sobota, 6 lutego 2016

Rozdział 65.

Tobias
- Tris, wstawaj. – mówię znudzonym głosem. Od pół godziny próbuję zwlec ją z łóżka. Mamy dzisiaj w planach niespodziankę dla nowicjuszy.
- Minuta – Przeciąga samogłoski i wbija twarz w poduszkę. Minęło 14 dni nowicjatu, w końcu musiało się to stać. Zbuntowała się i nie ma zamiaru wyjść spod kołdry. Gdyby nie dziecko, w tej chwili pociągnąłbym za prześcieradło i zwalił ją na podłogę.
- W tej chwili – rozkazuję i podnoszę się na nogi. – Jeśli nie wstaniesz pójdę złożyć zażalenie do lidera frakcji.
- Śmiało, możesz zacząć prowadzić monolog. – Tris śmieje się w poduszkę i przekręca w moją stronę. Gdy tylko widzę nadarzającą się okazję, błyskawicznie łapię ją za ręce, które wystawiła nad głowę żeby się rozciągnąć i siłą sadzam ją na skraju łóżka.
- Sama dałabym radę. – mamrocze zdegustowana. Łapie mnie za szelki od spodni i ciągnie w dół. Nie mogąc pozwolić aby moje spodnie wylądowały u stóp, automatycznie kucam. Teraz znajduję się na wysokości jej twarzy. Cmoka mnie głośno w usta.
- To było dziwne. – stwierdzam zaskoczony.
- Chciałeś powiedzieć sprytne. – uśmiecha się poprawiając włosy.
- Może – pomagam doprowadzić jej fryzurę do porządku i wstaję przelotnie całując ją w czoło. – Koniec wygłupów. Dzisiaj zrobimy im podchody.
- Twój pierwszy raz? – pyta, przechodząc do części kuchennej.
- Dadzą sobie radę. – odpowiadam wymijająco. Nie muszę jej mówić, że nie wiem czy cała ta zabawa się uda.
- W takim razie… dobrze. – mówi, nie wiem dlaczego, rozbawiona.
- Co – nie akcentuję pytania.
- Masz 5 minut – Tris zajada się drożdżówką
- Najwyżej to będzie ich wina. Mogli nie przychodzić o tak wczesnej porze. – niewinnie wzruszam ramionami.
- Ja nie będę oszukiwać swoich nowicjuszy i mam zamiar zdążyć, dlatego albo zabierasz się ze mną, albo cię tutaj zostawiam. – zarzuca bluzę na ramiona i zaczyna iść w kierunku wyjścia.
- Przed chwilą nie chciałaś wyjść z łóżka. – burczę, wkładam do ust kawałek  bułki i truchtem dołączam do Tris.
                                                                                  ***
Tris wchodzi do małego pomieszczenia wielkości naszych starych sal lekcyjnych. Oprócz starego projektora oraz zatkniętego za pasek moich spodni pliku kartek nie ma tu nic. Podchodzi do mnie, a transfery dołączają do reszty pod ścianę. To zabawne jak Tris może się zmienić. Rano nie miała na nic ochoty. Oprócz żartów oczywiście. A teraz stoi tu poważna jakby ktoś umarł. Na jej biodrach wisi pas, z tyłu ma przyczepiony do niego nóż, z boku zwisa kabura z bronią w środku. Ta wersja Tris zawsze będzie mi się podobała. Włosy nieco zasłaniają jej twarz i zmuszam się aby trzymać ręce przy sobie.
- Dzisiaj się pobawimy. – informuję nowicjuszy. – Podchody, to jest to czym się dzisiaj zajmiemy.
Nastolatkowie patrzą na mnie wyczekująco, aż będę kontynuował.
- Po siedzibie rozstawione są podpowiedzi. Jest ich mało, więc bądźcie spostrzegawczy. Waszym celem jest zlokalizowanie 3 skrzynek. Następnie musicie odnaleźć nas. – Tris bardzo skąpo tłumaczy zasady. – Podzielcie się na grupy. Transfery na dwie i urodzeni tutaj też na dwie. Macie nauczyć się współpracy. Każda niesubordynacja będzie karana.
Podchodzę do nowicjuszy i każdemu rozdaję po jednej kartce.
- To mapy naszej siedziby. Znajdźcie coś do pisania i jeśli ktoś do nas dotrze, zaliczymy mu zadanie tylko wtedy gdy na kartce będą zaznaczone miejsca spoczynku skrzynek. – mówię.
- Zrozumiano? – pyta Tris, mierząc ich wzrokiem.
Rozlegają się pojedyncze pomruki, po chwili stoją przed nami grupy po sześć do ośmiu osób.
- Za dziesięć minut ktoś otworzy tą salę. To znak na rozpoczęcie zadania. Zapamiętajcie jedno. Praca zespołowa. – przypominam, otwieram drzwi i wychodzę za Tris. Przekręcam kluczyk w zamku i chowam go do spodni.
- Nikt im nie otworzy, prawda? – Tris patrzy na mnie karcąco, ale w kącikach ust czai jej się uśmieszek.
- To w tym schowku ktoś jest? – pytam udając zaskoczonego i również się uśmiecham.
- Trzy osoby mają zegarek na ręku, będą aż tak domyślni? – Tris ignoruje moje pytanie. Ruszamy ciemnym korytarzem do umówionego pomieszczenia.
- Gorzej dla nich jeśli nie – odpowiadam tylko  i splatam jej palce z moimi. Przyjemne iskierki przebiegają po mojej skórze. Po kilku minutach marszu wchodzimy do pokoju kontrolnego, Gus i Anderson jak zwykle siedzą rozwaleni na krzesłach, ale na nasz widok momentalnie się prostują. Tłumię uśmiech.
- Coś się dzieje? – Gus wstaje zaniepokojony. Podchodzę do niego i ściskam mu rękę. Już się przyzwyczaiłem.
- Nie, ale przejmujemy wartę – na moje słowa Anderson krztusi się kawą i szeroko uśmiecha do Gusa – Myślę, że zajmie nam to cały dzień. – kończę. Gdy widzę spojrzenie młodszego kolegi Gusa ledwo co zachowuję powagę. Jego spojrzenie jest mordercze i nie wiem co by się stało gdyby Gus się teraz odezwał.
- Okey – mówi i patrzy na Andersona zniesmaczony. Ten natychmiast się rozluźnia i uśmiecha
- To my już idziemy – młody mówi szybko i ciągnie Gusa za rękę. On chyba zrobi wszystko, żeby tylko urwać się z pracy. Chłopaki zamykają drzwi a ja obracam się i patrzę na Tris.
- Nie wiem co o tym sądzić – zaczyna – Oni…?
- Nie! – zaprzeczam, szeroko otwierając oczy – Gus ma dziewczynę! Co do Andersona pewny nie jestem. Ale on po prostu nie chce tu siedzieć. – Tris uśmiecha się zakłopotana.
- Chociaż, gdybym patrzył na to z innej perspektywy to faktycznie, stwierdziłbym to samo co ty. – stwierdzam. Zerkam na zegarek i unoszę brwi zdziwiony. – Już 15 minut minęło. Zobaczmy co się u nich dzieje. – siadam przed środkowym komputerem i umiejętnie wstukuję odpowiednią sekwencję. Czuję ręce Tris na moich ramionach. Głowa mi drga ale tylko uśmiecham się sam do siebie i kontynuuję pracę. Na każdym z komputerów pojawiają się obrazy z wszystkich pokojów.
- Tutaj – mówi Tris, która nagle pojawia się po mojej lewej stronie. Faktycznie, na monitorze pokazana jest komórka, w której zamknęliśmy nowicjuszy. – Już coś wyczuwają.
- Taak… - przeciągam samogłoski. – Nie wszyscy.
Połowa siedzi oparta o ścianę i widzę, że zamykają im się oczy. Dante i Brian gadają ze sobą stojąc pod drzwiami. Terry sprawdza zawiasy, a Kira ogląda każdy kąt w pomieszczeniu.
- Myśli, że gdzieś schowaliśmy klucz? – Tris parska śmiechem, a mnie zadziwia jej zachowanie. Obracam się na krześle w jej stronę. – Co? – patrzy na mnie zdezorientowana. Trzęsę głową i wracam do obserwacji.
- Patrz – mówię. Do Terrego dołączył Ryan i próbują podnieść drzwi, żeby wyskoczyły z zawiasów. Jednocześnie z Tris na siebie patrzymy i wybuchamy śmiechem. Obraliśmy tą samą taktykę gdy Christina zamknęła nas w pokoju w dniu naszego wesela. Kiedy widzę szczery uśmiech Tris, nie mogę się pohamować i chwytam ją za ręce, przyciągam do siebie i namiętnie całuję. Tris siada okrakiem na moich kolanach, jej dłonie wędrują po moim karku. Ten dotyk przenika mnie do szpiku kości. Wsuwam jej ręce pod bluzkę i mocniej do siebie przyciskam. Jej wargi są łapczywe, a ja staram się nadążyć i całować ją równie żarliwie. Jej chwyt na moich włosach słabnie, marszczę brwi i patrzę na nią do góry. Opiera swoje czoło o moje i szybko oddycha.
- To nic – mówię i całuję ją w policzek. Domyślam się, że Tris się zmęczyła. Staram się nie myśleć o dziecku, bo tylko się denerwuję. Cały czas mam wrażenie, że to nadal za wcześnie. Tris wtula twarz w moją szyję i poprawia się na moich kolanach. Po chwili podnosi głowę, opiera się skronią o mój policzek i patrzy w stronę ekranu.
- Nie ma ich – jej głos jest wyprany z uczuć, patrzy na mnie poważnie i kiwa głową w stronę monitorów. Delikatnie zsuwam ją z nóg i cofam nagranie.
- Ile my…? – zagaduję i uśmiecham się szyderczo.
- Przestań. – odpowiada i na jej twarz również wypływa szeroki uśmiech. Docieram do kluczowego momentu. Terremu i Ryanowi udało się ściągnąć drzwi z zawiasów, ale nadal ich nie otworzyli. Brian dokończył dzieła taranując drzwi barkiem.
- Sprytnie – komentuję i szukam transmisji na żywo.
- Podzielili się według swoich upodobań – Tris pokazuje palcem na poszczególne ekrany. Zamiast czterech grup, jest około 6 mniejszych i większych.
- Zobaczymy, jak dalej sobie poradzą. – z zaciekawieniem przyglądam się grupom.
- Obstawiamy? – Tris z powrotem usadawia się na moich kolanach, obejmuję ją w pasie i patrzę jej przez ramię.
- O co zakład? – przechodzę do sedna
- Jak wygram, robisz mi masaż przez tydzień. – Jej stawka mnie zaskakuje. – Ostatnio bolą mnie plecy – dodaje, naśmiewając się ze mnie.
- Dobrze… a jak przegrasz? – Tris nie odzywa się przez chwilę, a mi przychodzi do głowy idealny pomysł. – Rzucę w ciebie nożami przy nowicjuszach.
- Jeśli myślisz, że się ciebie boję, to grubo się mylisz. – prycha i stuka palcem w ekran.
- Brian, Terry, Ryan i Emma – decyduje Tris. Zaciskam wargi, bo to ja chciałem na nich postawić.
- Kira, Dante i Cat. – mówię. Raz się żyje.

- No to zaczynamy zabawę – podsumowuje Tris i zaczynamy śledzić naszych faworytów.


Noooooooooooo :D Jeszcze jeden gotowiec i lecę ze swoimi świeżymi :D 
Dzięki i do następnego :D

13 komentarzy:

  1. Aaa nareszcie jestem pierwsza. Propozycja z rzucanie nożami jest super. Naprawdę masz boskiego bloga i piszesz lepiej niż Roth. Nie wyobrażam sobie Niezgodnej bez Alive.
    Życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietnie :) juz sie nie moge doczekac kolejnych czesci

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekalam czekalam i sie doczekalam jest super

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekalam czekalam i sie doczekalam jest super

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział bardzo fajny. Nie mogę doczekać się kolejnych. Ostatnie dni jak maniaczka sprawdzamy czy już coś dodałaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. To już jest nudne, bo kolejny fantastyczny rozdział napisałaś ;) :*
    Super opisujesz chęmię między nimi. Jest namiętność, ale nie jest to nachalne! Dla mnie poprostu super!!!
    Szkoda, że Tris nie będzie w niego trafiać tymi nożami :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! Nie mogę sie doczekać jakichś nowych rozdziałów bo chociaż te gotowce są świetne to juz je znam i jestem bardzo spragniona czegoś nowego :) życzę dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Opisywana przez Ciebie Tris jest fajna, wolę ją niż tą z oryginału, tamta się ciągle umartwiała.
    A Cztery poprostu jest słodziak, ale taki męski słodziak :))

    OdpowiedzUsuń
  9. A i jeszcze jedno pozwalam sobie tu napisać. Dorwałam Twoje drugie opowiadanie na Watppadzie, poprostu wyśmienite. Sylwetki bohaterów, dilalogi, koncepcja mega!!! Jednak rozwalily mnie wewnętrzne rozterki Theo... Kiedyś będziesz słynną pisarką a my tu Twoje czytelniczki będziemy się chwalić, że poznałyśmy się na Twoim talencie pierwsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaak... Super tak czytać pierwsze opowiadania wielkiej pisarki XD

      Usuń
  10. Super rozdział! Już nie mogę się doczekać kolejnego! Super że będzie coś świerzego!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ada, na spokojnie aż będziesz miała wenę!
    Czasem tylko daj sygnał, że o nas pamiętasz :))

    OdpowiedzUsuń