wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 22.

Tris
Shauna wzięła mnie na zakupy do dziecięcego sklepu, i w wyniku tego okropnie bolą mnie nogi i jestem ekstremalnie wyczerpana. Siedzę w domu z wózkiem, łóżeczkiem dla dziecka, ciuchami i wieloma innymi. Cały ten sprzęt jest oczywiście czarny. Leżę na łóżku kiedy słyszę jak drzwi otwierają się i zamykają. 
- Co tu się stało? – Spoglądam na Tobiasa, który wygląda na przerażonego tymi wszystkimi rzeczami porozrzucanymi po pokoju.
- Shauna wzięła mnie na zakupy. – Tobias częściej nie wie gdzie jestem odkąd na powrót zaczął pracować w pokoju kontrolnym. Znów zostanie instruktorem gdy tylko napłynie nowa fala nowicjuszy. 
- Jak duże jest to dziecko? – na jego pytanie odpowiadam śmiechem, Tobias podchodzi do mnie z uśmiechem na twarzy. – Kocham ten dźwięk. – uśmiecham się, a on mnie całuje. – Chcesz żebym na razie to stąd zabrał? – kiwam głową i podnoszę się z łóżka. Mój brzuch się powiększył ale nie jest aż tak duży, żeby uniemożliwiał mi poruszanie się.
- Pójdziemy dzisiaj na obiad do kawiarni? – zagaduję. Tobias pomrukuje na swój sposób, który oznacza zgodę, i idę ubierać buty.
- Kocham Cię, Tris. – Niespodziewanie Tobias oplata mnie swoimi rękami i całuje mnie w szyję.
- Ja Ciebie też. – Tobias mówi mi, że mnie kocha gdy tylko zdarza się taka okazja. Dzieje się tak od momentu kiedy byłam na granicy śmierci. Wydaje mi się, że chce po prostu mieć pewność, że o tym wiem. Chwyta mnie za rękę i prowadzi w stronę drzwi


                                                              Miesiąc później

Budzę się rano i od razu biegnę do łazienki. Przyzwyczaiłam się do tego, że cały czas mam zawroty głowy i poranne nudności. Jestem w 6 miesiącu ciąży, a po za tym, że mam kupione rzeczy dla dziecka, nie jestem w ani jednym stopniu na niego gotowa. Gdy wracam do pokoju zastaję Tobiasa rozglądającego się po pokoju. Opieram się w progu drzwi a on mnie zauważa.
- Dzień dobry. – mówi, uśmiechając się lekko.
- Hej, - zaczynam iść w stronę części kuchennej, żeby nastawić wodę na herbatę, ale Tobias zagradza mi drogę. Patrzę na niego do góry.
- O co chodzi?
- O nic. – uśmiecha się i mocno mnie przytula. Wtulam twarz w jego szyję. Muszę stać na palcach, żeby to zrobić. Wdycham jego zapach. Zapach bezpieczeństwa. Odsuwam się do niego, daję mu całusa w policzek i wracam do parzenia herbaty.
- Też chcesz? 
- Nie, ale z chęcią spróbowałbym twojej kuchni. – patrzy na mnie z łobuzerskim uśmiechem. 
- Dobra, podejmę się tego zadania. – spoglądam na niego z wyższością, a on zachowuje powagę i siada na krześle. Odwracam się ale czuję na sobie jego wzrok. Mimo, że tego nie chcę, czerwienię się.
Gdy kończę przygotowywać jego śniadanie, stawiam je naprzeciwko niego.
- Smacznego. – mówię. Nie patrząc na mnie, ciągnie mnie za rękę, tym samym zmuszając do opadnięcia mu na kolana. Zaczynam się śmiać.
- Skoro tak bardzo chcesz ze mną zjeść to chociaż puść mnie żebym mogła wziąć sobie herbatę. – puszcza mi oczko i mnie uwalnia. Z herbatą w ręce zmierzam w stronę kanapy na której rozsiadł się ze swoim jedzeniem Tobias.

Gdy jestem w połowie drogi, czuję przeszywający ból w brzuchu. Łapię się za niego jedną ręką i kurczę się. Świat zaczyna mi wirować przed oczami. Kątem oka zauważam Tobiasa zrywającego się z kanapy. Czuję jak szklanka wyślizguje mi się z rąk, obraz dziwnie się przekrzywia i... wszystko znika.

Tobias
Tris upada na podłogę rozlewając herbatę na dywan. Szczęście w nieszczęściu, że się nią nie oblała. Biegnę do niej i rzucam się na kolana przy jej bezwładnym ciele.
- Tris! TRIS! Obudź się! –zaczynam panikować. Dlaczego zawsze coś musi jej się dziać?!
Podkładam jej ręce pod głowę i kolana i podnoszę ją. Wybiegam z mieszkania na nic nie patrząc. 
- LEKARZA! WEZWIJCIE LEKARZA! – drę się na cały korytarz. Z pokoju wybiega Zeke i Shauna.
- Cztery co to ma…?! – Jego wzrok spoczywa na Tris. Shauna głęboko wciąga powietrze.
- ZNAJDŹ LEKARZA! JUŻ!. – krzyczę, nogi zaczynają mi się trząść. Sprawdzam czy oddycha. Tak. Zeke zaraz po moich słowach wystrzeliwuje w stronę mieszkania jedynego doktora w Nieustraszoności.
Zaczynam za nim biec, a Shauna za mną. Nagle mnie olśniewa. Dziecko. To musi być związane z ciążą. I w tym momencie wbiegam do gabinetu lekarza, który od razu gdy pojawiam się w drzwiach każe położyć Tris na łóżku. Upadam na podłogę, chwytam się za włosy i tępym wzrokiem wpatruję się jak medyk próbuje ją ratować.
                                                                     ***
Łza wymyka mi się z oka i spływa po policzku zanim ląduje na trzęsącym się ciele Tris. Leży skulona na moich kolanach i płacze tak bardzo, że nie wiem ile jeszcze wytrzymam. 
- Tris proszę… - Próbuję ją podnieść żeby chociaż spojrzała mi w oczy, ale ona cały czas zasłania twarz ręką podczas gdy drugą przyciska do brzucha, w nawyku, który nabyła w ostatnich miesiącach. – Tris, zawsze możemy spróbować jeszcze raz… - ‘Choćby nawet teraz’ myślę. Łzy spływają mi po policzkach. Kulę się w sobie i próbuje odizolować od świata zewnętrznego. Ale przynajmniej jedno z nas musi być silne. – Tris, to się zdarza wielu ludziom. – Nie daje mi żadnego sygnału, że mnie usłyszała i wzdycham oplatając ją rękami w talii i mocniej przytulając jej małe ciało. Może, po prostu nie byliśmy gotowi.


Tris
Jakiś chory głos w mojej głowie podpowiada mi, że to dobrze, że straciłam dziecko. Nadal jestem zbyt młoda. Nic nie wiem o posiadaniu dziecka i o tym jak się nim zajmować. A Tobias i ja nawet nie wzięliśmy ślubu. Jest jeszcze ta druga część mnie, która myśli o tym, że szafka wypełniona dziecięcymi ubrankami nigdy nie zostanie użyta.
Kolejny szloch wstrząsa moim ciałem i słyszę jak Tobias coś mamrocze. Biorę głęboki wdech i siadam. Tobias przesuwa swoimi dłońmi po moich policzkach żeby pozbyć się łez.
- Już w porządku. – mówię zachrypniętym głosem. Tobias spuszcza głowę.
- Tris, nie mówmy o tym. Nadal dojrzewamy, a ty masz 17 lat. To było za wcześnie.– pociesza mnie i pochyla się do pocałunku. Dzieląca nas przestrzeń znika gdy obejmuję rękami jego szyję. – Załatwię dla nas obiad. – szepcze mi w usta. Pojedyncze łzy nadal spływają po mojej twarzy.
Tej nocy, gdy tylko słyszę, że Tobias zaczyna miarowo oddychać, wymykam się z łóżka. Zabieram tylko buty. Nie muszę się przebierać, ponieważ śpię w ciuchach przez cały czas. Gdy przemierzam Jamę zatrzymuję się przy pokoju w którym trzymane są zastrzyki stymulujące strach. Biorę jeden i zmierzam w stronę ‘’tego” pokoju. 
Pierwszy raz jestem tu sama więc chwile zajmuję mi zorientowanie się we wszystkich kontrolkach. Wbijam sobie igłę w szyję i naciskam tłok. Głęboki wdech, i wkraczam do pokoju. Teraz wystarczy tylko czekać w ciemności.



Co sądzicie?

1 komentarz:

  1. Rozdział świetny! Bardzo smutne, że ta sielanka zamienia się w taką tragedię. Jednak fajnie jest czytać o tym, jak wspaniale wspierają i martwią się o siebie. Interesujące zakończenie, które sprawia, że zastanawiam się, co stanie się w następnym rozdziale ;) Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń