poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 14.

Tris
Idę z łatwością przez korytarze. Kiedy pierwszy raz byłam w Agencji, nie miałam pojęcia gdzie są poszczególne pomieszczenia, ale teraz przemieszczanie się tutaj jest moją drugą naturą. W końcu docieram do biblioteki i nie jestem zaskoczona widząc Care i Caleba studiujących coś razem. Cara wygląda na nieco bardziej roztargnioną niż Caleb, ale oczywiste jest to, że powodem są ich relacje.
- Hej, ludzie. – lekko do nich macham, obaj spoglądają w górę i mruczą cześć. – Zastanawiałam się nad tym czy moglibyście udzielić mi trochę informacji. - Teraz skupiam na sobie ich uwagę i muszę stłumić śmiech. Wyglądali trochę jak surykatki, kiedy ich głowy wystrzeliły równocześnie w górę.
- Słuchamy Cię, wiemy wszystko gdy tylko mamy do tego odpowiednie książki. – Caleb uśmiecha się do mnie, oczy ma przepełnione pasją wiedzy, którą zdobył.
- Wiecie, zastanawiałam się nad Wiernymi. Gdzie jest ich następny cel i po prostu chciałam wiedzieć…. więcej. – Caleb potakuje.
- Miałaś predyspozycje do Erudycji prawda? - Caleb uśmiecha się i zwraca do Cary – Ty pierwsza. Myślę, że wiesz na ten temat więcej.
- Dobrze, to wszystko zaczęło się od chęci dojścia do prawdy. Jakkolwiek jest ona sformułowana odkąd ją poznaliśmy. Każdy dowiedział się już jaka jest prawda. Niedawno, operacja w Dallas została zatrzymana, aby zatrzymać wprowadzenie wielkiej ilości serum. Ich następnym celem jest Boston, za oceanem. – Cara rozwija mapę Ameryki i fakt, że Chicago jest w porównaniu z nią jest takie małe, znowu mnie uderza. – Tutaj prowadzony jest eksperyment, gdzie panuje monarchia.
- Przepraszam. – przerywam. – Monarchia? - Caleb wygląda na zszokowanego wiadomością, że nie wiem co oznacza to określenie i rumienię się. Czuję się głupio.
- Monarchia to system rządzenia w państwie, w którym cała władza skupia się w rękach jednej osoby, której decyzje są tematami do rozmów na temat ograniczeń prawnych, zewnętrznych i uregulowania mechanizmu kontroli popularności. – Patrzę na niego i potrząsam głową. Wzdycha. – Jeśli by wyłożyć to prościej, całym państwem rządzi jedna osoba i może ona robić cokolwiek jej się podoba.
- Tak jak mówiłam. – Cara mówi, ściska rękę Caleba jako znak podziękowania. – Lider ma kontrole nad całym obszarem i nie pozwala nikomu wejść ani wyjść z eksperymentu. Oni przychodzą z zewnątrz. Chyba nawet znam ich imiona… - Cara myśli przez chwilę zanim kiwa głową. – Luna Thompson, przyszła spoza eksperymentu, będziemy to nazywać obrzeżami miasta, ponieważ znacie to pojęcie. Żyła w cieniu swoich oprawców, których nazywamy Agencją i pracowała w niej aby dostać się do eksperymentu. Całe miasto jest zablokowane, według pracowników Agencji dzieci są głodne, a ludzie muszą pracować o wiele godzin więcej niż powinni. – Cara kręci głową z frustracją. – To co robi ta kobieta jest bardzo złe, ale posiada ona pewnego kolegę, Bill… zapomniałam jego nazwiska. Bill jest słaby, Wierni nim kierują i to dzięki niemu dostaną się do Luny. – Pozwalam, aby te słowa do mnie dotarły, a Cara i Caleb w spokoju czekają na moją reakcję.
- W jaki sposób ją zatrzymają? – wymieniają spojrzenia.
- Jeśli nie poprzez namowę, to użyją do tego siły. Ostatni eksperyment będzie łatwy w porównaniu do tego zadania. Zaangażują w to tylko przywódców. – Czuję jak jakiś ciężar mnie przygniata. „Zaangażują w to tylko przywódców”. Trudno mi zrobić cokolwiek w tej sprawie, ale cały czas mam wrażenie, że mam jeszcze dostęp do wzięcia udziału w tej akcji. Potem myślę o Tobiasie, jak mogę dopuszczać możliwość o opuszczeniu go? Jednakże on musi wiedzieć. Muszę się stąd ruszyć. Muszę się stąd wydostać.
- Dziękuję. Naprawdę mi pomogliście. – Patrzę do góry i zdaję sobie sprawę, że obaj są z powrotem pogrążeni w swojej pracy, a reakcją na moje podziękowania jest podniesienie kciuków w górę. Wychodzę i zaczynam szukać Christiny.

Tobias
Nie mam bladego pojęcia gdzie jest Tris, ale pozwalam jej poruszać się po siedzibie bardziej swobodnie. Przez długi czas była przykuta do wózka, więc teraz daję jej więcej przestrzeni. Strach przed tym, że zrobi coś głupiego, jak na przykład będzie wspinać się na Ferris Wheel, jest cały czas świeży. Idę do mieszkania Zeke’a, a kiedy nie zastaje w nim nikogo zaczynam czuć się sfrustrowany. Gdzie oni wszyscy są?
Potem kieruje się do znajomego korytarza i uświadamiam sobie, że to właśnie tutaj po raz pierwszy dowiedziałem się że jestem „genetycznie uszkodzony”. Przekręcam klamkę i wchodzę do pomieszczenia jednocześnie zauważając Nitę, która coś czyści.
- Dzień dobry. – mówię, a ona podskakuje i upuszcza igłę którą trzymała. Krzywię się na jej widok i zmuszam do odwrócenia wzroku. Przestałem przechodzić przez krajobraz strachu, ale tylko z tego powodu, że nie jestem już związany z Nieustraszonością. Również dlatego, że przeszedłem przez prawdziwy koszmar, patrząc na Tris która powoli nikła w oczach, to wystarczyło abym przestał. - Wystraszyłeś mnie – mówi Nita. – Co tu robisz? – Przyklęka aby podnieść igłę, która na szczęście się nie złamała.
- Nie mogłem nikogo znaleźć, i zdecydowałem że tu przyjdę. – Posyła mi spojrzenie po którym wiem, że rozumie prawdziwy powód dla którego tu przyszedłem.
- Chcesz dołączyć do Wiernych, prawda? – podnoszę głowę do góry zszokowany jej słowami.
- Oczywiście że nie, nie chce opuszczać Tris. – Coś w rodzaju zazdrości przemyka jej przez twarz na wspomnienie o Tris. Ignoruję to. – Dlaczego to powiedziałaś?
- Jesteś uzależniony od adrenaliny, tak samo jak Tris. A przyszedłeś dlatego, że to właśnie tutaj poczułeś się pokonany przez system i chcesz z nim znowu walczyć. Tylko takie założenie. – Myślę nad tym co powiedziała. Czy to prawda, że w pewnej części mojego mózgu mam ochotę pomagać ludziom, którzy są w takiej sytuacji w jakiej byłem ja sam? Nita skończyła czyścić cokolwiek to było.
- Co robiłaś? – pytam
- Sprawdzałam moje DNA. – Mówi ze śmiechem i kręci głową, wygląda na wściekłą.- Można zlikwidować cały eksperyment ale nie możesz zmienić faktu, że cały czas coś jest nie tak. – zaciskam pięści.
- Z twoim DNA jest wszystko w porządku. Każde DNA jest w porządku. Ta część życia została już zakończona. – w pośpiechu wychodzę z pokoju zdecydowany znaleźć Christinę. Ona może posiadać informacje na temat Wiernych i na temat tego gdzie teraz mają zamiar uderzyć. Teraz mogę myśleć co właściwie chce robić w moim życiu.
Wychodzę na korytarz i zauważam Tris, która idzie w moją stronę. Zanim zmienia wyraz twarzy na obojętny widzę, że wygląda niemal panicznie.
- Hej. – Mówi to takim głosem, że od razu zapominam o Wiernych. Tris uzyskuje taki efekt, gdy skupia swoją całą uwagę na mnie. Przynajmniej tak to wygląda.
- Hej. – Szepczę jej do ucha i przytulam jej małe ciało. – Idziesz zobaczyć się z Christiną? – pytam z nadzieją, że jednak nie.
- Taak, dziewczyńskie sprawy… - przewraca oczami.
- Miłej zabawy. – Całuję jej głowę i odchodzę zdeterminowany znaleźć Christinę innym razem.

Tris
Czuję się okropnie okłamując Tobiasa, ale na razie muszę zebrać wszystkie informacje, żeby udowodnić mu, że wiem o czym mówię. Pukam do drzwi i niemal natychmiast sama je otwieram.
- Cześć, Tris. – Uśmiecha się do mnie. – Potrzebujesz czegoś?
- Chcę wiedzieć wszystko na temat Wiernych.

1 komentarz: