środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 18.

Miesiąc później

Christina
Siedzę naprzeciwko Billa Jamisona, prawej ręki Luny Thompson. Ma brązowe tłuste włosy, które spływają po, podniesionych do góry, czarnych okularach. W tej chwili przygryza wargę i denerwuje się papierkową robotą czasami coś do siebie mrucząc. Jak – myślę sobie – ten facet dostał się na tak wysokie stanowisko? Podnosi wzrok i uśmiecha się do mnie a ja odpowiadam skinieniem głowy. 
- Tak więc, uh, chcesz pracować w zarządzie tak? – Patrzy teraz na mnie teraz, ale jego wzrok jest skierowany na północ od moich oczu, na moje czoło. Ukrywam zmieszanie i kiwam głową.
- Tak, niedawno ukończyłam studia. – recytuję informacje, których uczyłam się w ciągu ostatnich tygodni. Chicago nigdy nie miało studiów. Kiedy stawałeś się członkiem swojej frakcji twoja nauka się kończyła. System który tutaj panuje jest dla mnie dziwaczny, nie wyobrażam sobie jak ludzie mogą tutaj żyć. Sądzę jednak, że ich opinia się tu nie liczy. Przeniknięcie grupy do eksperymentu jest trudne, wymaga to zabicia paru ludzi aby pozostać niezauważonym. Jeden raz udało nam się przeniknąć do eksperymentu w taki sposób, że zastosowaliśmy specjalne serum pamięci. Rozpyliliśmy go w powietrzu, a ludzie którzy się go nawdychali zapamiętali nas jako ich przyjaciół. Jakby znali nas od lat. 
- To imponujące…
- Christina. – kończę jego zdanie. Zdecydowaliśmy zatrzymać nasze imiona ponieważ nie będzie to w żaden sposób przeszkadzać w misji. I również dlatego, że byłoby to niezręczne w ważnej sytuacji zapomnieć swojego imienia.
- Tak, Christina. – Niektórzy ludzie tutaj, zostali nastawieni tak, żeby oceniać ludzi w różnych stopniach. Na przykład, Bill widział moje imię i zdjęcie tylko raz podczas wypełniania dokumentów. Nic wielkiego. – Wszystko sprawdzone i możesz zacząć jutro. Potem dam Ci jakąś pracę do wykonania. – uśmiecham się i dziękuję. Podchodzę aby uścisnąć mu dłoń. Kręci się ze zdenerwowania i zdecydowanie zbyt gwałtownie wyciąga rękę, potrząsa nią dwa razy i usuwa ją z uścisku najszybciej jak to jest możliwe.
Nigdy nie zapomnę jak dziwnie się czułam. – obiecuje sobie w myślach i wychodzę z pomieszczenia

Tris
Pocieram mój brzuch oglądając jak Tobias przyrządza obiad. Jeszcze nie widać, że jestem w ciąży, ale Cara powiedziała, że za 3 miesiące będzie można już zauważyć sporą różnicę. Niedawno podjęliśmy decyzję, że wrócimy do Chicago i nasze dziecko będzie dorastać jako członek Nieustraszoności. Przywrócono system frakcji i będzie on działał na takich samych zasadach jak poprzednio, na razie wszyscy próbują ponownie przywrócić równowagę w swoim życiu. Czuję ukłucie w brzuchu kiedy wracam myślami do tego co powiedział mi Will:
- Pamiętam że jedna linijka z manifestu Nieustraszonych brzmi: „ Uznajemy zwyczajne akty męstwa, odwagę, która każe jednej osobie stanąć w obronie drugiej.”
Wzdycham kiedy sobie to przypominam. Powinien być dumny, dopilnujemy aby te zasady zostały wcielone w życie. Tobias i ja zamieszkaliśmy z powrotem w jego apartamencie, ponieważ nikt go nie ruszał, ale zgodziliśmy się co do tego, że przeprowadzimy się do innego gdy tylko urodzi się dziecko. Kiedy pierwszy raz przyszłam do jego apartamentu, po tym jak zostałam zaatakowana przez Peter’a, Drew i Ala, nigdy nie zauważyłam, że jest tutaj kuchnia. Najwyraźniej Tobias nigdy jej nie używał ponieważ musieliśmy zrobić wielkie zakupy kupując garnki i naczynia. Kosztowało nas to wiele punktów. Na szczęście nie musimy kupować nowych ubrań. Jednakże jak bardzo lubiliśmy pomysł z poszerzeniem naszej garderoby o ciuchy w różnych kolorach, tak bardziej woleliśmy wrócić do domu. 
Zdecydowaliśmy wrócić tutaj odkąd w Agencji czuliśmy się jak we więzieniu, no i nie da się pominąć faktu, że prawie tam umarłam. Koncepcja zamieszkania tam na zawsze to było zdecydowanie za dużo. Zeke i Shauna zdecydowali, że pojadą z nami, Shauna sądziła, że Zeke potrzebuje rodziny i również chcą wychować swoje dzieci jako Nieustraszonych. Shauna odkryła, że jest w ciąży niemal w tym samym czasie co ja. Zmusiła mnie do obiecania, że pójdę z nią kupić ubranka i wyprawkę dla dziecka w najbliższych miesiącach.
Tobias kładzie przede mną talerz z makaronem i sosem Pesto i od razu chciwie zabieram się do jedzenia. Spoglądam do góry na Tobiasa, który uśmiecha się pod nosem. 
-Co jest takie śmieszne? – pytam go.
- Nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak mały jadł tak dużo. – klepię mój brzuch.
- Jem za dwóch. – śmieje się i całuje moje czoło.
- No pewnie. – siada obok mnie i również zabiera się do jedzenia. Zwalniam trochę.
- Myślałeś już o imionach? – pytam bawiąc się jedzeniem na talerzu.
- W zasadzie to nie. Myślę, że jeśli byłaby to dziewczynka to moglibyśmy dać jej na drugie Natalie. – posyłam mu smutny uśmiech i zgadzam się. – A jeśli byłby to chłopiec mógłby mieć na drugie Andrew. Nie sądzę, że danie dziecku imienia po jego dziadkach byłoby dobre. – kiwam głową i znów przyznaję mu racje. – A ty masz jakieś pomysły?
- Oczywiście myślałam o Natalie. Oraz o Williamie na drugie. Podoba mi się też imię Riley? – wysuwam propozycje pod postacią pytania.
- Riley Natalie Prior, troszkę poplątane nie sądzisz? – śmieje się, a ja po chwili do niego dołączam.
- Myślę, że powinniśmy jeszcze chwilę się nad tym zastanowić.
- Też tak sądzę. – Zaczyna zmywać naczynia. Patrzę na niego i myślę, Riley Natalie Eaton brzmi o wiele lepiej.

1 komentarz: