czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 6.

Tris
- No, dawaj Tris! – Shauna próbuje dodać mi odwagi. Stoję wpierając się rękami o dwie poręcze znajdujące się po obu moich stronach. Shauna próbuje mi pomóc jak tylko potrafi. Celem mojej rehabilitacji jest przejście 3-metrowego odcinka. Na razie nie mam nawet siły podciągnąć się na rękach, a co dopiero przejść trzy metry. Stanie wymaga ode mnie niewyobrażalnego wysiłku. Tobias przeniósł barierki do naszego tymczasowego pokoju. Ściany są tu białe, a na podłodze leży czarny dywan. Tobias powiedział, że jeśli zostaniemy tu na dłużej, to prawdopodobnie przy pomocy Zeke’a przemalują je na czarno. Przynajmniej choć trochę, przypomni mi to moje dawne życie.
Jest tutaj też stół i dwa krzesła na których właśnie siedzą. Grają w karty, ale Tobias cały czas przegrywa z powodu głupich błędów jakie popełnia. Czuję na sobie jego wzrok. Ostatnimi czasy bardzo rzadko go ze mnie spuszcza. Teraz, obserwuje jak sobie radzę. Nasze spojrzenia się krzyżują. Zatracam się w nim.
-TRIS! – Shauna niespodziewanie wrzeszczy mi do ucha. Ach no tak, znowu odleciałam. Zaskoczona tracę skupienie i spadam prosto na Shaunę. Tobias i Zeke w mgnieniu oka są na nogach. W oczach mojego chłopaka maluje się troska. Shauna tylko chwyta rękę Zeke’a i się podnosi, ale mnie Tobias musi podnieść i zanieść na rękach na krzesło.
- Przepraszam, Shauna – mamroczę, martwiąc się o jej zatrzaski na protezach. Shauna tylko się śmieje i wzrusza ramionami.
- Jest okay, mój doktor powiedział, że będą mogły wytrzymać ciężar mojej dwukrotnej wagi. A ponieważ ty stanowisz tylko jej połowę, mogę się założyć, że nie ma na nich nawet najmniejszego zadraśnięcia. – Zeke szybko całuje Shaune, a potem zwraca się do nas.
- Co wy na to żeby iść na drinka?
- Zeke. Ty na serio mówisz czy sobie żartujesz? Kto z nas odmówiłby tak kuszącej propozycji? Zwłaszcza, kiedy ty płacisz. – Tobias tak się śmieje, że Zeke go szturcha i popycha.
-Jestem dojrzały! I zaręczony! – Mówi dziecięcym głosikiem, podczas gdy ręką, którą nie trzyma Shauny, lekko trzepie Tobiasa po twarzy. Shauna daje kuksańca Zeke’owi drugą ręką, i kręci głową z dezaprobatą, a on udaje dotkliwie zranionego.
- Bardzo dojrzały. – Tobias szepcze mi do ucha, co sprawia, że lekko chichoczę. Potem wiezie mnie holem w dół i docieramy do kuchni, razem z Zeke’em idą po drinki dla mnie i Shauny. Shauna podjeżdża ze mną do stolika i odstawia krzesło. Za nic nie miałabym siły się przenosić na zwykłe krzesło.
- Jak idą wasze weselne przygotowania? – odzywam się. 
- Dobrze, znaleźliśmy już odpowiednie miejsce w przepaści, w siedzibie Nieustraszonych. Sądziłam, że będzie trochę za ponuro, ze względu na Uriaha. Ale Zeke upierał się, że chce mieć chociaż jego kawałek przy sobie. – Uśmiecham się smutno na myśl o Uriahu. Tak naprawdę nigdy nie zastanawiałam się nad tym jak jego śmierć wpłynęła na Zeke’a. Patrzę na niego i Tobiasa szturchających się przyjacielsko i zauważam, że ma worki pod oczami, które oznaczają brak snu. - Cały czas ma koszmary o tej eksplozji. – Mówi Shauna, odgadując moje myśli.
- Ja też. – wzdycham. Nie wiem jak Zeke wyobraża sobie eksplozję, ale wiem, że w moich myślach jest ona prawdziwa. Przechodzi mnie dreszcz.
- Odnośnie muzyki to planujemy piosenkę Paramore - Still Into You. – mówi z uśmiechem. Nigdy tego nie słuchałam, ale kiwam głową, jak zawsze. Już po tytule jestem pewna, że ta piosenka jest dla nich odpowiednia. – Jest jeszcze jedna rzecz do roboty, ale o tym powiemy Wam z Zeke’em. Potem. - Lekko potakuję, jestem lekko sfrustrowana. Czemu muszą nam o czymś powiedzieć razem? 
Zeke z Tobiasem wracają z drinkami i Shauna mruczy do Zeke’a odnośnie tej następnej sprawy dotyczącej wesela.
- Właśnie, mamy do Was pytanie.– mówi Zeke z lekkim uśmiechem na twarzy. – Cztery, chce żebyś był moim drużbą, i Tris…
- …mogłabyś zostać moją druhną ? – kończy Shauna. Reakcja Tobiasa jest oczywista. Zgadza się i przybija piątkę z Zeke’em, ja również potakuję. Czuję się dziwnie, że zostałam wybrana. Bardziej nadawałaby się do tego Christina, ale odkąd wyjechała Shauna nie ma ona innego wyboru.
- …załóż na nią sukienkę druhny. – Shauna się śmieje, a ja orientuję się, że przegapiłam co mówiła.
- Przepraszam co mówiłaś?
- Marzyłam o tym czy uda nam się wcisnąć sukienkę druhny na Care.
- Nigdy nie myślałam, że jesteście przyjaciółkami. – mówię, Shauna wzrusza ramionami.
- Pomagała mi w rehabilitacji, gdy przyjechała z Chicago.– Resztę nocy przegadałyśmy na weselnych przygotowaniach i o tym jak idą prace renowacyjne w Chicago. Czuję, że odpływam, jestem wykończona. Gdy Tobias to zauważa od razu wstaje i przygotowuje się do wyjścia.
- Czas żeby odprowadzić Tris, zobaczymy się jutro. – Uśmiecham się przepraszająco do Zeke’a i Shauny, a Tobias kolejny raz przybija piątkę ze swoim przyjacielem. Zawsze pozostaną dziećmi. – myślę ze śmiechem.
Kiedy wracamy do pokoju, Tobias pomaga mi położyć się na łóżku. Od inicjacji zawsze śpię w ciuchach, tak jak Tobias. Kątem oka widzę jak zdejmuje tylko koszulkę zanim wchodzi na łóżko.
- Kocham Cię. – mruczy, jednocześnie całując mnie w obojczyk i przesuwając ustami po moim ciele w górę, w kierunku mojej szczęki. Próbuję stłumić moje westchnienie, ale Tobias odbiera to jako znak, aby ruszyć w kierunku moich ust. Jego usta wędrują kilka razy wokół moich warg i w końcu pozwalam mu się pocałować, a kiedy zaczerpujemy tchu, Tobias nie może przestać się uśmiechać.
- Dlaczego jest pan tak bardzo zadowolony, Panie Eaton? – pytam, czuję jak policzki mi się rumienią. Jego uśmiech jest idealny. Wygląda o wiele młodziej, gdy jest zrelaksowany. Lubię go takiego widzieć.
- Jestem w łóżku z przepiękną dziewczyną, którą bardzo kocham. – Uśmiecha się i wszystko co mogę zrobić w tej chwili to szepnąć, że również go kocham zanim z powrotem przyciskam wargi do jego ust. Usypiamy jak zawsze, na plecach, z rękami splecionymi pomiędzy nami.

Tobias
Tris jeszcze śpi kiedy się budzę, więc powoli wyślizguję swoją rękę z jej uścisku. Przypomniałem sobie jak w szkole uczono nas, że wydry zasypiają ze złączonymi rękami żeby od siebie nie odpłynąć i lekko chichotam. Ostatnio jestem w bardzo dobrym humorze. Nie ukrywam, że mi to odpowiada. Zostawiam jej krótką notkę, żeby się nie martwiła.
„Poszedłem zobaczyć się z Evelyn. Niedługo wrócę. Tobias x.”
Desperacko chcę ją pocałować, ale nie chce jej również obudzić. Przysuwam wózek pod jej łóżko, w razie gdyby chciała wstać. Schodzę na dół i idę znajomymi korytarzami szukając pokoju Evelyn. Pukam i drzwi się otwierają, ma na sobie dresową sukienkę a w ręce trzyma kubek kawy.
- Dzień dobry, Tobias. – Uśmiecha się i wciąga do pokoju jednym mocnym uściskiem, ale jest ostrożna, nie chce mnie tym zawstydzić. – Chcesz kawy? – Mówię tak i zmierzam w stronę kanapy podczas gdy ona idzie do kuchni. – A zatem, czym zawdzięczam tę przyjemność? – Uśmiecha się do mnie.
Nasze relacje nieco się poprawiły. Widzę, że się stara. Gdy widziała jak cierpię, próbowała mnie pocieszać. Na różne sposoby, ale nie przyjmowałem żadnej pomocy. Również z tego powodu jaki jest jej stosunek do Tris. Mimo, że poświęciła się w tak ważnej sprawie, Evelyn i Tris nadal nie darzą się zbytnią sympatią.
- Chciałem po prostu się z Tobą zobaczyć. – odwzajemniam uśmiech lecz ona kręci głową kiedy podaje mi kubek z kawą.
- Chcesz czegoś, mogę to zobaczyć, masz ten sam wyraz twarzy jak wtedy, kiedy byłeś jeszcze dzieckiem. – odpowiada ze śmiechem. Również zaczynam się śmiać, ale skupiam się na tym, o co chciałem ją zapytać.
- Kiedy ty i Marcus się zaręczyliście? – wzdrygam się na myśl o Marcusie i widzę, że jej ten temat również nie jest na rękę.
- Myślę, że ja miałam około 19 lat, a on około 20. Tobias, to było już jakiś czas temu, więc nie jestem co do tego pewna. Czekaj, czy ty myślisz o…
- Zaproponowaniu tego Tris? – z kwaśnym uśmiechem kończę jej zdanie. Evelyn kiwa głową, a potem patrzy mi prosto w oczy.
- To nie zależy od wieku, to zależy od tego jak bardzo kochasz osobę z którą jesteś. Myślę, że pobrałam się z Marcusem w tak młodym wieku, ponieważ byłam w nim bezgranicznie zakochana. Potem on się zmienił. Po prostu miej pewność, że nigdy się nie zmienisz. – przytakuję i wracam myślami do mojego krajobrazu strachu. W tym lęku nie bałem się jego, przede wszystkim obawiałem się tego, że stanę się taki jak on. 
Rozmawiamy jeszcze przez chwilę, do czasu, aż kończę dopijać kawę. Dziękuję jej za wszystko i wychodzę. Wracam do naszego pokoju przez korytarz pełen tabliczek prowadzących do działu sprzedaży. Potem przed przekroczeniem drzwi znów zaczynam ostatecznie rozmyślać, nad tym jakiego wyboru mam dokonać.




Wybaczcie, że tak długo, ale czasu brak. :P

4 komentarze: