sobota, 11 czerwca 2016

Epilog

4 lata później

Tobias
Wyskakuję z pociągu, robię przewrót i wstaję na równe nogi. Poprawiam kurtkę na ramionach i ruszam przed siebie. Muszę przejść kilkaset metrów żeby dojść do centrum miasta. Tam mają już na mnie czekać. Przechodzę obok domków Altruistów i zauważam parę znajomych twarzy. Kiwam głową na znak, że ich zauważyłem i lekko się uśmiecham. Kolejne parę metrów pokonuję, idąc przez opuszczone bloki. Przed wojną mieszkali tu bezfrakcyjni. Na chwile obecną wałęsa się tutaj kilka osób. Są to ludzie, którzy nie zaakceptowali powrotu do systemu frakcyjnego. Na razie dajemy im spokój. Są kontrolowani przez strażników z Nieustraszoności. Każdy jest zobowiązany do powiadomienia Rady gdy tylko zobaczy coś podejrzanego z ich strony. Ustanowiliśmy nowy organ. Rada została utworzona ze względu na bezpieczeństwo. Wliczają się do niej przywódcy wszystkich frakcji, zebrania organizujemy dwa, czasem trzy razy w tygodniu. Zdajemy ogólne raporty. Na razie nasz system się sprawdza. Nie zgłaszane są żadne próby gnębienia czy kradzieży.
Mijam budynki edukacyjne. Już mogę dojrzeć skrawek głównego placu. Krok automatycznie mi przyspiesza gdy przypominam sobie, po co tam idę. W oddali migają mi czarne ubrania. To zapewne Christina i Daniel, pełniący wieczorną wartę na mieście. Słońce powoli chowa się za budynkami. Jego ostatnie promienie nadają miastu urok. Światło przebija się przez bluszcze, które porastają zniszczone wieżowce. Ludzie z wszystkich frakcji przechadzają się po głównym placu. Powstają już pierwsze uprzedzenia. Niektórzy Prawi są niezbyt uprzejmi dla Erudytów. Jednak założyliśmy specjalny oddział. Jego budynek znajduje się tuż przy szkołach. Pracują tam Erudyci i Altruiści. Gdy gdzieś w mieście wybucha konflikt, Nieustraszeni reagują natychmiastowo, potem przekazują prowodyrów w ręce Altruistów. Ci zabierają ich do budynku i tam rozwiązuje się pokojowo wszystkie kłótnie. Na razie ten system się sprawdza.
Niezgodni którzy zamieszkiwali domy jednorodzinne zostali tam gdzie byli. Nie wtrącamy się w ich sprawy a oni nie wtrącają się w nasze. Gdy się o nich dowiedziałem nie byłem zadowolony z pomysłu zniesienia frakcji, dlatego cieszę się obecnego stanu rzeczy. Nie jeden raz pokłóciłem się przez to z Tris, ponieważ ona popierała ich ideę. Jednak po mojej stronie opowiedzieli się inni przywódcy frakcji. Nie obyło się bez cichych dni pomiędzy mną a moją żoną. Mieszkańcy Chicago nie wiedzą o istnieniu Niezgodnych. Może kiedyś to zmienimy, ale na razie nie chcemy siać zamętu.
Siadam na stopniach zniszczonego bloku. W tłumach wędrujących mieszkańców próbuję dostrzec tych, na których czekam. Powinni już tu być. Zamierzam kolejny raz sprawdzić godzinę, kiedy ich zauważam.
Na czele biegnie dwulatek z czarną, bujną czupryną. Jasnoniebieskie oczy błyszczą w ostatnich promieniach słońca. Włosy co chwila opadają mu na czoło, a ten uporczywie je odgarnia. Wstaję i z szerokim uśmiechem podchodzę do malca. Podnoszę go do góry, chłopak owija nogi i ręce wokół mnie i uwiesza się jak małpka.
- Hej – witam go wesoło i całuję w czoło.
Za nim, szybkim krokiem podąża jego, starsza o dwa lata, siostra.
- Ethan! Wolniej! – narzeka blondynka, ale sama biegnie dwa razy szybciej. Długie włosy związane w kucyk kołyszą się to w jedną, to w drugą stronę.  Niemalże czarne, bystre oczy wpatrują się we mnie z radością.
- Może to ty zwolnij Ivy? – odzywa się inny znajomy głos. Podnoszę wzrok na spokojnie idącą za nimi Tris. Uśmiech mimowolnie wypływa na moją twarz. Łapię jej spojrzenie i na chwilę się zatrzymuję. Budzi mnie rwanie w ręce. To Ivy próbuje wskoczyć mi na ramiona. Chwytam ją w pasie i usadzam na biodrze. Oboje są drobnej postury i jak na swój wiek ważą mało.  Tris podchodzi do nas i głaszcze Ethana po głowie.
- Czas na nas – mówi do dzieci i zabiera chłopaka z moich rąk. Cmokam ustami udając naburmuszonego i przerzucam Ivy na barana.
- Trzymasz się? – pytam i klepię dziewczynkę po nogach.
- Taak! – piszczy w podekscytowaniu bo wie co mam zamiar zrobić. Mocno ją chwytam i puszczam się biegiem w stronę torów. W oddali słyszę śmiech Tris.
                                                          ***
- Usnęli? – pytam szeptem Tris, która cicho zamyka za sobą drzwi do mieszkania.
- Na szczęście – wzdycha i opiera się o drzwi. Włosy ma potargane a na policzku widnieje brązowa plama po czekoladzie, którą dała Ethanowi. Podchodzę bliżej i delikatnie całuję ją w policzek przy okazji zlizując trochę słodyczy.
- Jak chcesz czekolady to powiedz – uśmiecha się kpiąco i kładzie rękę na moim torsie – Jest w szafce.
- Czekoladę zostawimy na później – odpowiadam i głaszczę ją po policzku. – Idziemy?
Tris kiwa głową, splata swoją dłoń z moją i ruszamy korytarzem. W Jamie jest dzisiaj organizowana impreza. Wszyscy Nieustraszeni powoli się w niej zbierają. Zanim się na dobre rozpocznie minie jakaś godzina. Kierujemy się z Tris w stronę kładki nad przepaścią. Ostatnio spędzamy tam dużo czasu sam na sam. Teraz, kiedy nie ma Nowicjatu, siedzę w pokoju kontrolnym na zmianę z Tris. Nie chcę jej całkowicie obarczać opieką nad dziećmi i upierałem się, żeby po równo podzielić nasze obowiązki. Rzeka szumi coraz głośniej, a my z Tris siadamy na krawędzi skały tuż obok mostu. Przyzwyczailiśmy się, że tędy prawie nikt nie chodzi i możemy zachowywać się tu w pełni swobodnie.
- Hałas ich nie obudzi? – myślę na głos
- Mają za twardy sen – śmieje się i wtula twarz w moją szyję. – Skoro twoje chrapanie ich nie budzi…
Palcem kłuję ją w bok, a ta zgina się pod wpływem łaskotek.
- Zaraz zaczną nas szukać – mówię i całuję ją w usta.
- Nie znajdą – odpowiada i oddaje pocałunek.

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – uśmiecham się łobuzersko, szybko podnoszę ją na ręce i biegnę przed siebie.

No i koniec!
Tak, postanowiłam to skończyć niezbyt sprytnie urywając wątek.
Przepraszam Was wszystkich, którym dałam nadzieje na dłuższe losy, ale niestety oddaliłam się od tematu Niezgodnej. Mimo wszystko na zawsze pozostanie w moim sercu tak jak i wszyscy czytalnicy.
Naprawdę Was uwielbiam! Gdyby nie wy, pewnie nigdy nie odkryłabym przyjemności, którą czerpię z pisania! 
Jeszcze raz dziękuję, kocham Was misiaki!
No i takie info z innej paczki:
Może ktoś tu czyta mnie na wattpadzie i to ff o Sheo. 
Wrzuciłam dzisiaj rozdział i mam zamiar dokończyć tego fanfica, bo nie ładnie jest zostawiać niedokończonej pracy. ;D
Także do zobaczenia w innych fanfickach a może jeszcze tutaj coś wrzucę! :D
(Mam fazę na wszelkiego rozdzaju lemony więc.......*lennyface*)
KOCHAM WAAAS <3
DZIĘKUJĘ! <3

6 komentarzy:

  1. szkoda że kończysz, ale miło mi się ciebie czytało ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje ze dostałaś ten rozdział, mimo iż miałam nadzieje na cos nowego. Mam nadzieje ze będziesz pisac dalej, niewazne co i jak. Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuje była to prawdziwa przyjemność śledzić Tris i Four Twoimi oczami!
    Bardzo, dziekuje za Sheo :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaka szkoda:( zakochałam się w twoich opowiadaniach aż mi się płakać chcę jak słyszę że skończyłaś. Zrobiłaś to tak jak ja widziałam zakończenie Wiernej. Dzięki tobie aż tak bardzo nie załamałam się po jej końcu. Dziękuję ci za to :)

    OdpowiedzUsuń