wtorek, 22 września 2015

Rozdział 29.

Tobias
Tris jak zwykle musi coś wykombinować. Chociaż, muszę jej przyznać rację. Mike faktycznie może okazać się pożyteczny. Patrzę na niego sceptycznie i stwierdzam, że on chyba się mnie boi. Uśmiecham się pod nosem kiedy idziemy schować się za ruinami jakiegoś budynku. Spoglądam na Tris i widzę, że ona też o tym wie. Zapewne to było powodem, jej wyrazu twarzy w samochodzie. Podbiegam do niej i chwytam za rękę. Chce się cieszyć jej obecnością tyle czasu, ile nam jeszcze zostało. Czuję jak ściska moją dłoń w podziękowaniu. Mike idzie przodem i nas prowadzi. Zna się na tych miejscach bo jeździł tu co 2 dni. Oczywiście jeśli wierzyć temu co nam mówił.
- Yhm. – Mike patrzy na mnie, lekko zakłopotany. – Nie wiem jak się nazywacie.
- Ja jestem Tris, a to jest Cztery. – Tris szybko udziela odpowiedzi.
- Cztery, ty i Tris wzięliście odpowiednie strzelby do tego zadania więc wy zdejmijcie snajperów. Ja wezmę wartowników.
- Umiesz strzelać? – patrzę na niego żartobliwie.
- Szkolono nas. – Odpowiedzi Mike’a są krótkie i zwięzłe, podoba mi się to.
- To zróbmy tak jak mówisz. – patrzę na Tris i posyłam jej błagalne spojrzenie. – Uważaj na siebie.- Tris wydyma wargi w zirytowaniu. Kucam za wielkim kontenerem. Mike jest bliżej, kryje się w budynku i będzie strzelał z dziury gdzie powinna być szyba. Tris dociera do swojego miejsca, czym jest zapewne dawny mur. Teraz został z niego mały kamień, ale wielkością w sam raz wystarczający dla Tris. Kiwam głową i wszyscy równocześnie wypalamy. Wychylam głowę spoza celownika i z ulgą stwierdzam, że wszystkie cele zostały trafione. Szybko się podnosimy i biegniemy do bramy.
- Zdejmijcie kurtki. – pokazuję im co mają zrobić i ruszam pierwszy. W specyficzny sposób zakładam kurtkę na dłonie, aby drut kolczasty nie wbił mi się w skórę, i powoli zaczynam wdrapywać się na bramę. Na samym szczycie zdejmuję kurtkę i zarzucam ją na zwoje drutu. Ustawiam nogi pod odpowiednim kątem i skaczę. 
- Mike, odrobinę podnieś Tris. Jest za mała, żeby chwycić pierwsze oczka siatki. – mówię, jednocześnie strzepując z mojej kurtki ziemię. Wyciągam pistolet i zaczynam obserwować okolicę. Mike lekko kuca i podstawia ręce pod nogi Tris. To nie wystarczy. – Spróbuj ją podrzucić.
- Nie mam na tyle siły. – patrzy na mnie ze smutkiem w oczach.
- Dobra to ja wracam. – Z powrotem wdrapuję się na siatkę. Wiem, że jest to bardzo ryzykowne, ale nie ma innego wyjścia. Nagle słyszę za mną jadące ciężarówki. Możliwe, że wszczęli alarm? Zeskakuję na ziemię i nerwowo rozglądam się za schronieniem.
- Mike, spróbuj jeszcze raz! Proszę! – krzyczę do niego, w moim głosie słyszę panikę. Muszę się uspokoić. Ale co będzie jeśli Ci z zewnątrz dorwą Tris?
- Nie mogę, nie potrafię! – Mike, rozkłada bezradnie ręce. W jednej chwili jego oczy rozbłyskują. Odwraca się i ucieka. Zamieram. Patrzę na Tris, która jest w takim samym szoku jak ja. Podbiegam do siatki, przeciskam nadgarstki przez oczka siatki i chwytam ją za ręce.
- Tris wszystko będzie w porządku. Uciekaj, ja sobie dam radę, słyszysz?
- Tobias nie zostawię Cie! – widzę, że moja decyzja ją oburzyła.
-Choć raz mnie posłuchaj! UCIEKAJ! Zawsze to ja Ciebie słuchałem, teraz twoja kolej. Idź stąd! – pierwszy raz podnoszę na nią głos. Wcześniej, podczas kłótni, wręcz przeciwnie uspokajałem się, i mówiłem do niej powoli i wyraźnie. Słyszę głosy żołnierzy. – Jeśli nie pobiegniesz, to mnie zabiją. Bo ja stąd nie mam zamiaru bez Ciebie iść. Oczy Tris są rozbiegane na wszystkie strony. Jak zwykle szuka jakiegoś racjonalnego wyjścia z sytuacji. – Tris. – mówię spokojnie. – Proszę. – głaszczę ją po policzku i z zaskoczenia, z całym impetem pcham ją do tyłu. Kula świsnęła w miejscu gdzie przed chwilą była jej głowa. Odwracam się i strzelam do żołnierza za mną.
- Tobias, nie! – słyszę krzyk Tris. Ale nie to mnie teraz przeraża. Przeraża mnie terenówka, która pojawia się za jej plecami. Tris widzi moją minę i odwraca głowę. Gdy znów na mnie spogląda, wiem, że to nasze ostatnie wspólne chwilę. – Kocham Cię. – Tris wymawia te słowa bezgłośnie. Tylko poruszając wargami. Wyciąga pistolet i przygotowuje się do strzelaniny. Przypadam do ściany budynku i również to robię. Ja jestem uwięziony w środku, muszę przeżyć. Ona jest uwięziona na zewnątrz, też musi przeżyć. Ale dlaczego musimy walczyć osobno? To pytanie rozsadza mnie od środka.
- Ja Ciebie też, Tris. – i wtedy terenówka wbija się w płot.

3 komentarze:

  1. Ołł jeaa!! Dawaj następny!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno świetnie piszesz! Dawaj już następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trudno teraz o tak dobre fanfiction. Naprawdę dawno nie czytałam takiego, które aż tak by mnie wciągnęło! Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń