z którego mogę widzieć Ferris Wheel. Zauważam Care i nawet nie muszę patrzeć na górę, żeby wiedzieć że Tris się tam wspina.
Biorę sobie Care na cel. Wdech, wydech, strzał. Widzę farbę rozpryskującą się na klatce piersiowej Cary, ale dzieje się coś czego się nie spodziewałem, Erudytka nieumyślnie podnosi broń i wystrzela. Widzę jak Tris zamierza chwycić szczebel znajdujący się o wiele wyżej, ponieważ jednego brakuje i widzę jak farba trafia ją w bok i zrzuca ją z drabiny.
- TRIS! – krzyczę. Coś woła, ale nie mogę usłyszeć co. – Jak mogłaś pozwolić jej się wspinać?! – mówię wściekle do Cary.
- Ona ma prawo mieć własne życie, Cztery. Nie mogę zabronić jej różnych rzeczy.
- Możesz być odważna i sama wspiąć się na tą przeklętą drabinę.
- Przepraszam, ale o ile pamiętam to ty byłeś tym, który do mnie strzelał. – Po tych słowach kulka z farbą rozpryskuje się na mojej twarzy. Patrzę w górę i widzę bardzo zadowoloną z siebie Tris.
- Cholera jasna, Tris! – wrzeszczę na nią. Cara i ja zapominamy o czym przed chwilą rozmawialiśmy i zaczynamy się śmiać, podczas gdy Tris schodzi na dół. Chwytam ją zanim ma możliwość dotknięcia podłogi i niosę ją w kierunku pociągu. – Jesteś nieobliczalna, Beatrice. - śmieję się a ona klepie mnie w plecy. Jej śmiech jest podobny do gulgotania bo niosę ją do góry nogami. Nie mogę się powstrzymać i uśmiecham się na ten dziwny dźwięk.
Docieramy do pociągu, a ja wskakuje na niego razem z Tris cały czas przewieszoną przez moje ramię. Stawiam ją na ziemi, próbuje mnie pocałować, ale kładę rękę na jej ustach.
- Tris, kocham Cię, ale proszę nie rób rzeczy takiego typu dla jakiejś głupiej gry. – Zaczyna lizać mi rękę i szybko ją opuszczam. Z lekkim grymasem na twarzy wycieram ją o spodnie.
- Też Cię kocham, ale najpierw musisz mi zaufać, okay? – kiwam głową i przyciskam usta do jej warg. Napiera na mnie biodrami i jęczę, gdy zdaję sobie sprawę, że jesteśmy w najgorszym miejscu na to. Tris się śmieje, oboje siadamy na podłodze pociągu i zaczynamy gadać o wszystkim i o niczym.

1 komentarz: