sobota, 23 maja 2015

Rozdział 12.

Tobias
Czuję jakby minęła wieczność odkąd byłem w pociągu. W ciągu ostatnich dni cały czas siedziałem w biurze z Tris i teraz czuję, że od tamtego czasu biorę swój pierwszy, prawdziwy oddech. Spoglądam na Tris, która siedzi wyprostowana pod ścianą z zamkniętymi oczami. Idę w jej kierunki i przykucam naprzeciwko niej, tak że jestem na wysokości jej oczu i przyciskam moje usta do jej. Owija swoje ręce wokół mojej szyi, przechylam się na bok tak, że Tris znajduje się teraz nade mną. Jestem zdziwiony, kiedy siada na mnie okrakiem. Znowu zachowuje się całkiem inaczej niż zwykle. Ostatnimi dniami pozwala sobie na coraz więcej. Całuje mnie i patrzy w oczy, uśmiecham się do niej. Podciągam się na łokciach i przesuwam ustami po linii jej szczęki, Tris wzdycha. Po jakimś czasie przyciska mnie jednak do podłogi i szepcze do ucha.
- Przykro mi to mówić, ale musimy wysiadać. – śmieję się, pamiętam kiedy to ja powiedziałem do niej te słowa. Podnosimy się i biorę pistolety, które położyłem w kącie i zarzucam je sobie na ramiona. W żadnym wypadku nie chcę, aby Tris niepotrzebnie się nadwyrężała. Pociąg zwalnia, aż w końcu całkiem się zatrzymuje z czego, jestem zadowolony. Zeskakuję a potem chwytam Tris w talii i jej również pomagam zeskoczyć. Całuję ją w czoło i biorę za rękę, po chwili dołączamy do ogromnej grupy Nieustraszonych.
- Okej ludzie! – Zeke krzyczy i trzyma ręce uniesione w górze jako znak do zaprzestania rozmów.
- Zeke cały czas wierzy, że może pokonać dziewczyny, więc podzielimy się na zespoły biorąc pod uwagę płeć! – woła Shauna. Chłopaki wiwatują a dziewczyny śmieją się i krzyczą No to jazda! Ociągam się, ponieważ nie mam ochoty opuszczać Tris, dlatego zdejmuję z siebie broń w zwolnionym tempie.
- Postaraj się być bezpieczna, nie doprowadź do niebezpiecznych sytuacji, w których potem będziesz musiała brać udział i nie wspinaj się na Ferris Wheel. – mówię jej szybko.
- Dobrze, tato. – śmieje się do mnie i dołącza do swojej grupy. Ja również się śmieję i biegnę dołączyć do grupy chłopaków, którzy już zmierzają w stronę lasu. Patrzę za grupą Tris, która kieruje się w stronę Ferris Wheel z nadzieją, że nie będzie miała ochoty na zrobienie czegoś głupiego.

Tris
Na początku odbieram słowa Tobiasa z rozbawieniem kiedy daje mi dokładne instrukcje co mam robić a co nie, ale druga połowa mojego mózgu podkreśla, że złe jest to, że mówi mi co mam robić. Nie mogę go oczywiście za to winić, został przy mnie kilka tygodni nie mają pewności, czy w ogóle się obudzę. Ale nadal jestem w środku Nieustraszoną. Czy nie mogę mieć trochę zabawy?
- TRIS! – Christina krzyczy mi prosto do ucha czego wynikiem jest to, że potykam się i wpadam na jakąś osobę.
- Przepraszam. – mamroczę, a ona podnosi głowę. To Lauren.
- Hej, ty byłaś pierwszym skoczkiem.
- Tak, ty natomiast byłaś drugim instruktorem. Stałaś obok Tobiasa. – Jej twarz pochmurnieje.
- O tak. To prawda, że jesteście razem?
- Tak, są razem, a teraz jeśli możesz wybacz nam, - Christina chwyta mnie za ręce ale nie ciągnie, jest teraz bardziej ostrożna mając na uwadze stan moich nóg. – Mówiłam do Ciebie, ponieważ dziwnym sposobem nie zostałam poinformowana o postępach w Waszym związku. I nie miałam jakoś czasu dowiedzieć się na przykład, że ty i Cztery to zrobiliście! – Zatykam jej usta ręką i spoglądam na Lauren, która posyła mi zabójcze spojrzenie.
- Christina! – mówię z irytacją.
- Będę krzyczeć dopóki mi nie powiesz.
- To się po prostu stało, Christina. – kręci głową.
- Nic się nie dzieje tak ‘po prostu’. – pstryka mi przed twarzą palcami. Wracam do tego momentu myślami i kiwam głową.
- Tego dnia po raz pierwszy od czasu śpiączki sama stanęłam na nogach. – tłumaczę, ale ona oczywiście czeka aż powiem coś więcej. Wzdycham z rezygnacją. – Zapytał czy nadal boję się intymności, a ja powiedziałam, że nie. Więc teraz już wiesz jak to się stało. – Christina piszczy i mówi:
- Mój tok myślenia był zupełnie inny. Jednakże, myślałam że wasz pierwszy raz będzie romantyczny i będzie miał on miejsce w przyszłości, kiedy już się pobierzecie. Ponadto, kiedy będziecie chcieli mieć dzieci. – Kulę się kiedy orientuję się, że cała grupa stanęła i śmieje się z Christiny. Czuję jak temperatura w moich policzka wzrasta i słyszę jak Christina mówi, że mnie przeprasza ale w tej chwili jestem zbyt zawstydzona aby przyjąć jej przeprosiny.
- Jakieś pomysły gdzie schować flagę? – pyta Shauna i w tej chwili Lauren występuje z tłumu.
- Ukryjmy to gdzieś wysoko na Ferris Wheel. – rzucam. Te słowa wypowiedział równocześnie ktoś obok. Wzdrygam się i zdaję sobie sprawę, że Lauren i ja myślimy podobnie. Parę osób zgadza się z tym pomysłem reagując okrzykami, a Shauna kiwa głową stojąc sama z boku.
- Kto pójdzie na górę? – wszyscy Nieustraszeni oczywiście podnoszą swoje ręce w górę, ale ja i Cara trzymamy nasze opuszczone. Shauna to zauważa i spogląda na nas. – Wy obie prawdopodobnie nie możecie biegać, więc będziecie odpowiednie do wykonania tej misji. - Cara wygląda na zdenerwowaną ale bierze flagę, obie udajemy się w miejsce gdzie możemy zacząć się wspinać podczas gdy inni obmyślają strategie.
- Nigdy bym nie przypuszczała, że ty i Cztery…
- Proszę możemy o tym nie gadać? Już wcześniej byłam zbyt zakłopotana a z Christiną nie spotkam się jeszcze przez 24 godziny, więc mam tylko dobę na to aby cieszyć się spokojem. – Cara śmieje się w zrozumieniu i w końcu docieramy do platformy koła.
- Nie jestem pewna czy powinnaś iść, Tris. Wiem że nie możesz teraz wyginać swoich nóg… - spuszcza głowę, a ja kręcę głową.
- Drżysz. Po prostu osłaniaj mnie, a ja szybko wejdę na górę i tak samo szybko zejdę. – biorę z jej ręki flagę co nie wymaga ode mnie wielkiego wysiłku, ponieważ wiem, że ona sama nie ma ochoty się tam wspinać. Szczeble nic się nie zmieniły od czasu inicjacji, a broń tak samo jak wtedy obija mi się o plecy, jedyna różnica to ta, że nie ma ze mną Tobiasa.
Jestem już prawie na platformie, kiedy słyszę jak Cara strzela. Nie mogę usłyszeć wszystkiego dokładnie bo wieje wiatr, więc decyduję, że najpierw wejdę na samą górę i dopiero wtedy zerknę co się dzieje na dole. Brakuje szczebla więc wyciągam rękę dalej, aby złapać się następnego kiedy kula trafia mnie w bok i w rękę, którą trzymałam się jedynego szczebla. Tracę stabilność, moje nogi się ześlizgują. Zaczynam spadać. W panice wyciągam ręce i na ślepo szukam punktu zaczepienia. Z moich ust wyrywa się zduszony krzyk. W duchu modlę się aby moja dłoń natrafiła na szczebel.

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Mam nadzieję, że szybko pojawi się kolejny, bo jestem ciekawa, co dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne ! Bardzo ciekawe czekam na następny ! ;)

    OdpowiedzUsuń