wtorek, 5 maja 2015

Rozdział 9.

Tobias

Wydaje mi się, że Zeke trochę spoważniał i uspokoił się zanim wziął prysznic. Podczas gdy on się myje, ja zabieram się za posprzątanie z podłogi rozbitych butelek i upewniam się, że jest czysto. Zeke z pewnością nie chciałby, żeby Shauna zobaczyła co się tutaj działo.
- Cztery możesz mi rzucić po drodze jakieś ubrania? – słyszę wołanie przyjaciela. Przeszukuję po kolei szuflady i wybieram standardowy zestaw ubrań członka Nieustraszoności. Mimo, że mieszkamy na razie tutaj nie zmieniliśmy naszych przywiązań. Wszyscy mamy ubrania koloru czarnego. Powinienem o tym pomyśleć już wcześniej, ale jakoś nie jest to rzecz, która jest ważna do tego stopnia. Podaje mu ciuchy i zastanawiam się nad tym, kiedy zaczniemy ubierać na siebie jakieś inne kolory. Cara cały czas ubiera się na niebiesko, Caleb miesza kolory niebieskiego i szarego. Pewnego dnia wybiorę się na zakupy z Tris. Wypróbujemy inne kolory.
Zeke i ja wleczemy się korytarzem, czujemy się komfortowo w ciszy, która panuje.
- No to masz już kogoś konkretnego na myśli? – Zeke pociera się po szyi, myślę, że robi to żeby się odstresować.
- Caleba, to znaczy wiesz, w sumie to pomógł trochę Shaunie podczas terapii, prawda?
- Tak, przychodził razem z Carą. Nie robił za wiele, ale cały czas starał się podbudować Shaune na duchu. Taaak, dobry wybór. – Obaj wiemy gdzie zmierzamy. Korytarzem w dół, do biblioteki. Caleb jest tutaj i uśmiecha się jak idiota nie wiadomo z jakiego powodu.
- Hej, Caleb – odzywam się pierwszy, podnosi wzrok, cały czas się uśmiechając.
- Hej, w czym mogę wam pomóc? – Jego głos nie brzmi formalnie tak jak zwykle, a jest to do niego bardzo niepodobne. Emanuje od niego jakaś dziwna energia. Co temu chłopakowi się stało?
- Taaa, Zeke? – nie odrywam wzroku od Caleba i macham do Zeke. Ten odchrząkuje i mówi.
- Zastanawiałem się nad tym czy mógłbyś być moim drużbą na weselu? – Wydaje mi się, że uśmiech Caleba jeszcze bardziej się powiększa.
- Będę zaszczycony. Dziękuję. – Wyciąga rękę przed siebie, żeby uścisnąć dłoń mojego przyjaciela, ale Zeke przyciąga go do siebie i mocno przytula, niezrozumienie tego co zamierzał zrobić Caleb. Zeke klepie go trzy razy zanim go od siebie odsuwa. Nie mogę nic poradzić na to, że zaczynam się śmiać, ponieważ Caleb nigdy nie będzie facetem, który lubi się przytulać.
- Dlaczego cały czas się uśmiechasz? Zachowujesz się co najmniej dziwnie. – pytam zdystansowany. Caleb robi się czerwony.
- Cara mnie pocałowała. A potem ja ją pocałowałem. – Wow. Caleb kogoś pocałował? Spoglądam na Zeke’a czy on też jest tak zszokowany jak ja.
- Ty co? – Zeke wytrzeszcza oczy.
- Więc, kiedy pierwszy raz dołączyłem do Erudytów, Cara byłam jedną ze sklepikarzy. Była ode mnie tylko o rok starsza przez co została przydzielona do niskiego stanowiska. Ja natomiast zająłem jedno z wyższych urzędów. Zacząłem często przychodzić do sklepu i czasem z nią gadałem, a czasem po prostu obserwowałem jej pracę. Potem pracowaliśmy razem. Tutaj w laboratoriach i trochę w Chicago. Szybko się do siebie przywiązaliśmy. Naprawdę ją lubię. - Znów się uśmiecha, a ja nie mogę się powstrzymać i wracam myślami o tym jak poznałem Tris. Pierwsza skoczyła z dachu. Sztywniaczka skoczyła pierwsza. Gdy ją zobaczyłem… już wtedy wiedziałem, że nie opuszczę tego miejsca bez niej.
Kiwam głową i uśmiecham się do moich wspomnień.                                                                                                – Powodzenia. – po tym odwracam się do Zeke’a.
- Więc, chyba powinniśmy teraz znaleźć dziewczyny, prawda? - Zeke potakuje i zawracamy. Pokazuję Calebowi żeby szedł pierwszy, a on szybko wychodzi z pokoju. Tworzymy dziwną grupę – myślę.


Krótszy, ale następny wrzucę po prostu szybciej. :)



1 komentarz: