czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 7.

Tris
Budzę się czując zimno i zdaję sobie sprawę, że Tobiasa nie ma koło mnie. Rozglądam się dookoła i zauważam notatkę leżącą w miejscu, gdzie powinien się właśnie znajdować.
„Poszedłem zobaczyć się z Evelyn. Niedługo wrócę. Tobias x.”
Uśmiecham się lekko i patrzę, która godzina. Dochodzi dziesiąta i myślę nad tym jak wcześnie musiał wstać Tobias. Siadam z jękiem, czując każdy dreszcz jaki przenika mój kręgosłup podczas ruchu. Na stole leżą tabletki, które muszę zażyć. Tylko jest jeden problem. Stół znajduje się po drugiej stronie pokoju, ale na szczęście mój wózek stoi obok mnie.
Przenoszę moje nogi poza łóżko i uświadamiam sobie, że jedynym sposobem aby to zrobić jest ześlizgnięcie się na niego. Nie dam rady inaczej na nim usiąść bo wtedy musiałabym podejść od drugiej strony. Ląduje w krześle, jednocześnie wydają z siebie wielkie oomph. Powoli podjeżdżam do stołu i zażywam leki przeciwbólowe. Patrzę na poręcze. Chcę pójść dalej niż kiedykolwiek. Przypominam sobie, że kiedy Shauna jeździła na wózku to nie była na tyle członkiem Nieustraszoności, jak po prostu niepełnosprawna. Ja nie mogę tego tak zostawić. Muszę wiedzieć, że wszystkie te wydarzenia mnie nie zmieniły, muszę sobie udowodnić, że nadal mam siłę i chęć do walki i życia.
Powoli podjeżdżam do poręczy, czuję lekkie zdenerwowanie. W końcu próbuję to zrobić całkiem sama. Dobrze chwytam się poręczy aby jednakowo rozmieścić siłę gdy będę się podnosić. Wyprostowuje moje nogi, aby były w równej linii z moimi ramionami, tak jak mówiła Cara. Wracam myślami do ciemności i mówię do siebie: 
- Nie po to się z tego wydostałam, żeby teraz tkwić w takim stanie. – mówiąc to, stawiam krok do przodu równocześnie puszczając poręcz.
I robię to.
Robię następny krok.
I następny.
Nieoczekiwanie uśmiecham się do siebie i niemal piszczę z radości. Nadal mam do pokonania dwa kroki , jestem tak blisko. Śmieje się i docieram do końca poręczy.
- ZROBIŁAM TO! UDAŁO MI SIĘ! – krzyczę. Drzwi otwierają się z wielkim trzaskiem, ale dzieje się to za moimi plecami. Z przyzwyczajenia od razu próbuję się odwrócić, ale tracę równowagę i rozpędzona krokiem, który zrobiłam spadam rozpędzona na ziemię. Na szczęście unikam upadku, bo nagle zjawia się przy mnie Tobias.
- Tris? Czy ty właśnie…? – Patrzy na mnie ze zdumieniem. Kiwam głową w ekscytacji. Tobias chwyta mnie za brodę, zmuszając do bezruchu i przyciska swoje wargi do moich – Jesteś niesamowita, wiesz? – Mówi pomiędzy pocałunkami. Podnosi mnie, kładzie na łóżku i znowu zaczyna całować, coraz odważniej. Uświadamiam sobie że nie są to jak zwykle, ostrożne pocałunki. Są one pełne pasji a przede wszystkim… pożądania. Jego wargi przesuwają się na moją szyję, ręce Tobiasa przesuwają się na moja biodra i lekko wsuwają się za pasek. Przez moje ciało przebiega dreszcz. Zaciskam dłonie na jego koszulce i mocniej go do siebie przyciskam, starając się uspokoić. I nagle uświadamiam sobie jak wyglądam.
To absurdalna myśl, ponieważ Tobias pomógł mi w tych ostatnich miesiącach. Pomimo tego, przeraża mnie świadomość o tym jak wychudzona jestem po byciu w śpiączce i o tym jak łamliwe są moje włosy z powodu braku odpowiednich witamin. I jeszcze mój oddech, który nigdy nie był głęboki teraz jest tak płytki jak nigdy dotąd.
I w tej chwili Tobias odczuwa mój dyskomfort i przestaje mnie całować, patrzy na mnie z troską w oczach.
- Tris, wszystko w porządku? Czy zrobiłem coś nie tak? – kręcę głową i ponownie go całuję.
- To nic. – zbywam go, Tobias wymyka się i kręci na mnie głową.
- Oczywiście że nie. – przekręca się na bok i przestaje być nade mną. – Cały czas boisz się intymności? – mówi.
- Nie! – mówię, zdecydowanie za gwałtownie.
- Boisz się mnie? – pyta zadziwiająco cichym głosem i wygląda na przestraszonego.
- Boję się tego jak wyglądam...i że zrobię coś nie tak… – On tylko kręci głową. Jego twarz jest pełna pożądania i miłości. Wiem do czego to wszystko zmierza. A najbardziej szokuje mnie to, że tego pragnę.
- Nie bój się. Jesteś idealna taka, jaka jesteś. – Nie wierze mu, ale pozwalam mu ściągnąć ze mnie podkoszulek. Jego również ląduje na ziemi, kiedy całuje linię mojej szczęki. Chwytam go za ramiona i próbuję złapać oddech. Nagle zrobiło mi się bardzo duszno. Przesuwa swoje usta na moją szyję, a ja nie mogę powstrzymać westchnienia. Czerwienie się. Tobias to zauważa i śmieje mi się w obojczyk. Zaczynamy się śmiać. To wszystko jest takie cudowne. Jesteśmy razem, zdrowi i bezpieczni. Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę tak szczęśliwa. Tym razem to ja go całuję i wsuwam palce w jego włosy. Jeszcze bardziej się do mnie przysuwa, choć nie wiem jak to możliwe. Z delikatnością gładzi mnie po policzku i całuje tak, jak jeszcze nigdy w życiu. Nie powstrzymuje go. Za nic bym tego nie zrobiła w tej chwili. Zaraz to się wydarzy. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. I jestem na to gotowa. 

Tobias
Pomagam Tris się przebrać, i widzę jak próbuje pozbyć się z twarzy uśmiechu, ale nie udaje jej się to. Mogę powiedzieć, że mam tak samo, ale z tą różnicą. że ja tego nie staram się nawet ukryć, Tris jest raczej zawstydzona. Przykucam obok niej i gdy pomagam jej usiąść na krzesło, całuję ją.
- To było niesamowite. – mówię, wciąż się uśmiechając. Wszystko jest całkowicie inne niż to, jak wcześniej się traktowaliśmy, i czuję że nadchodzi nowa era dla naszego związku. ”Jako tako normalne życie” jak Tris to określiła. Już zamierzam się żeby znowu ją pocałować, kiedy słyszę pukanie do drzwi, jęczę w myślach, ale w sumie cieszę się, że się ogarnęliśmy zanim ktoś do nas przyszedł.
Otwieram drzwi, a Shauna, która w nich stoi tylko na nas zerka i wybucha śmiechem. 
-Co? – pyta ją Tris i widzę, że zaczyna się rumienić się jak szalona.
- Uprawialiście sex. – Shauna trzęsie się ze śmiechu do tego stopnia, że ma trudności ze złapaniem oddechu - Jesteście obrzydliwi, że to ukrywacie. – jestem już lekko zawstydzony. Tris czuje się tak zapewne przez cały czas, więc próbuje odtrącić od siebie te myśli.
- Czego sobie życzysz, Shauna? – mówię, siląc się na poważny ton.
-Muszę iść na zakupy z Tris, żeby kupić sukienki na ślub. – mówi wciąż się śmiejąc.
- Dlaczego musimy to zrobić? – Tris jęczy podjeżdżając wózkiem bliżej.
-Tu chodzi o sukienki weselne! Musimy jeszcze pójść po Care. – Tris próbuje wyglądać na zirytowaną, ale dyskretny uśmieszek cały czas gości w kąciku jej ust.
-Zobaczymy się później. – pochylam się i całuję ją w policzek.
- Zeke mówił, że Ciebie również potrzebuje, Cztery. – Kiwam głową, a kiedy Tris wychodzi z mieszkania, zamykam je i rozchodzimy się.





3k wyświetleń! Dzięki! :D

2 komentarze:

  1. Bożeee...Kocham....Ten....Rozdział <3 Jeden z najlepszych <3 i mam nadzieję, że jeszcze dojdzie do takich 'zbliżeń' w następnych rozdziałach (chodzi mi o te bieżące, jest ich już około 60 ale opisz ten ich 'sex' jeszcze raz, spróbuj wpleść w historię) #KOCHAM

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka :3
    czytam twoje wszystkie rozdziały i są zajebiste!
    czekam i czekam na kolejny już 11 dni,a nadal go nie ma...czekam z niecierpliwością!
    mam też nadzieję,że nie zrezygnowałaś,ponieważ idzie Ci świetnie!

    OdpowiedzUsuń