wtorek, 2 lutego 2016

Rozdział 64.

Tris
Po krótkim spotkaniu z Tobiasem wracam do treningu. Podchodzę do Terry’ego , który ćwiczy razem z Dante. Dostrzegam, że ich ramiona są zbyt spięte. Nie mają przez to wystarczającej swobody, potrzebnej do odparcia ataku. Staję przed nimi, zasłaniając im worek treningowy.
- Opuśćcie ręce. – Chłopaki z wahaniem zerkają na siebie i powoli spuszczają ręce. – Weźcie głęboki oddech i się rozluźnijcie.
- Ale…
- Róbcie to, co mówię. – przerywam Dantemu. Terry drapie się po ramieniu, potrząsa rękami i nogami, biorąc duży haust powietrza. – Dobrze. – chwalę obu. – Wasze ciało musi być sprężyste i gotowe na wszystko. Jeśli nadal będzie tak spinać wasze tyłki, to z miejsca przegracie pierwszą walkę.
- Dzięki. – odpowiada Dante i kiwa na mnie głową.
- Ćwiczcie dalej. – rzucam i idę dalej.
Cat trenuje sama na ostatnim worku. Hugh stoi obok niej i wyraźnie próbuje nawiązać rozmowę. Odzywa się we mnie niechęć. Ona jest dla niego za miła. Lepiej, żeby nie okazała się zbyt naiwna. Blair i Olivia ćwiczą na sobie. Gdy jedna uderza, druga się uchyla. Przechodzę obok nich.
- Tak trzymać. – posyłam lekki uśmiech w stronę dziewczyn. Olivia rozpromienia się. W tej chwili jest jej kolej do wysunięcia ciosu, ale widocznie moje słowa ją rozproszyły. Obraca się w stronę Blair i tak, jakby dostała zastrzyk energii, z impetem wbija pięść w twarz koleżanki, która nie zdążyła zrobić uniku. Rozlega się nieprzyjemny trzask łamanej kości. W pewnej chwili nawet zastanawiam się czy to nie pękła kostka Olivii, ma bardzo chude dłonie. Ale gdy zauważam strumień krwi wypływający spomiędzy palców Blair moje wątpliwości wyparowują. Wołam do Patricka, który znajduje się najbliżej drzwi, żeby przyniósł ręcznik. Chłopak natychmiast wylatuje z sali. Szybkim krokiem podchodzę do klęczącej przed Blair Olivii.
- Blair przepraszam, naprawdę, nie chciałam, musisz… - jej litania przeprosin nie ma końca.
- Liv uspokój się, nic mi nie jest. – mamrocze dziewczyna. Dante znikąd pojawia się obok mnie i podsuwa krwawiącej dziewczynie jakiś materiał. Dopiero gdy zaczyna już przesiąkać krwią, orientuję się, że to jego koszulka. Gdy dziewczyna zaczyna powoli dochodzić do siebie, wołam przyglądających się nam nowicjuszy.
- Wracać do ćwiczeń! – zerkam na rudowłosego chłopaka. – Dante biegnij po nowy T-shirt. – w odpowiedzi obdarza mnie miłym uśmiechem i powoli odchodzi.
- Idź na ławkę. Jak przejdzie to mnie zawołaj. – odzywam się do Blair.
- Nic mi nie jest. – zaprzecza blondynka. – Już przestało się lać. Widzisz? – odrywa ręcznik od nosa.
- Mhm. – mamroczę. Wytrzymała dziewczyna. – Tuż po lewej, po wyjściu z sali, masz umywalkę. Umyj się i wracaj do treningu.
- Wytłumacz tej idiotce, że nic mi nie jest. – Blair przewraca oczami na Olivie, która zmartwiona patrzy na nas ze swojego stanowiska do ćwiczeń.
- Idź już. – mówię. – Załatwię to.
Przesuwam ręką po włosach i podchodzę do Olivii. Jej wzrok podąża za koleżanką, która właśnie wyszła z sali.
- Nic jej nie jest. Ona bardziej martwi się o Ciebie niż o siebie. Zawsze tak panikujesz?
- Nie wiem. To znaczy… po prostu bardzo często zaliczam wpadki. – odpowiada, czerwieniejąc.
- Czyli chcesz powiedzieć, że nie pierwszy raz walnęłaś kogoś prosto w nos? – nie mogę powstrzymać uśmiechu wypełzającego mi na twarz.
- To już chyba piąty raz… - burczy pod nosem. Ale widzę, że też ma ochotę się śmiać.
- Wiesz, w walkach Ci się to przyda. Jednak na razie postaraj się powstrzymać te swoje zapędy, dobrze? – przyjaźnie szturcham ją w ramie. Dziewczyna potakuje, ale kolejny raz nerwowo spogląda w stronę wyjścia.
- Oh, Na Boga, no dobra, idź do niej…-  wzdycham. – Ale za 5 minut widzę was z powrotem. – z ust Olivii wydobywa się westchnienie ulgi i zanim się obracam, ona znika w przejściu.
Moją uwagę kolejny raz przykuwa Charlie. To chyba najbardziej roztrzepana osoba jaką kiedykolwiek widziałam. Tym razem za szeroko rozstawiła nogi. Zaczynam się zastanawiać, czy będzie to mądre posunięcie, jeśli pozwolę jej walczyć. Jej ręce latają na wszystkie strony. Współczuję workowi. Muszę to przerwać.
- Koniec! – krzyczę. – Wszyscy odchodzą od worków. Ustawcie się na linii – polecam i odchodzę w tył do białej tablicy. – Wiecie co to jest?
Słyszę jedynie uspakajające się oddechy.
- To tablica na której będziecie oceniani. Może ktoś słyszał, dawniej Ci najsłabsi odpadali. Teraz raczej nie będzie takiej zasady.
- Raczej? – Terry patrzy na mnie niespokojnie.
- Ci najlepsi dostają najlepszą robotę. Z kolei najsłabszym trafiają się te najmniej ciekawe zajęcia. A o niektórych nie chciałbyś słyszeć. Jutro ja i Cztery przedstawimy Wam początkowe statystyki. Więc lepiej się starajcie. Jutro także odbędą się Wasze pierwsze walki. Teraz – przyglądam się grupie – Idziemy pobiegać.
                                                                               ***
- I wtedy Kate złapała za rękę to dziecko i… - Wyciągam rękę do Christiny. Posłusznie milknie i od razu przybiera postawę do działania. Właśnie przerwałam jej raport z całego dnia spędzonego na patrolowaniu ulic. Historia była ciekawa, ale nie tak jak to co przed chwilą mignęło mi przed oczami. Czarne włosy, smukła, wysoka sylwetka i ta swoboda ruchu. Kira nie jest taka pewna siebie i z pewnością nie miałaby powodu przychodzić pod nasz apartament o dziesiątej wieczorem.
- Kto to do cho…? – ponownie zatykam usta Christiny. Przyjaciółka ściąga moją dłoń z ust. – Mam pomysł – szepcze – Przejdę się tam, niby mimochodem, zobaczę kto to jest. Zaraz jestem z powrotem.
Kiwam głową i ponownie przyglądam się postaci. Po raz kolejny puka do drzwi. To nie może być ktoś znajomy. Każdy z nich wie, że do Tobiasa ot tak o tej porze się nie przychodzi. Christina mija dziewczynę. Po upływie minuty znowu stoi za mną.
- Kojarzysz Victorię? – pyta lekko zdyszana.
- Tak. -  moje przypuszczenia się sprawdziły. – Tylko co ona chce od Cztery?
- Kto ją tam wie. – Christina wzrusza ramionami. – Moment, dlaczego tu stoimy i po prostu jej nie spytamy?
Tym pytaniem wytrąca mnie z równowagi.
- Po prostu poczekajmy co zrobi, ok?
- Daniel na mnie czeka, miałam Cię odprowadzić a stoimy tu już jakieś dziesięć minut. Coś dla mnie przygotował. – Ostatnie słowa Christiny są przesycone podekscytowaniem.
- Myślisz, że to już? – pytam i kolejny raz wychylam głowę aby spojrzeć na dziewczynę. Patrzę z powrotem na moją towarzyszkę. – Znalazłaś gdzieś pierścionek?
- No nie, ale kto go tam wie. On jest inny. – unosi brwi, uśmiechając się chytrze. Tłumię śmiech. Odwracam się i ją przytulam. – Do zobaczenia jutro.
- Pa – żegnam się. Słyszę skrzypienie drzwi. Christina ma racje, po co ja właściwie tu stoję? To moje mieszkanie. Wychodzę zza rogu i pewnym krokiem kieruję się do uchylonych drzwi mieszkania w których stoi już Tobias. Victoria patrzy na niego z uśmiechem. Oblewa mnie rumieniec gdy widzę jego linię bioder ponad zsuwającym się ręcznikiem. Dziewczyna nic sobie z tego nie robi. Bez słowa przechodzę obok niej i staję za Tobiasem. On natychmiast obejmuje mnie w talii.
- Czego chcesz?- rzuca oschle do dziewczyny. Ona mierzy mnie badawczym wzrokiem, po czym z kpiącym uśmieszkiem odpowiada;
- Spytać się o której jutro trening. – jej ton głosu jest dziwny. Marszczę brwi.
- O dziewiątej zbieramy się pod siatką. Wychodzimy w teren. Mówiłem wam o tym. Na następny raz radzę słuchać, nie będę powtarzać. – kontrast między ich nastawieniem razi w oczy. Tobias najwyraźniej niezbyt ją lubi. Ona zachowuje się… w sumie nie wiem jak to nazwać. – Jeszcze coś?
- Nie. – odpowiada słodkim głosikiem. Jeszcze raz na mnie patrzy i odchodzi bez słowa. Tobias prycha i zatrzaskuje drzwi.
- To było… - zaczynam
- Dziwne, wiem. Ta dziewczyna jest niepokojąca. I sprytna. – kończy. Ściąga ręcznik i zakłada spodnie. Odwracam wzrok.
- Wpadłam na pewien pomysł. – mówię wchodząc do łazienki.
- Rozpiera mnie ciekawość – słyszę jak rozkłada się na kanapie.
- Co ty na to abyśmy urządzili jakąś konkurencję? Transfery na urodzonych w Nieustraszoności? – wołam podczas gdy puszczam wodę pod prysznicem. Nie otrzymuję odpowiedzi. Postanawiam skończyć kąpiel i dopiero podjąć rozmowę.
Po kilkunastu minutach wchodzę do salonu. Tobias czyta gazetę. Siadam mu w nogach i pociągam łyk wody z butelki.
- Niezłe – nagła odpowiedź Tobiasa mnie zaskakuje. Gazetę ma już opuszczoną na kolana i teraz patrzy na mnie.
- Tylko trzeba wymyślić coś konkretnego. Pewne dyscypliny, wiesz, coś dla każdego.
- Każdy ma być przygotowany na wszystko. – mruga do mnie. – Ale coś wymyślimy.
Po upływie dziesięciu minut spędzonych na rozmowie o naszym dniu, nagle sobie coś przypominam.
- Wstawaj, Shauna i Zeke już czekają - mówię patrząc na zegarek. Tobias jęczy w odpowiedzi.
- Dlaczego, akurat gdy jestem zmęczony oni wymyślają sobie jakieś idiotyczne imprezy?
- Będziesz miał okazję ich zapytać. – Wyciągam do niego rękę. Chwyta ją, ale tylko symbolicznie. Nie ma opcji bym zdołała go podnieść. Wstając całuje mnie w policzek. Zatrzymuję go i chwytam za podkoszulek. Mocno go całuję. – To ma być zabawa. Nie chodzi o to, żebyś zanudził się na śmierć i marudził.

- Wiem. – Oddaje mi pocałunek. – Tylko się droczę. – uśmiecha się lekko, chwyta za rękę i prowadzi za drzwi. 



Ok, mam lekki pomysł na ciąg dalszy :D Do następnego! <3

9 komentarzy:

  1. Boski rozdział ale to nic nowego :) cieszę sie, nie ja wręcz wariuje z radości, ze napiszesz cos nowego. Nie mogę sie doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że dodałaś nowy rozdział już się doczekać nie mogłam.

    Bardzo się cieszę z Twojej decyzji!!! :* Życzę weny! Cudownie piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham cie dziewczyno!! Świetny rozdział!!! Nie podoba mi się ta Victoria....

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział! Też bym chciała zobaczyć Cztery tylko w ręczniku ;)
    Fajnie że będziesz pisać dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Victoria podwala się do Tobiasa... Super. Ciekawe co będzie dalej. Super że jednak nie kończysz XD Popieram Lenkę XD...

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi sie Tobias zawsze byl taki zakochany Tris byc pewnmpewna jego milosci a tu konkurencja? Troche zazdrosci to moze byc to.... chociaz wiadomo ze Tris i Tobias to jedno...

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi sie Tobias zawsze byl taki zakochany Tris byc pewnmpewna jego milosci a tu konkurencja? Troche zazdrosci to moze byc to.... chociaz wiadomo ze Tris i Tobias to jedno...

    OdpowiedzUsuń