czwartek, 2 lipca 2015

Rozdział 19.

Tobias
Gdy skończyliśmy posiłek poszliśmy zobaczyć co u Zeke’a i Shauny. Ich mieszkanie znajduje się naprzeciwko naszego. W sumie to apartament Zeke’a, ale to oczywiste, że po ślubie Shauna się do niego wprowadziła. Otwieram drzwi bez pukania, przyzwyczajenie.
- Hej Zeke, - wołam. Nie ma odpowiedzi, więc wchodzę głębiej do pomieszczenia. Ciągnę Tris za sobą.
- Jak myślisz gdzie poszli? – pyta mnie.
- Nie mam pojęcia, może mieli coś jeszcze przynieść do mieszkania. Masz ochotę trochę pozwiedzać? – uśmiecham się do niej szeroko. - Dawno tu nie byliśmy.
- Jasne, dlaczego nie. – Tris lekko się uśmiecha, biorę ją za rękę i ruszamy korytarzami.
Idziemy w ciszy, słuchając uderzeń naszych butów. Nigdy nie czułem się tutaj tak swobodnie. Teraz nic mi nie zagraża, i mam ukochaną osobę przy sobie. Widzę jak Tris się mi przygląda.
- Co jest takiego ciekawego, że się na mnie patrzysz? - mówię.
- Ty. Tęskniłeś za tym prawda? Odkąd stąd wyjechaliśmy nigdy nie widziałam Cię takiego… opanowanego. Znowu przypominasz mi mojego wielkiego instruktora Cztery... – odpowiada przesadzonym tonem i chichocze. Chwytam ją w tali i przerzucam przez ramię.
- Nie waż się obrażać przywódcy Nieustraszonych! – karcę ją żartobliwie. Biegniemy przez środek jamy, krzycząc na cały głos. Parę głów obraca się w naszą stronę uśmiechając się, a niektórzy śmieją się kręcąc głowami. Mimo, że na nas patrzą nic sobie z tego nie robię. Gdy się tutaj przeprowadziliśmy, okazało się, że spora część Nieustraszonych wróciła tutaj ze swoimi rodzinami. Na razie wszystko jest w fazie organizacji. W żadnej z frakcji nie ma wybranych przywódców. Po prostu próbujemy wszystko ustabilizować. Dorośli dołączyli do swoich starych frakcji, a dzieci razem z nimi. Nie ma bezfrakcyjnych. Teraz każdy ma prawo zacząć życie od nowa. Za parę miesięcy odbędzie się kolejna ceremonia wyboru.
Nawet nie zauważyłem kiedy przestałem biec. Nadal trzymam Tris przerzuconą przez ramię, nawet się nie rzuca. Marszczę brwi, ona nie lubi jak ją tak trzymam. Szybko ściągam ją z siebie i spostrzegam, że jest bezwładna. Zaczynam panikować.
- Tris? Tris! Hej, halo! – kładę ją na ziemi i potrząsam nią. Klękam i przykładam ucho do jej klatki piersiowej, oddycha. Co to ma być? – TRIS! – wołam, czuję jak trzęsą mi się ręce, co mam robić? 
- Mam Cię! – Tris gwałtownie podrywa się do góry i powala mnie na ziemię. Wrzeszczę ze strachu. Patrzę oszołomiony, a ona przyciska mnie do zimnego betonu. Jesteśmy koło przepaści. Po prawej jest barierka, przeszywa mnie zimny dreszcz. Drew, Peter, Al. Jeden nie żyje, a o tamtej dwójce pewnie w najbliższym czasie usłyszę.
- To nie było śmieszne. – patrzę na nią poważnie. Ale ona tak się śmieje, że poddaję się i też się uśmiecham. – Dobra koniec tych żartów. Obiecałem Ci wycieczkę, więc będziesz ją miała. - Tris niechętnie ze mnie schodzi muskając ustami moje czoło.
- Jestem jak to powiedziałaś: Wielkim Instruktorem Cztery, więc masz się mnie słuchać. Chodź.

Tris
Domyślam się gdzie prowadzi mnie Tobias, ale nie daję tego po sobie poznać. Na chwilę zatrzymujemy się pod nieznanym mi pomieszczeniem, a gdy patrzę pytająco na Tobiasa on tylko ściska mi rękę i wchodzi do pokoju. Po chwili wraca i znowu mnie gdzieś prowadzi. Idziemy do przepaści. Uśmiecham się na samo jej wspomnienie. Powoli schodzimy po mokrych i zimnych kamieniach, znajdujemy ”naszą” półkę skalną. Tobias nie wiadomo skąd wyciąga kocyk.
- Jaki z Ciebie gentleman.
- To moja druga natura, nie wiedziałaś o tym? – szeroko się uśmiecha. Rozkłada kocyk po czym razem się na nim kładziemy. Szum wody jest ogłuszający. Ach, jak ja za tym tęskniłam. Co jakiś czas na twarze spadają nam kropelki wody. Siedzimy chwilę w ciszy, ale po jakimś czasie odzywa się Tobias.
- Tęsknisz za rodziną? – jego pytanie mnie zaskakuje.
- Z Calebem nadal utrzymujemy kontakt, bo pociąg cały czas kursuje pomiędzy frakcjami, ale rodzice… - Czuję, jak na moim policzku pojawia się nowa kropla wody. To chyba łza, ponieważ jest ciepła. Tobias wyciera ją opuszkami palców. – Myślę, że są szczęśliwsi tam gdzie obecnie przebywają. To wszystko miało cel. Pomyślałeś kiedyś, że jeśli oni by nie zginęli... Mogło by nas tutaj nie być? - Tobias spogląda w ciemność, ale czeka aż skończę. - Nie mogę o nich zapomnieć, nie chcę, to nie byłoby fair. Tak samo nie mogę zapomnieć o Uriahu i … Willu. Zasłużyli na to aby zostać zapamiętanymi. Widziałam mamę… powiedziała, że jest szczęśliwa…
- Zaraz, widziałaś swoją matkę? – Tobias patrzy na mnie niezrozumiale. Uświadamiam sobie, że nikomu jeszcze nie powiedziałam co czułam podczas śpiączki.
- Tak, zaraz po postrzeleniu, powiedziała, że jest ze mnie dumna. Dała mi wybór: Pójść z nią, albo zostać tutaj. Słyszałam Was wszystkich. Mówiliście do siebie po imieniu więc wszystkich skojarzyłam, ale Ciebie nie, bo wszyscy nazywali Cię Cztery. Dopiero gdy powiedziałeś mi swoje imię coś we mnie pękło. I się wybudziłam. – widzę jak w jego oczach malują się po kolei wszystkie uczucia. Niedowierzanie, szok, troska, miłość.
- Wybrałaś, że zostajesz. – On nie pyta. Po prostu stwierdza.
- Nie mogłam Was.. Ciebie opuścić. Widziałam, jak cierpisz. Ty i Caleb, no i Christina. Oni wszyscy są tam gdzieś bezpieczni. A ja czułam, że nadal muszę coś tutaj zrobić.
Przyciska swoje usta do moich, a ja odwzajemniam pocałunek. Całuje mnie coraz mocniej i wplątuję swoje ręce w jego włosy. Obciął się. Uśmiecham się i przyciskam go do niego całą długością swojego ciała. Gdy się od siebie odrywamy, nie tylko ja nie mogę złapać oddechu.
- Mam dla Ciebie niespodziankę. – uśmiecha się tajemniczo. Patrzę na niego pytającym wzrokiem.
- Poczekaj chwilkę. – Wstaje i wspina się do góry. Jest w swoim żywiole, śmieję się. Dawno tak dużo się nie uśmiechaliśmy. A tak powinno być zawsze. Wcześniej nic nie było w porządku, a teraz powoli wszystko wraca na swoje miejsce. Po około 5 minutach Tobias wraca i kładzie się z powrotem na kocyku. Niesie coś w ręce, nie mam bladego pojęcia co to jest. Kładzie to między nami i podnosi szmatkę. Teraz przede mną położona jest tacka z pokrywką. Jedzenie?
- Przyniosłeś mi obiad? – patrzę na niego niepewnie. Nie chce go urazić. Ale po nim, mogę spodziewać się dosłownie wszystkiego.
- Niekoniecznie. – Podnosi pokrywkę, i na tacy ukazują się dwa kawałki czekoladowego ciasta Nieustraszonych. Patrzę na niego z szeroko otwartymi oczami i z piskiem rzucam mu się w ramiona.



No bo jaki to piknik bez ciasta czekoladowego?! :D  8 000 wyświetleń! Dziękuję! <3 Mam nadzieję, że rozdział się podobał. :D Z niecierpliwością czekam na opinie. Być może coś jest nie tak i muszę coś poprawić? Dajcie znać! :) :D <3

5 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle świetny ;) Co do ciasta, to nic dziwnego :D Bardzo lubię Twój styl pisania. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm.. Już się zbieram od paru rozdziałów żeby napisać swoją opinie...
    No więc jakby to ująć robisz z Tobiasa takiego nie-Tobiasa.
    Taka bardziej baba z niego niż facet.
    Z niego gentlemana nigdy nie było i nie będzie, i taki mega uczuciowy nigdy też nie był.
    Wątek ciąży w kontynuacji..ciekawe nie powiem, ale musisz to dobrze rozwinąć.


    Mimo wszystko jestem wierną fanką bloga <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki za te słowa. ;P Wiem, że go tak troszkę "zmiękczyłam" i naprawdę postaram się to poprawić, jednak Tobias trochę przeszedł po tych wszystkich wydarzeniach i co prawda troszkę musiał się zmienić. Co nie zmienia faktu, że jak na to patrze to rzeczywiście jest co poprawiać w jego charakterze... Także bardzo dziękuję! Postaram się to naprawić. ;)

      Usuń
  3. mnie natomiast drażni wątek ciązy. Za każdym razem gdy go opisujesz robisz Z Tris i Tobiasa bardzo opiekuńcvzych i troskliwych rodziców podczas gdy, moim zdanie, tyo do nich nie pasuje. A przynajmniej Veronica nigdy ich tak nie pisywała. Jednak nadal rozdziały mi się bardzo podobają i cieszę się ze je piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mnie natomiast drażni wątek ciązy. Za każdym razem gdy go opisujesz robisz Z Tris i Tobiasa bardzo opiekuńcvzych i troskliwych rodziców podczas gdy, moim zdanie, tyo do nich nie pasuje. A przynajmniej Veronica nigdy ich tak nie pisywała. Jednak nadal rozdziały mi się bardzo podobają i cieszę się ze je piszesz :)

    OdpowiedzUsuń