czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział 25.

Tris
- Tęskniłem za tobą. – chude ręce Caleba oplatają moją szyję. Od chwili gdy oboje mamy partnerów czujemy się znacznie pewniej w takich sytuacjach. Tobias i Caleb wymieniają parę uprzejmych zdań gdy pokonujemy korytarze Agencji. Mam nadzieję, że pewnego dnia będą w stanie normalnie pogadać, a nie tylko wymienić formy grzecznościowe. Docieramy do biura Phila, a Caleb bez oczekiwania na odpowiedź puka.
- Wchodźcie. – Otwieram drzwi i widzę Phila uśmiechającego się do mnie zza jego biurka. – Witajcie. Cieszę się, że tak szybko otrzymaliście mój list.

Widzę, że Tobias stężał na wspomnienie listu, który spowodował moją chęć powrócenia do Wiernych, ale postanawiam to zignorować.
- My również się z tego cieszymy – bez zawahania robię krok do przodu i szczerze się uśmiecham.
- Proszę, usiądźcie.

Tobias

Po dwóch godzinach, Tris i ja rozprostowujemy w końcu nogi i ruszamy w kierunku jadalni. Phil poruszył około 100 możliwości wykonania akcji ratunkowej zanim wszyscy razem uzgodniliśmy, która będzie do zaakceptowania, a ilość osób, które mogłyby w niej ucierpieć będzie minimalna. Poinformował nas też, że wspólnicy Christiny również zostali schwytani i nie ma z nimi kontaktu.
Dowiedzieliśmy się, że nie mają oni czasu aby wyregulować pamięć wszystkich znajdujących się tam ludzi i nikt nas tam nie zna, więc na wykonanie zadania będziemy mieli 12 godzin, ale najlepiej byłoby gdybyśmy wyrobili się w 2 godzinach. Łatwizna – myślę z sarkazmem. Tris obgryza paznokcie, a ja z przerażeniem odkryłem, że zaczęły jej odrastać. Sygnalizowało to, że przez pewien czas w ogóle się nie denerwowała.
- Tris… - zaczynam, a jej głowa wystrzela w górę na dźwięk swojego imienia. Już mam zamiar kontynuować kiedy uśmiecha się do mnie. Jej uśmiech jest tak szczery, że wygląda na to, że jest naprawdę szczęśliwa. 
- Tobias? – Dlaczego ona wygląda na szczęśliwą wtedy kiedy ja jestem zdezorientowany? Szybko porzucam te myśli.
- Kocham Cię. – uśmiecha się i staje na palcach, żeby pocałować mnie w policzek.
- Ja Ciebie też. – bierze mnie za rękę i kontynuujemy naszą przechadzkę korytarzem. Gdy docieramy do jadalni, siadamy naprzeciwko siebie. Ja wziąłem sobie 2 bułki z serem, a Tris tylko jabłko i wodę. Zaczynam gmerać w jedzeniu, zastanawiając się jak zacząć rozmowę.
- Co się dzieje? – głos Tris przywraca mnie do rzeczywistości.
- Co?
- Co się dzieje. Widzę, że coś Cie męczy. 
- Zastanawiałem się nad tym wszystkim, i coś mi tutaj nie gra. No bo spójrz na to z innej strony. Dlaczego Lunie aż tak bardzo zależy na tym aby dowiedzieć się o nas jak najwięcej? Po co jej to, skoro i tak ma swoje państewko i sobie nim rządzi. Może, ona sama coś kombinuje.
- Nie potrzebnie się denerwujesz. Chociaż, coś tym jest. Ale chyba nie sądzisz, że ona planuje jakiś atak na Chicago albo Agencje? Przecież, to nie miałoby sensu. Jesteśmy od nich lepiej wyposażeni. I wiemy więcej.
- To dlaczego usunęli wszystkie kamery z ich miasta jakiś tydzień temu? 
- Tydzień… - Tris rozciąga usta w zdumieniu.
- Tak, dokładnie wtedy gdy schwytali Christinę i wszystkich innych.
- Tobias, to wszystko może być bardziej skomplikowane niż wygląda. W końcu nie wiemy co się dzieje w innej części Europy. Więc jest całkiem prawdopodobne, że w tamtych rejonach rozwinęli się znacznie bardziej niż my tutaj, ograniczeni przez system frakcyjny.
- Jeśli jest tak jak podejrzewamy… - nie chcę kończyć tego zdania.
- To w Anglii spędzimy więcej czasu niż to było zaplanowane. Kto wie czy uda nam się stamtąd wydostać. – Tris mówi już szeptem.
- To nie jedźmy, proszę Cię, Tris. – patrzę na nią błagalnym wzrokiem. Tris przesuwa ręką po stole i łapie moją.
- Muszę. Nie mogę jej tam zostawić. – patrzy mi prosto w oczy.
- Wiem. Tylko po prostu… Tris, ja nie mogę Cię stracić rozumiesz?
- Obiecuję Ci że to się nie stanie. – Tris puszcza moją rękę i zaczyna się podnosić. – Zaraz wyjeżdżamy. Chodź. – podchodzę do niej i mocno całuję. Obejmuję ją w talii i trzymam przy sobie. Jest taka mała i ciepła. Jak ona jest w stanie tyle wytrzymać? Uśmiecham się smutno i jeszcze raz całuję ją w czoło. Zamieramy w bezruchu tak jak kiedyś, w Nieustraszoności.
- Trzymajmy kciuki żeby te nasze podejrzenia nie były prawdą. – szepczę jej we włosy.

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział! Bardzo przerażające te podejrzenia. Strasznie mnie ciekawi, co stanie się później :) Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń